[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ludzie z bliższych wsi jęli na gwałt wyjeżdżać.Ale zrazu ino drobny deszcz przekropił, gorący i rzadki, że jeszcze parniej się stało i duszniej, zaśsłońce paliło niemiłosierniej, a żaby nukały ciszej i senniej, jeno co jakoś pomroczało, dale sięprzyćmiły, zahuczały znowu grzmoty i na posiniałym wschodzie jęły migotać blade, krótkie błyskawice.Burza szła od wschodniej strony, kieby sierpem nadciągały ciężkie, granatowe płachty chmur, opitedeszczem czy gradem, krótki a hukliwy wiater wyrywał się przodem, świszcząc po czubach drzew iszarpiąc zbożami, ptactwo z wrzaskiem uciekało pod dachy, nawet psy gnały do chałup, bydłowyrywało z pól, a po drogach już się kręciły słupy kurzawy, zaś grzmoty rozlegały się coraz bliżej.A nie wyszło i dwóch pacierzy, kiej słońce jęło się zatapiać w rudych, paskudnych tumanach iprzeświecało kiejby zza szyby przepalonej, grzmoty już zahurkotały nad wsią i uderzył taki wicher, żedziw drzew nie powyrywał, jaże gałęzie i snopki z dachów w cały świat porwał, a pierwsze piorunytrzasnęły gdziesik w bory; całe niebo w mig posiniało niby wątroba, słońce zgasło, zawyły wichry ipioruny jęły bić jeden za drugim, grzmoty zatrzęsły ziemią i ognie błyskawic ozdzierały schmurzoneniebo, oczy wyżerając blaskami.Domy dygotały od huków, a wszelkie stworzenie przyczaiło się w strachu.Na szczęście, że burza przewaliła się stronami, pioruny biły gdziesik daleko, wichura przeszła niepoczyniwszy szkód, niebo zaczęło się już wyjaśniać, gdy przed nieszporami lunął rzęsisty deszcz iposzła taka nawałnica, że w mig położyła zboża, rzeka wezbrała, a ze wszystkich rowów, miedz i bruzdwaliła spieniona woda.Uspokoiło się dopiero pod sam wieczór, deszcz przeszedł i na zachód słońce się wykryło zza chmurczerwoną i promienistą kulą.Lipce ożyły znowu, ludzie jęli wywierać drzwi i wyłazić na świat, i dychać z lubością ochłodzonympowietrzem; pachniało wszyćko po deszczu, a już najbarzej młode brzózki i te mięty po ogródkach;przemiękła ziemia jakby się rozpaliła w słońcu; gorzały kałuże po drogach, błyszczały liście i trawy,paliły się spienione wody, spływające z radosnym bełkotem do stawu.Leciuchny wiaterek przegarniał pochylone zboża i rzezwość mocna i weselna biła od borów i pól iprzenikała duszę, że już dzieci z wrzaskiem brodziły po rowach i roztokach, ptaki ćwierkały wgąszczach, psy ujadały, księże perliczki darły się na płotach, a wszystkie opłotki, drogi, chałupy iobejścia zadzwoniły przekrzykami i rozmowami, nawet już tam kajś kole młyna zawiodła któraśpiesneczkę:Deszczyk rosi, zrosi me, zrosi me -Moja Maryś, nocuj me; nocuj me!Zaś od pola wraz z rykiem stad spędzanych darły się jazgotliwe, prędkie śpiewki pasterek:Powiedziałeś, że mnie wezmieszSkoro żytko, jarkę zeżniesz; A tyś zeżon i owiesek -Teraz szczekasz kieby piesek -Oj dana, da dana!.Zaczęły też wyjeżdżać wozy ludzi, którzy ostali przeczekując burzę, ale wiela gospodarzy ze sąsiedzkichwsi pozostało w gościnie u Lipczaków: byli to ci, co tak poczciwie zjechali pomagać kobietom.Bogatsiugaszczali ich po domach, nie żałując jadła ni napitków, zaś biedniejsze powiedły swoich dobrodziejówna poczęstunek do %7łyda bo zawdy razniej w kupie i w karczmie weselej.Chłopaki sprowadziły muzykę, że już od nieszporów roznosiło się z karczmy zawodzenie skrzypków,dudlenie basów i brzękliwy warkot bębenka.A i drudzy też gęsto pociągali na zabawę, gdyż od tyla czasu, bo od samych zapust, nie zbierali się nażadną ochotę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •