[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od czasu wstąpienia na służbę udało jej się zapomnieć wiele z przeszłości.Jadała kolacje z admirałami i wysokimi rangą urzędnikami rządowymi, prowadziła uprzejme konwersacje z obcymi, potrafiła zachować równowagę i spokój niemal w każdych okolicznościach.Ciągle jednak miała przed oczyma obraz umierających rodziców, zwłok siostry, wrzucanych do wody, widok najlepszej przyjaciółki, która stała się wrakiem człowieka.Potrząsnęła głową, zmuszając się do skupienia uwagi na skanerze.Gdy się odezwała, jej głos był suchy i chłodny.Po reakcji załogi widziała, że dostrzegają jej ogromne napięcie.- Musimy dotrzeć do źródła zła.Jeśli zniszczymy tego drania nie znajdziemy jego protektora, ucierpią kolejne niewinne łby.Musimy ich obserwować, śledzić.- Przecież nie możemy pozwolić na najechanie kolonii! Naszym zadaniem jest ich chronić, tak napisano w Karcie! - Huron obszedł ją dookoła, by spojrzeć jej w twarz.- W sytuacji bezpośredniego zagrożenia obywateli Federacji masz swobodę działania.- Swobodę?! - przerwała gwałtownie, patrząc mu prosto w oczy tak twardym wzrokiem, że cofnął się o krok.- Swoboda nie polega na kwestionowaniu poleceń swego przełożonego, kiedy nie ma się nawet pojęcia, co naprawdę się dzieje.Swoboda działania polega na tym, by nauczyć się nie popsuć wszystkiego.- A pomyślałaś kiedyś - wyszeptał zbielałymi wargami Huron - że ktoś mógł podjąć taką samą decyzję, kiedy ty byłaś na planecie?Odczekała dłuższą chwilę, aż inni stwierdzili, że mądrze będzie zająć się własną pracą, a Huron nieco ochłonął.- Tak - odparła bardzo cicho.- Owszem, pomyślałam.Jeśli ktoś przeżył coś takiego, będzie go to zawsze prześladować.Huron odprężył się, a na policzki wróciły mu rumieńce.- Wydaje ci się.że nic mnie to nie obchodzi? - ciągnęła Sass.- Sądzisz, że nie myślę o tych niewinnych dzieciach? Myślisz, że nic już nie pamiętam? - Rozejrzała się dookoła, ale inni udawali, że nie zwracają na nich uwagi.- Znasz moje koszmary senne, więc wiesz, że niczego nie zapomniałam,Zarumienił się.- Wiem, wiem to wszystko, ale jak możesz.- Chcę dostać każdego z nich - wycedziła zimnym, nieubłaganym głosem.- Chcę dorwać ich wszystkich: tych, którzy to robią dla zabawy, tych, co robią to dla zysku, tych, co postępują tak, bo to łatwiejsze od uczciwej pracy, a przede wszystkim tych, którzy to robią, bo uważają to za rzecz normalną.Chcę mieć ich wszystkich.- Odwróciła się do niego z drapieżnym uśmiechem.- Użyję do tego swego okrętu, użyję wszystkich dostępnych mi środków.Niestety, część kolonistów zginie, zanim zdołamy ich uratować.- Czy spróbujemy.-- Spróbujemy? Do diabła, zrobimy to!Na mostku zapadła pełna napięcia cisza.Skanery ukazywały smutne wydarzenia, jakie rozgrywały się przez następne godziny.Kolonistom, mającym się bardziej na baczności niż kiedyś mieszkańcy Myriady, udało się odpalić przestarzałe rakiety, które statek patrolowy najeźdźców zestrzelił z bezpiecznej odległości.- Teraz już wiemy, że mają LD14 albo ich odpowiedniki -rzekł obojętnym tonem Huron.Sassinak zerknęła na niego, powstrzymując się od komentarza.Nie spotkali się tak jak co dzień po obiedzie, by omówić prace wykonaną w ciągu dnia.Huron wyjaśnił, że chce powtórzyć materiał przed następnym egzaminem potrzebnym do awansu, więc pozwoliła mu odejść.Przyszło jej do głowy brzydkie podejrzenie, że wywrotowiec najbardziej ucieszyłby się właśnie z usunięcia wszelkich świadków napadu.Jednakże Huron, który sam pochodzi z takiej malej kolonii, chyba szczerze współczuje mieszkańcom.Poza tym była pewna, że zna go dobrze.Tymczasem, po wyczerpaniu się środków obronnych planety, oba statki najeźdźców posłały na powierzchnię swe wahadłowce.Sassinak zadrżała, przypominając sobie zdyscyplinowanych i bezwzględnych żołnierzy, którzy wylądowali na jej planecie.W starciu z nimi koloniści nie mieli żadnych szans.Zerknęła na Hurona.Przyglądał się jej tak samo jak inni.Musiała czekać.Przesiedziała na mostku długie, trudne godziny, nie jedząc nic, ani nie pijąc.Nie mogła odprężyć się, nawet normalnie rozmawiać, kiedy tam zabijano niewinnych ludzi, brano ich w niewolę, związywano linkami.Zastanowiła się nagle, czy wszyscy handlarze niewolników używają ośmioosoboch linek.Oba statki orbitowały teraz wokół planety, a kiedy schowały się za nią, “Zaid-Dayan" przysunął się bliżej.Nowoczesna technika pozwalała im na dokonywanie niewielkich skoków w przestrzeni FTL, powodujących tylko minimalne zaburzenia pól.Opóźnienie skanerów wynosiło już niecałe pół godziny.Nie wyglądało na to, by najeźdźcy zauważyli ich obecność w układzie.Załoga krążownika obserwowała teraz, jak wahadłowce unoszą się z planety, cumują przy pokładach transportowych, ponownie lądują na planecie i znów wzlatują.Jeszcze jedna runda i nagle najeźdźcy opuścili orbitę, kierując się w stronę “Zaid-Dayana".Huron popatrzył na Sass, która pokręciła głową.,, “Wytrzymajcie" - powiedziała w duchu do ludzi leżących na podłodze transportowca.“Jesteśmy tu, pomożemy wam." Wiedziała jednak, że jej myśli nie potrafią pomóc tym nieszczęsnym dzieciom, że nic nie przekreśli już wyrządzonych krzywd.ROZDZIAŁ DZIEWIĄTYStało się jasne, że transportowiec i eskortujący go statek zamierzają opuścić układ planetarny.Sassinak zastanawiała się, czy ci, którzy ją porwali, też mieli eskortę.A może to działalność Floty w ciągu ostatnich dwudziestu lat zmusiła piratów do stosowania takich środków ostrożności? Z powodu dużych kosztów utrzymania każdego statku, załogi i uzbrojenia musiały znacznie zmaleć zyski handlarzy niewolników.- Pani komandor.- odezwała się Arly, starsza oficer obrony, wskazując palcem na swój ekran.- Nareszcie mamy dobry odczyt ich systemów obronnych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]