[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeden z nich wykręcił mi ręce, jakby chciał mizałożyć kajdanki.Rozluzniłam mięśnie najbardziej, jak umiałam,w nadziei że on rozluzni swoje i będę miała szansę go odepchnąć.Aleuścisk nie zelżał nawet na chwilę.Byłam teraz jak ruchomy cel: trzech z nich popychało mniekorytarzem, a pozostali bili przy każdej okazji.Z zimną krwiąpomyślałam, że gdybym miała szansę ich zabić, zrobiłabym to bezwahania.I tylko moc tej myśli dawała mi siłę.Potknęłam się z sześć razy,ale na szczęście się nie przewróciłam.Od razu było wiadomo, dokąd mnie prowadzą.Z powrotem na strychGavina.Zrozumiałam, że raczej nie zabiją mnie od razu.Najbardziejprawdopodobny scenariusz wyglądał tak, że zamkną nas przynajmniej natrochę w tym samym pomieszczeniu.Ogarnęła mnie rozpacz, alenajbardziej bałam się o Gavina.Czas, który tam spędził, już i tak mocnogo nadwyrężył.Nie podobało mi się to, co nas czekało.Trudno byłomyśleć, kiedy ciągle mnie popychali, bili i kopali.Ale w jakiejś małej,jasnej części mózgu zastanawiałam się, czy jesteśmy już bardzo bliscyśmierci.Teraz mogli nas trzymać jedynie po to, żeby dopaść SzkarłatnegoPryszcza.Uznałam jednak, że równie dobrze mogli się nas pozbyć,a potem wyruszyć na poszukiwania Pryszcza z jakąś nową strategią.Przynajmniej mogłam trochę pomóc Gavinowi, dodać mu sił, żeby zniósłto, co nas czekało.Tak czy inaczej, nie było sensu stać obok drabiny i dać się stłuc donieprzytomności.Gavin wszedł pierwszy, za nim ruszył jeden z nich,a potem ja.%7łołnierz wepchnął mnie do pomieszczenia i zatrzasnął za mnądrzwi.Usłyszałam zgrzyt klucza obracanego w zamku.Włączyłam światłoi ponuro spojrzałam na Gavina.Nie płakał, ale wydawał się jeszczebardziej kruchy i roztrzęsiony.Całkiem jakby rozpływał się na moichoczach.Obejrzałam swoje siniaki.Na tym etapie miałam głównie czerwoneślady i zadrapania, ale wiedziałam, że niedługo zmienię się w galerięsztuki utrzymaną w barwach czerwieni, fioletu, szarości i brązu.Naszczęście w pokoju brakowało lustra.Byłam obolała, zmęczona,wystraszona i przybita.Powoli docierałam do dna swojego wewnętrznegorezerwuaru sił, do kałuż i wodorostów, z których niewiele możnawycisnąć.Ale musiałam znalezć wystarczająco dużo siły, żeby starczyło dla nasobojga.Wiedziałam, że Gavin tysiąc razy przetrząsnął ten pokójw poszukiwaniu drogi ucieczki, ale i tak musiałam to zrobić, na wszelkiwypadek.Przesunęłam rękami po ścianach, szukając słabych punktów.Gavin tylko pokręcił głową, jakby chciał powiedzieć: To strata czasu.Pomacałam drzwi i trochę nimi potrząsnęłam, żeby sprawdzić, czy nieudałoby się ich wyważyć.Były dość mocne, ale uznałam, że nie wszystkostracone.Sam Gavin nie miałby żadnych szans, ale we dwoje chybazdołalibyśmy je trochę naruszyć.Jedynymi meblami na strychu były składane łóżko, stolik nakrzywych nogach i zielony, dość wysoki taboret.Stanęłam na nimi popchnęłam sufit, a potem przesunęłam się w inne miejscei spróbowałam jeszcze raz.Zwiadomość, że Gavin jest za niski, żeby tozrobić, dała mi nadzieję na znalezienie czegoś, co jemu umknęło.Przesuwałam taboret z dziesięć razy, próbując w różnych miejscach sufitu.W tym wypadku szanse też wydawały się małe, ale uznałam, żeznalezienie drogi ucieczki przez dach jest co najmniej możliwe. Zeszłam z taboretu i spytałam Gavina: Co oni robią w ciągu dnia? Jak często tu przychodzą?Miałam świadomość, że to, jak go traktowali wcześniej, może sięteraz zmienić, ale wiedza to siła, a moje zasoby wiedzy były bardzo skąpe.Gdy usłyszałam jego odpowiedz, zrobiło mi się słabo.Jeśli jużwcześniej nie znosiłam tych ludzi i bałam się ich tych terrorystówi porywaczy dzieci to teraz naprawdę zaczęłam ich nienawidzić.Wyglądało na to, że Gavin miał szczęście, jeśli dostał dwa posiłki dzienniei tylko przy okazji dostaw jedzenia składano mu wizyty.Cztery razywyprowadzili go na podwórko, żeby zaczerpnął świeżego powietrza, alekiedy znalazł się w tym domu, nawet takie wyjścia się skończyły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]