[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podobało mu się jak mięśnie ramion Aleca poruszały siępod kurtką.(Czasami był płytki).Cieszył się, że Alec chciał przyjść.Przyjął, że Alec będzie zachwyconypretekstem, aby uciec z niewygodnej randki, ale być może zle odczytał tę sytuację.Magnus rzucił pieniądze na stół, kiedy Alec wydał z siebie odgłos sprzeciwu,więc uśmiechnął się.- Proszę powiedział.- Nie masz pojęcia jak bardzo zdzieram z Nephilim zamoje usługi.Tak jest sprawiedliwie.Chodzmy.Kiedy wychodzili przez drzwi usłyszeli jak kelner krzyczy do ich pleców: Prawa wilkołaków!***Zwykle w piątkowe wieczory Beauty Bar był pełen ludzi, lecz osoby, którewychodziły z lokalu, nie robiły tego w wyniku potrzeby zaczerpnięcia świeżegopowietrza, zaspokojenia tytoniowego głodu lub w celu nawiązania krótkiejpogawędki.Gromadzili się pod białym szyldem, na którym widniał czerwony,koślawy napis Beauty , a pod nim coś, co wyglądało jak złota głowa Meduzy.Całyten tłum był pełen ludzi, wyglądających jakby szukali drogi ucieczki, jednak ci,którzy się zatrzymali, stali jak wryci, przesiąknięci przerażającą fascynacją.Jakaś dziewczyna szarpnęła Magnusa za rękaw i spojrzała na niego, nasztucznych rzęsach miała srebrny brokat.- Nie wchodz tam - szepnęła.- W środku jest potwór.Ja jestem potworem, pomyślał Magnus.Potwory to jego specjalność.Lecz nie powiedział tego na głos.Zamiast tego rzekł:- Nie wierzę ci.- Wszedł do środka.Mówił prawdę: Nocni Aowcy, nawet Alec,być może uważali Magnusa za potwora, lecz on sam w to nie wierzył.Nauczył się wto nie wierzyć, nawet jeśli jego matka, mężczyzna, którego nazywał ojcem i tysiąceinnych ludzi mówili mu, że tak jest.Magnus nie uwierzyłby też, że znajdująca się wlokalu dziewczyna była potworem, nieważne jak wyglądała dla Przyziemnych iNephilim.Miała duszę, a to oznaczało, że zasługiwała na ratunek.W barze było ciemno, i w przeciwieństwie do oczekiwań Magnusa, niewszyscy stamtąd wyszli.Na co dzień, wieczorami, Beauty Bar był kiczowatymmiejscem, pełnym roześmianych ludzi, przychodzącym, by zrobić im manicure,usadowieni na krzesłach wyglądających jak masywne, staromodne krzesłafryzjerskie, z suszarkami przymocowanymi na ich tyle, lub tańczący na podłodzewyłożonej na przemian czarnymi i białymi kafelkami, przez co przypominałaszachownicę.Dziś nikt nie tańczył, a krzesła były puste.Magnus zerknął na plamę naczarno-białej posadzce i zobaczył, że płytki wysmarowane są jasnoczerwoną krwią.Spojrzał na Aleca, by sprawdzić, czy też to zauważył, lecz chłopak nerwowoprzestępował z nogi na nogę.- Wszystko w porządku?- Zawsze to robię z Isabelle i Jace'em - powiedział Alec.- A teraz ich tu nie ma.I nie mogę po nich zadzwonić.- Dlaczego nie? - zapytał Magnus.Alec zarumienił się w chwili, kiedy Magnus uświadomił sobie, co chłopak miałna myśli.Alec nie mógł wezwać przyjaciół, bo nie chciał, by wiedzieli, że jest narandce z Magnusem.A zwłaszcza Jace.Niezbyt dobrze mu się o tym myślało, ale tobyła sprawa Aleca.Magnus nie chciał również, by jakikolwiek inny Nocny Aowcawpadł i wymierzał swoją sprawiedliwość, ale wiedział, co czuje Alec.Z tego, cowidział, obserwując jego ostentacyjną siostrę i Jace'a, był pewien, że Alexanderzawsze ich chronił, broniąc przed konsekwencjami ich własnych nieprzemyślanychczynów, a to oznaczało, że Alec skupiał się tylko na obronie, nie na ataku.- Zwietnie sobie poradzisz bez nich - zachęcił go Magnus.- Mogę ci pomóc.Alec wyglądał nieco sceptycznie, słysząc to, co było śmieszne, ponieważ toMagnus władał magią, o której Nocni Aowcy lubili zapominać, od kiedykoncentrowali się tylko na swojej wyniosłości.Lecz kiwnął głową ze zrozumieniem,lekko zdziwiony, że zawsze, kiedy Magnus chciał wziąć sprawy w swoje ręce, Alectylko wyciągał rękę lub szedł nieco szybciej, stając przed Magnusem w postawieobronnej.Ci, którzy pozostali w środku, rozpłaszczyli się na ścianie, jakby ich tamprzypięto, nieruchomi z przerażenia.Ktoś płakał.Nagle, z tyłu baru, dobiegł do nich niski, silny ryk.Alec podążył w jegokierunku, ze zwinnością i szybkością Nocnego Aowcy, a Magnus za nim.Salon udekorowany był czarno-białymi obrazami kobiet z lat pięćdziesiątych, az sufitu zwisała kula dyskotekowa, która oczywiście nie zapewniała potrzebnegooświetlenia.Oprócz tego znajdowała się tu pusta, zbudowana z pudeł scena i stojącalampa - jedyne zródło prawdziwego światła.Pośrodku pomieszczenia stały kanapy, wtylnej jego części krzesła, a całość spowijały cienie.Jeden z nich się poruszał, wydając z siebie cichy ryk.Alec skradał się w jegokierunku, a wilkołak warknął, co oznaczało wyzwanie.Nagle szczupła dziewczyna z długimi, kręconymi, ciemnymi włosami,podążając śladem wstążek i krwi, rzuciła się w ich kierunku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]