[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. My, asasyni, pozwalamy się wprawdziekupić, ale niczego nie darujemy, a już bynajmniej życia!Byłem śmiertelnie przerażony.Kimże naprawdę byli ci spiskujący nikczemnicy?&Stałem drżący na brzegu.Nie odważyłem się pomachać im ręką na pożegnanie.Patrzy-łem, aż zniknęli mi z oczu, stając się wkrótce niewielkim punktem na morzu&* Poverello (wł.) biedaczyna; przezwisko każdego minoryty pochodzące od przezwania św.Fran-ciszka: il poverello d Assisi biedaczyna z Asyżu.IIIIN FUGAM PAPA*MAPPA MUNDI*Castel Sant Angelo, lato 1244W górę Tybru, więcej wiosłując niż żeglując, płaską barką płynęli przewoznicy,rybacy z Ostii, gdzie rzeka uchodzi do morza obok zapiaszczonych i zabagnionychterenów portowych Klaudiusza.Oprócz ustalonej zapłaty za przejazd nie spodziewalisię od swego pasażera napiwku.Jednakże zgodzili się popłynąć.Pasażerem był niezdarnydominikanin w nieokreślonym wieku, chyba Francuz.Naciągnął nisko czarny kaptur nakanciastą twarz i lakonicznie zbył ich narzekania, lecz w drodze wciąż czuli na sobiejego twarde spojrzenie, tak że zaniechali zwykłych żartów i nieledwie z przymusemwykonywali swą męczącą pracę.Tym większe było ich zdumienie, gdy przedwyskoczeniem na brzeg poniżej zamku Zwiętego Anioła wynagrodził ich francuskązłotą monetą.Mocnym krokiem pokonał nabrzeżny stok, ale nim zdążył pociągnąć zazwisający sznur dzwonka, otworzyła się wysoko położona furtka i opuściła jak wąskii stromy zwodzony most, po którym mnich musiał się wspiąć.I już mury połknęłyciemną postać.Podróżny, Wit z Viterbo, nie był Francuzem, pochodził z okolicy północnegobastionu Państwa Kościelnego.Viterbczycy, o czym powszechnie wiedziano, bylizdeklarowanymi zwolennikami papiestwa, o co troszczyli się członkowie rodu Capoccio.W służbie jednego z nich pozostawał Wit i wówczas, gdy papież wysłał go do Paryża, nietyle nawet po to, by mieć swoje ucho tuż przy ustach bogobojnego Ludwika, ile raczejpo to, by królewską pobożność skierować na właściwe tory.Ale także jako spowiednikkróla Wit pozostał człowiekiem Capoccia.I teraz przybył do Rzymu, aby jemu właśniezłożyć sprawozdanie.Orientował się doskonale w plątaninie korytarzy i schodów, które szukającyschronienia papieże wydrążyli w grobowcu Hadriana, czyniąc z budowli jakbybrzuszysko wypełnione jelitami i przyległymi narządami.Słabo oświetlony przezoliwne lampki korytarz nawet dla wtajemniczonych ciągnął się niby zamknięty zewsząd* In fugam papa (łac.) papież w czasie ucieczki.* Mappa mundi (łac.) mapa świata.71labirynt, wznosił się w górę i zaraz opadał w dół, skręcał spiralnie i łamał zygzakowato,jeśli miał ominąć ukryte dojścia wiodące do zapadni.Witowi nie wyszedł naprzeciw żaden wartownik, nie zażądał hasła czy też nieobmacał go, szukając ukrytej broni.Castel Sant Angelo czuwał nad sobą sam.Byłtajnym ośrodkiem dowodzenia kurii, tutaj magazynowano w suchych pomieszczeniacharchivi secreti* tutaj w opuszczonej cysternie, zabezpieczone żelaznymi kratami, staływ rzędach skrzynie wojennego skarbca, tutaj też na samym dnie na czas nieokreślonygniły w pieczarach personae sine gratia* którym Stolica Piotrowa odmówiła pomocyswej dobrotliwej ręki.Z dużą pewnością siebie, co wynikało z wieloletniej służby, przechodził Wit podłukami spoczywającymi na masywnych filarach, mijał podobne mostom wiszącebalustrady zaopatrzone w skomplikowane układy kołowrotów.Owe urządzenia miałyna grubych linach zawieszone ciężary, które opuszczone w mroczne otchłanie lochów,windowały do wedut i gzymsów skrzynie z rzemieślnikami utrzymującymi w należytymstanie niewidoczne dla oka wyloty, prowadzące o czym tylko oni wiedzieli donikądalbo do kolejnego sklepienia.W końcu otwarła się przed nim wielka sala mappae mundi.Dopiero tutaj napotkałludzi.Dwu franciszkanów balansowało na drabiniastym rusztowaniu przesuwanymprzed mapą świata, która pokrywała trzy ściany sali od podłogi do kopulastegosufitu.Mappae mundi zaczynała się na zachodzie oceanem, morzem świata.Potemobok Dżabal at-Tarik prawie stykały się pustynne królestwo emira i al-Andalus.Mare Nostrum* falowało na wysokości głowy ponad mauretańskim wybrzeżem z jegotargami niewolników, załamywało się przy Kartaginie, obszarze panowania emiraTunisu, przechodziło na środkową ścianę z Zatoką Wielkiej Syrty, podnosiło się znówwraz z Cyrenajką, poniżej której rozciągała się aż do listwy podłogowej pustynia (hicsunt leones*), na trzeciej ścianie zaś rozlewało się błękitem delty Nilu o ramionachspiętych przez Kair niczym lśniący diadem.Przy Gazie wyrastała znienacka w góręTerra Sancta, Ziemia Zwięta z Jeruzalem w promienistym wieńcu, wyżej Damaszek,miasto znakomitych kling i tkanin oraz Pawła Apostoła, potem babiloński Bagdad,przyćmiewający wszystkie miasta kalifa położone wokół.A jeszcze dalej na wschódrozpościerała się terra incognita.* Tatarów, którzy nie mają żadnych miast.Na wybrzeżuza sławnym Trypolisem piętrzyły się góry opanowane przez asasynów, za nim leżał staryczcigodny patriarchat Antiochii, a pózniej przy Armenii, której nie można dowierzać,* Archivi secreti (łac.) tajne archiwa.* Personae sine gratia (łac.) osoby nie ułaskawione.* Mare Nostrum (łac.) Nasze Morze, czyli Morze Zródziemne.* Hic sunt leones (łac.) tu przebywają lwy; tak oznaczano na dawnych mapach kraje nieznane.* Terra incognita (łac.) ziemia nieznana.72wdzierała się nagle w morze lądowa masa Asiae Minor*.W tak powstałym baseniepływał jak ryba Cypr, wyspa Afrodyty.Potężny cypel Seldżuków lizał przy Bosforzekonstantynopolitański Chrysokeras, wyżej Morze Czarne przypominało duże jezioro,za nim zaś ciągnęło się imperium mongolskich chanów, których jedwabny szlak ginąłw ciemności.Otoczone wianuszkiem greckich wysp Achaja z Epirem wcinały się głęboko w morze,pnąc się w górę dalmatyńskim wybrzeżem Adriatyku.Ze starym Bizancjum, terazkruchym Cesarstwem Aacińskim, sąsiadowały Węgry, a obok popadłego w zapomnieniepatriarchatu Akwilei oko patrzącego ulegało czarowi Republiki Weneckiej, zwanejSerenissimą, Najjaśniejszą.Poniżej w błękicie Morza Zródziemnego tonął sporny butItalii, mając na wywiniętej sztylpie Ligę Lombardzką, wokół łydki niby podwiązkępatrimonium Petri* na której Roma Aeterna, caput mundi* lśniła jak ozdobionaklejnotami klamra, dalej widniała neapolitańska goleń, apulijska pięta i kalabryjskiepodbicie stopy znienawidzone imperium Hohenstaufa; szpic buta zdawał sięprzydeptywać Sycylię jak uwierający kamień.Powyżej tańczyły Sardynia i Korsyka,obie we władzy genueńskich fal.Ponad italskim butem, za łańcuchem Alp, z zachodu na wschód ciągnęły się księstwaSzwabii, Bawarii i Austrii, potem królestwa Czech i Polski oraz dziki stepowy krajMongołów, tutaj zwany Złotą Ordą, imperium bez miary należałoby się właściwiecieszyć, że powierzchnia mappae mundi nie była w stanie objąć jego rozmiarów!Na północy leżały wyspy Duńczyków i Wikingów na Morzu Północnym, stamtądwzrok biegł przez ziemie Saksonii, przekraczał Ren i już na zachodniej ścianie ponadLotaryngią i Flandrią prześlizgiwał się do Francji i Paryża
[ Pobierz całość w formacie PDF ]