[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do tego, ponieważczęść lądu jest niestabilna, dochodzą inne problemy.Ocean nadkrusza i zabierajedne grunty, inne podmywa i bardzo zasala wodę.Ocieplający się klimat spra-wia, że systematycznie podnosi się poziom morza.Od czasu do czasu nawiedzaich też trzęsienie ziemi.Po niegdysiejszej płaskiej i piaszczystej plaży zostałojuż tylko wspomnienie, podobnie jak po biurowych i mieszkalnych budynkach,usytuowanych blisko wody.Jak wszystkie przybrzeżne miasteczka świata, Oli-var potrzebuje specjalnej pomocy.Kiedyś miało swoją wyższą klasę średnią: bia-łą, oświeconą społeczność, którą stać było na trwonienie wielu dóbr i wpływów.Dziś nawet politycy, którym pomagało zwyciężać w wyborach, nie staną w obro-nie jego interesów.Cały stan, kraj, cały świat potrzebuje pomocy powtarzająw kółko.Więc na co, u licha, skarży się i biadoli jakieś niewielkie Olivar?O dziwo bogatsze i mniej zagrożone geologicznie osady jakoś uzyskują po-moc: płyną fundusze na budowę grobli i wałów przeciwpowodziowych, środki naewakuację na wszystko, co się należy.Leżące między morzem a Los AngelesOlivar z jednej strony zalewa tylko słona woda, a z drugiej fale zdesperowanejbiedoty.Jedynym niezawodnym zródłem, z którego olivarczycy czerpią zdatną doużytku wodę, jest zasilana energią słoneczną stacja odsalania, położona na rów-niejszym i bardziej stabilnym lądzie.Jednak przecież żadne miasto nie obroni się własnymi siłami przed wdziera-jącym się coraz bardziej w głąb lądu oceanem, kruszejącą glebą, podupadającągospodarką i napływem zgnębionych uchodzców.Z czasem sytuacja w Olivarzaczęła przypominać naszą: dla tych niewielu, którzy jeszcze mieli pracę pozadomem, dojeżdżanie do niej i powrót stały się ogromnym zagrożeniem jakimśkoszmarnym wyzwaniem.Ale musieli je nieustannie podejmować, dzień w dzieńna nowo.Wtedy na scenę wkroczyli ludzie z KSF.Po wielu obietnicach, niezliczonychtargach i sporach prawnych wystraszeni, podejrzliwi, ale pełni nadziei wyborcywspólnie z oficjelami Olivar zgodzili się na przejęcie i wykupienie przez KSF.KSF zamierza rozbudować ich zakład odsalania do rozmiarów prawdziwego gi-ganta, uczynić go jednym z największych w kraju.Kompania ma w planach zdo-minowanie gospodarki rolnej, sprzedaży wody, energii wiatru i słońca niemalna całym południowym zachodzie, gdzie za grosze wykupiła już rozległe poła-cie żyznej, ale pozbawionej wilgoci ziemi.Na razie Olivar to tylko jeden z jejpomniejszych przyczółków, z którego jednak może czerpać już chętną do pracyi wykształconą siłę roboczą: młodych ludzi, parę lat starszych ode mnie, z bardzoograniczonymi naturalnie nie tak jak nasze perspektywami na przyszłość.97Do tego ten ogromny dawniej publiczny obszar, który teraz kontrolują.Chcąprzejąć na własność największe zródła wody, zakłady energetyczne, a także prze-mysł i przedsiębiorczość rolniczą w regionie, na którym większość ludzi postawi-ła już krzyżyk.Roztoczyli dalekosiężne plany, a mieszkańcy Olivar zdecydowali,że staną się ich częścią, godząc się na zarobki o wiele niższe od pułapu, do które-go przywykli w zamian za bezpieczeństwo, pewne zapasy żywności, miejscapracy i pomoc w zmaganiach z żywiołem Pacyfiku.Mimo to są w Olivar ludzie, którym nie podoba się ta odmiana.Znają z histo-rii los pierwszych amerykańskich kompanijnych miasteczek, w których pózniejzałożycielskie kompanie oszukiwały i wyzyskiwały ludność.Tym razem ma być inaczej.Mieszkańcy Olivar nie są przecież zubożałymii zastraszonymi ofiarami.Potrafią dbać o swoje interesy, troszczyć się o swą wła-sność i prawa.To wykształceni ludzie, którzy nie chcą żyć w postępującym cha-osie, jaki ogarnął resztę okręgu Los Angeles.Tak właśnie, robiąc publiczny spek-takl z zaprzedania się KSF, mówiło kilkoro z nich w radiowym reportażu, któregosłuchaliśmy wszyscy wczoraj wieczorem. %7łyczę im szczęścia odezwał się tato ale na dłuższą metę nie wyjdzieim to na dobre. O co ci chodzi? spytała z naciskiem Cory. Według mnie to wspaniałypomysł.Właśnie tego nam trzeba.%7łeby tylko znalazła się wielka kompania, którachciałaby zrobić to samo z Robledo. Nie powiedział ojciec. Dziękować Bogu, to nam nie grozi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]