[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Najpierw musimy się stąd wydostać.Muszę również uratować dwoi przyjaciół.A przynajmniej jednego przyjaciela oraz osobę, o której bardzo chciałbym myśleć jako o przyjacielu.Zdał sobie sprawę, że zaczyna pleść bzdury.Nadzieja była dobrodziejstwem ze skutkami ubocznymi.Stwierdził, że znowu jest zdolny do odczuwania niepokoju.- Dobrze.Wszyscy gotowi? - Jego dwaj mali towarzysze nie sprawiali wrażenia armii, z którą można ruszyć na podbój tej fortecy.Chochlak prawdopodobnie ucieknie przy pierwszej oznace jakiegokolwiek niebezpieczeństwa.Dennis wygładził na sobie mundur strażnika, opuścił hełm niżej na oczy, potem ruszył naprzód.Nie musiał pomagać robotowi nawet przy wejściu na schody.Ta maszyna rzeczywiście zaczęła mieć niemal cudowne zdolności.„Muszę ją zabrać na Ziemię, gdy to wszystko się skończy, i dokładnie zbadać, co się z nią stało! - pomyślał.*Księżniczka Linnora nie miała wielkiego wyboru - musiała w końcu zacząć korzystać z niektórych ze zgromadzonych w jej pokoju wspaniałych przedmiotów.Usiadła przy bardzo starej toaletce i spojrzała na swoje odbicie w liczącym setki lat lustrze.Nie chciała pomagać w doskonaleniu rzeczy należących do człowieka, który ją więził, ale tak niewiele miała tutaj, w tym eleganckim pokoju, zajęć.Stwierdziła, że szczotkowanie włosów jest zupełnie dobrym sposobem zabijania czasu.Poprzednio ten pokój był zajmowany przez jedną z metres barona.Gust tej wiejskiej dziewczyny odcisnął się ciężkim piętnem na jego wyglądzie.Po miesiącu uwięzienia Linnora miała już dość jaskrawych kolorów i przesadnych dekoracji.Usunęła najbardziej krzykliwe z nich i skoncentrowała się na swym własnym wyobrażeniu tego pokoju.Używanie niewielkiej części mocy, żeby uczynić to więzienie nieco bardziej znośnym, było dla niej jakby formą obrony.Kremer wyraźnie chciał ją złamać metodą małych kroczków.I Linnora wcale nie była pewna, czy potrafi temu zapobiec.Był człowiekiem o bardzo silnej woli, poza tym trzymał w swych rękach jej życie.Podniosła wspaniałą, antyczną szczotkę i przeciągnęła nią po włosach, przyglądając się swemu odbiciu w lustrze i próbując wymyślić jakiś sposób na obronienie się przed zalotami Kremera, gdy wreszcie wstanie z łóżka, a gdyby jej się to udało - na zapobieżenie sytuacji, w której zostałaby użyta przeciw własnemu ludowi jako zakładniczka.Skoncentrowała się na widzeniu w lustrze Prawdy.Była to taka drobna zemsta.Następne osoby, które będą się w nim przeglądać, zobaczą więcej niż tylko przelotne odbicia swych postaci.Patrzyła na młodą kobietę, która popełniała błędy.Od tego dnia, w którym odjechała samotnie na poszukiwanie tej dziwnej rzeczy, która, jak wyczuła, pojawiła się w ich świecie - od tego dnia, w którym została schwytana przez ludzi barona Kremera - popełniła mnóstwo błędów.Przypomniała sobie, jakim wzrokiem patrzył na nią Dennis Nuel w czasie, który upłynął między przyjęciem a pojawieniem się powietrznego potwora.Została przekonana logicznym wywodem diakona Hoss'ka, uwierzyła, że czarownik jest złym człowiekiem.Ale być może do kogoś, kto przybył z tak daleka, należy stosować inną logikę niż ta najbardziej oczywista?A jeżeli istnieją inne sposoby na tworzenie rzeczy nie podlegających rozkładowi niż zamykanie w nich ludzkiej energii życiowej?Czy zły człowiek mógłby walczyć w ten sposób w jej obronie?Tej nocy, gdy pojawił się powietrzny potwór, czarownik zaatakował Kremera.Linnora wciąż nie bardzo mogła zrozumieć, co naprawdę się stało.Czy Dennis Nuel przyzwał latającą, ognistą bestię widząc, co się dzieje na balkonie kilka pięter wyżej? Chciałaby uwierzyć, że tak właśnie było, ale w takim razie dlaczego czarownik musiał ciskać kamieniami, żeby wreszcie powalić Kremera? I dlaczego potwór odleciał pozwalając, żeby strażnicy schwytali jego pana?Odłożyła szczotkę, potrząsając głową do swego odbicia w lustrze.Prawdopodobnie nigdy nie pozna odpowiedzi na te pytania.Strażnicy sprzed jej drzwi powiedzieli, że Nuel jest w ciemnicy i że właściwie można go już uważać za martwego.Ujęła klasmodion i zaczęła bezmyślnie potrącać struny, wyzwalając pojedyncze, nie łączące się w żadną całość nuty.Nie bardzo była w nastroju do śpiewu.W wieczornej ciszy pałacu było jakieś napięcie, jakby miało się coś wydarzyć.W ciemności nocy wisiało niebezpieczeństwo, coraz silniejsze i bardziej realne! Przestała grać, wytężając zmysły.Zza drzwi jej pokoju dobiegł dziwny, wysoki dźwięk.Potem coś upadło ciężko na podłogę korytarza.Linnora podniosła się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]