[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Prawda, jaki wspaniały krajobraz?Bel-Tran zachwiał się, zamknął oczy i odzyskał równowagę.-Egipt odsłania się z wysokości piramidy -mówił dalej wezyr.-Czy zauważyłeś wyraźną granicę między uprawami a pustynią, między ziemią czarną i czerwoną, między domeną Horusa i Seta? A przecież oni są nierozdzielni i wzajemnie się uzupełniają.Ziemia uprawna odsłania odwieczny taniec pór roku, pustynia ogień niezmienności.-Czemuś mnie tu sprowadził?-Znasz nazwę tej piramidy?-Nic mnie to nie obchodzi.-Nazywa się "obserwatorką dwóch krajów".Spoglądając na nie, tworzy ich jedność.Jeśli starożytni poświęcili tyle wysiłku wybudowaniu tego monumentu, jeśli my budujemy świątynie i domostwa wieczności, to dzieje się tak dlatego, że bez ich obecności niemożliwa jest wszelka harmonia.-Niepotrzebne zbiorowisko kamieni.-To fundament naszego społeczeństwa.Zaświaty są natchnieniem naszych rządów, wieczność kieruje naszymi działaniami, bo codzienność nie wystarcza, by nakarmić ludzi.-Niemodny idealizm.-Twoja polityka zrujnuje Egipt i splami ciebie, Bel-Tranie.-Opłacę sobie najlepszych praczy.-Plam na duszy nie można tak łatwo zmyć.-Jesteś kapłanem czy premierem?-Wezyr jest kapłanem Maat.Ta bogini prawości nigdy cię nie oczarowała?-Prawdę mówiąc, nienawidzę kobiet.Jeśli nie masz mi nic innego do powiedzenia, schodzę.-Sądziłem, że jesteś moim przyjacielem, kiedy pomagaliśmy sobie wzajem.Wtedy byłeś tylko fabrykantem papirusu, a ja małym sędzią, zagubionym w wielkim mieście.Nie zastanawiałem się nawet nad twoją szczerością.Wydawałeś mi się ożywiony prawdziwą wiarą w swoje zadanie, w służbę narodowi.Wspominając ten czas, nie mogę uwierzyć, że nieustannie kłamałeś.Zerwał się silny wiatr.Bel-Tran, tracąc równowagę, uczepił się Pazera.-Grałeś komedię od naszego pierwszego spotkania.-Miałem nadzieję cię przekonać i wykorzystać.Przyznaję, że się zawiodłem! Twój upór i ciasnota poglądów bardzo mnie rozczarowały.Nietrudno było tobą manipulować.-Mniejsza o przeszłość.Bel-Tranie, zmień własne życie.Poświęć swoje umiejętności służbie faraonowi i ludowi Egiptu, zrezygnuj z przesadnych ambicji, a zaznasz szczęścia ludzi prawych.-Cóż za głupie słowa.Mam nadzieję, że sam w to nie wierzysz.-Czemu prowadzić naród ku nieszczęściu?-Wprawdzie jesteś wezyrem, ale nie znasz smaku władzy.Ja znam.Ten kraj należy do mnie, bo potrafię narzucić mu własne zasady.Wiatr zmuszał obu mężczyzn, by mówili głośno, starannie oddzielając słowa.W dali gięły się drzewa palmowe, ich gałęzie plątały się i jęczały.Wznoszące się wiry piasku atakowały piramidę.-Zapomnij o własnym interesie, Bel-Tranie.Zaprowadzi cię do nicości.-Twój mistrz Branir nie byłby dumny z ciebie i twego braku inteligencji.Pomagając mi, dowiodłeś własnej niekompetencji.Teraz, zaklinając mnie w ten sposób, dowodzisz własnej głupoty.-Czy to ty go zabiłeś?-Nigdy nie brudzę sobie rąk, Pazerze.-Nie wymawiaj nigdy imienia Branira.W oczach Pazera Bel-Tran dojrzał własną śmierć.Przerażony cofnął się o krok i stracił równowagę.Pazer chwycił go za rękę.Naczelnik Podwójnego Białego Domu schodził w dół z bijącym sercem, czepiając się każdego kamienia.Czuł na sobie spojrzenie wezyra Egiptu, a wokół szalał wiatr przed burzą.ROZDZIAŁ 43Od końca maja woda Nilu była zielona.Pod koniec czerwca stała się brunatna, pełna błota i mułu.Przerwano prace na polach.Wraz z zakończeniem omłotów zaczął się okres długich wakacji.Ci, co zechcą powiększyć swoje dochody, wyruszą do pracy na wielkie budowy, gdy tylko wylew ułatwi transport olbrzymich bloków kamienia, które przewożono statkami.Wszyscy niepokoili się: czy poziom wody będzie wystarczający, by napoić spragnioną ziemię i uczynić ją płodną? Żeby zyskać łaskę bogów, mieszkańcy wsi i miast ofiarowywali rzece małe figurki z wypalanej gliny lub fajansu, przedstawiające tłustego mężczyznę o obwisłych piersiach, w wianku na głowie.Symbolizował Hapi, siłę wylewu, zdumiewającą moc, która zazieleni uprawy.Za dwadzieścia dni, około dwudziestego lipca, Hapi tak się rozrośnie, że zaleje Oba Kraje i zmieni Egipt w rodzaj olbrzymiego jeziora, gdzie wszyscy ze wsi do wsi pływają łodziami.Za dwadzieścia dni Ramzes abdykuje na rzecz Bel-Trana.Wezyr głaskał swego psa, zbrojnego w kość, którą ogryzł, wylizał, ukrył, a potem wyciągnął z kryjówki.Zuch też odczuwał skutki tego okresu, pełnego lęków i niepewności.Pazer trapił się o przyszłość swoich wiernych towarzyszy.Kto zaopiekuje się psem i osiołkiem, kiedy jego aresztują i deportują? Wiatra Północy, który już przyzwyczaił się do spokojnej emerytury, wyślą na zakurzone szlaki, żeby nosił wielkie ciężary
[ Pobierz całość w formacie PDF ]