[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tej chwili wszakże daÅ‚o siÄ™ na goÅ›ciÅ„cu sÅ‚yszeć Å›piewanie wielu gÅ‚osów.RabuÅ› zwróciÅ‚ siÄ™ gwaÅ‚townie ku drzwiom, a w ruchu tym chustka opadÅ‚a mu z twarzy. Mozzoni!  krzyknęła babka. A przeklÄ™ta!  ryknÄ…Å‚ poznany zÅ‚oczyÅ„ca. Musisz umrzeć!I rzuciÅ‚ siÄ™ z podniesionym nożem do staruszki, która opadÅ‚a zemdlona.Zbój cios wymierzyÅ‚.Zanim jednak ostrze noża jej dotknęło, Ferruccio krzyknÄ…Å‚ przerazliwie i bÅ‚yskawicznymrzutem zasÅ‚oniÅ‚ babkÄ™ swym ciaÅ‚em.Morderca umknÄ…Å‚ potrÄ…ciwszy stół tak, że lampka spadÅ‚a i zgasÅ‚a.ChÅ‚opiec osunÄ…Å‚ siÄ™ zwolna z Å‚ona babki, upadÅ‚ na klÄ™czki i tak pozostaÅ‚, z rÄ™koma obej-mujÄ…cymi jÄ… wpół, z gÅ‚owÄ… o jej kolana opartÄ….PrzeszÅ‚o chwil kilka.Ciemność zalegaÅ‚a izbÄ™.Zpiew idÄ…cych wieÅ›niaków rozpÅ‚ynÄ…Å‚ siÄ™zwolna po dalekich polach.Staruszka zbudziÅ‚a siÄ™ z omdlenia. Ferruccio!  zawoÅ‚aÅ‚a ledwo zrozumiaÅ‚ym gÅ‚osem szczÄ™kajÄ…c zÄ™bami. Babciu!  odpowiedziaÅ‚ chÅ‚opiec.Staruszka usiÅ‚owaÅ‚a przemówić, ale zgroza paraliżowaÅ‚a jej jÄ™zyk.TrzÄ™sÅ‚a siÄ™ wiÄ™c tylkoprzez chwilÄ™ w milczeniu.Nareszcie zapytaÅ‚a z wysiÅ‚kiem: Czy.już.ich.nie ma? Nie. Nie.zabili mnie?  zaszeptaÅ‚a jeszcze stÅ‚umionym gÅ‚osem.24  Nie, babciu! Babcia jest.ocalona!  odparÅ‚ Ferruccio sÅ‚abym gÅ‚osem. Babcia żyje.Droga babciu.Tylko pieniÄ…dze zabrali.Ale.niedużo.Tata prawie wszystko z sobÄ… wziÄ…Å‚.Staruszka zaczęła lżej oddychać. Babciu!  przemówiÅ‚ Ferruccio, ciÄ…gle jeszcze na klÄ™czkach Å›ciskajÄ…c jÄ… wpół rÄ™koma.Droga babciu! Babcia mnie kocha, prawda? Och, Ferruccio, biedny mój chÅ‚opczyna!  odpowiedziaÅ‚a kaleka kÅ‚adÄ…c mu rÄ™ce na gÅ‚o-wie. Jakże siÄ™ musiaÅ‚eÅ› przerazić! O Boże miÅ‚osierny! Zapal no Å›wiatÅ‚o, dziecko! Albo nie!ZostaÅ„my tak jeszcze po ciemku.Jeszcze siÄ™ bojÄ™. Babciu  rzekÅ‚ chÅ‚opiec. Babcia tyle zawsze miaÅ‚a zmartwienia ze mnÄ…. Nie, dziecko! Nie! Kto by tam o tym myÅ›laÅ‚ teraz! ZapomniaÅ‚am już o wszystkim, drogiedziecko moje.Moje ukochanie! Tyle zmartwienia miaÅ‚a babcia ze mnÄ…  mówiÅ‚ dalej Ferruccio gÅ‚osem, który drżaÅ‚ ale.ja przecież babciÄ™ zawsze kochaÅ‚em.Zawsze.Babcia mi przebaczy? Niech babcia miprzebaczy! Ale tak, dziecko drogie! Przebaczam! Przebaczam ci z serca! Jakżebym ja siÄ™ na ciebiegniewać mogÅ‚a? PodnieÅ› siÄ™ z kolan, drogi chÅ‚opczyno, podnieÅ›! TyÅ› dobry! TyÅ› bardzo do-bry i kochany! Zapalmy Å›wiatÅ‚o! Nabierzmy odwagi! WstaÅ„, Ferruccio, wstaÅ„! DziÄ™kujÄ™ ci, babciu!  mówiÅ‚ chÅ‚opiec coraz sÅ‚abszym gÅ‚osem. I jestem teraz takiszczęśliwy! Babcia zawsze pamiÄ™tać o mnie bÄ™dzie.Nieprawdaż? Zawsze.pamiÄ™tać bÄ™dziebabcia o swoim.Ferruccio. Ferruccio! Dziecko! Co tobie?!  zawoÅ‚aÅ‚a niespokojnie staruszka i kÅ‚adÄ…c mu na ramio-nach rÄ™ce pochyliÅ‚a siÄ™ nad gÅ‚owÄ… jego, jakby mu chciaÅ‚a w twarz spojrzeć. Niech babcia pamiÄ™ta. zaszeptaÅ‚ jeszcze chÅ‚opiec gasnÄ…cym gÅ‚osem. I uÅ›ciska.mamÄ™ i.ojca.i LudwisiÄ™.BÄ…dz zdrowa.Babciu! Na imiÄ™ boskie, co ci jest?!  zawoÅ‚aÅ‚a babka podnoszÄ…c z trudem gÅ‚owÄ™ chÅ‚opca, którajej na kolana opadÅ‚a, a potem z nagÅ‚ym przenikliwym krzykiem:  Ferruccio! Ferruccio! Fer-ruccio! Dziecko moje!.Kochanie moje.O, ratujcie mnie, wy rajscy anieli!.Ale Ferruccio już nie odpowiedziaÅ‚.MaÅ‚y bohater, zbawca matki swej matki, uderzony wkrzyż nożem mordercy, oddaÅ‚ już Bogu piÄ™knÄ… i gorÄ…cÄ… duszÄ™.25 OD APENINÓW DO ANDÓWPrzed wielu laty chÅ‚opiec jeden GenueÅ„czyk, majÄ…cy lat trzynaÅ›cie, syn robotnika, wybraÅ‚siÄ™ z Genui do Ameryki, sam, aby odszukać swÄ… matkÄ™.Matka jego przed dwoma laty wywÄ™drowaÅ‚a do Buenos Aires, stoÅ‚ecznego miasta Repu-bliki ArgentyÅ„skiej, aby tam przyjąć sÅ‚użbÄ™ w jakim bogatym domu i zarobić w krótkim cza-sie tyle, żeby poratować jakoÅ› swojÄ… rodzinÄ™, przywiedzionÄ… do ostatniego ubóstwa i zadÅ‚u-żonÄ… nawet skutkiem różnych nieszczęść.NiemaÅ‚o u nas w kraju jest odważnych kobiet, które siÄ™ puszczajÄ… w tak dalekÄ… drogÄ™ ztym samym zamiarem, i dziÄ™ki wysokiej zapÅ‚acie, jakÄ… tam otrzymuje uzdolniona sÅ‚użba, poniewielu latach wracajÄ… do domu z kilkoma tysiÄ…cami lirów.Kiedy biednej matce przyszÅ‚o siÄ™ rozstać ze swoimi synami, z których jeden miaÅ‚ latosiemnaÅ›cie, a drugi jedenasty koÅ„czyÅ‚, zapÅ‚akaÅ‚a krwawymi Å‚zami z serdecznego żalu,wszakże wiedzÄ…c, że to dla ich dobra, ruszyÅ‚a w drogÄ™ mężnie i peÅ‚na nadziei.Podróż byÅ‚apomyÅ›lna.Zaledwie stanÄ…wszy w Buenos Aires odważna kobieta, za poÅ›rednictwem mężow-skiego krewniaka, który od dawna byÅ‚ tam osiedlony, znalazÅ‚a dobrÄ… sÅ‚użbÄ™ u jakiejÅ› argen-tyÅ„skiej rodziny, gdzie pÅ‚acono jÄ… hojnie i obchodzono siÄ™ z niÄ… życzliwie.Rada byÅ‚a tedy iprzez czas dÅ‚uższy pisywaÅ‚a do rodziny regularnie donoszÄ…c o powodzeniu swoim.Jeszczeprzedtem umówili siÄ™ oboje, że mąż bÄ™dzie posyÅ‚aÅ‚ listy na rÄ™ce owego krewniaka, który jedorÄ™czy żonie, żona zaÅ› bÄ™dzie oddawaÅ‚a odpowiedz także krewniakowi temu, a on jÄ… do Ge-nui poÅ›le dodawszy co nieco od siebie.Tak zarabiajÄ…c osiemdziesiÄ…t lirów miesiÄ™cznie, a nie wydajÄ…c na siebie nic, posyÅ‚aÅ‚adzielna kobieta co kwartaÅ‚ do domu wcale Å‚adnÄ… sumkÄ™, z której mąż, czÅ‚owiek uczciwy,spÅ‚acaÅ‚ co pilniejsze dÅ‚ugi odzyskujÄ…c zwolna dobrÄ… opiniÄ™ i niecierpliwie wyglÄ…dajÄ…c chwili,w której żona wróci, gdyż dom bez niej wydawaÅ‚ siÄ™ pusty, a mÅ‚odszy z synów, ogromnieprzywiÄ…zany do matki, tÄ™skniÅ‚ za niÄ… bardzo i nie mógÅ‚ do tego rozÅ‚Ä…czenia nawyknąć w ża-den sposób.Ale po upÅ‚ywie roku, po krótkim liÅ›cie, w którym kobieta zawiadamiaÅ‚a swoich, że niezu-peÅ‚nie jest zdrowa, wiadomoÅ›ci od niej przestaÅ‚y nadchodzić.Pisali dwa razy do owego krewniaka  i on nie odpowiedziaÅ‚.Pisali do owej rodziny argentyÅ„skiej, u której kobieta sÅ‚użyÅ‚a, ale nie wiadomo, czy list do-szedÅ‚, czy nie, nazwiska bowiem nie pamiÄ™tali dobrze, dość że i stamtÄ…d nie mieli żadnej wie-Å›ci.Wtedy w obawie nieszczęścia napisaÅ‚ ojciec do konsulatu wÅ‚oskiego w Buenos Aires o za-rzÄ…dzenie poszukiwaÅ„, wszakże po trzech miesiÄ…cach tyle siÄ™ dowiedziaÅ‚ tylko, że na ogÅ‚o-szenie dane przez konsulat do tamtejszych gazet nikt siÄ™ nie zgÅ‚osiÅ‚ i że nie znaleziono żadne-go Å›ladu zaginionej.I nie mogÅ‚o też być inaczej! Dobrej kobiecie bowiem przyszÅ‚o do gÅ‚owy, żeby dla ocaleniarodzinnego honoru, który wejÅ›cie do sÅ‚użby poniżać jej siÄ™ zdawaÅ‚o  zmienić nazwisko ipodać inne zgoÅ‚a tam, gdzie przebywaÅ‚a.PrzeszÅ‚o kilka miesiÄ™cy bez najmniejszej wieÅ›ci.Ojciec i synowie byli bardzo zmartwieni,mÅ‚odszy zaÅ› z tÄ™sknoty niezwyciężonej zapadaÅ‚ na zdrowiu.Co czynić? Do kogo siÄ™ udać?PierwszÄ… myÅ›lÄ… ojca byÅ‚o jechać i szukać żony w Ameryce [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •