[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie chcesz, żeby ludzie my-65śleli, że to ty? Dlaczego mieliby tak myśleć? spytała Anna, a jej twarz pokryła się rumień-cem. Wiesz, jacy są ludzie! odparła pani Oliver. Trzy niewinne osoby będą podejrzane na równi z mordercą. Wciąż nie mogę zrozumieć, dlaczego przychodzi pani właśnie do mnie? Ponieważ, według mojej opinii, dla pozostałych dwojga to nie ma znaczenia.PaniLorrimer należy do kobiet, które cały dzień grają w brydża w klubach.Takie kobietymuszą być opancerzone i bardzo dobrze potrafią o siebie zadbać.A poza tym jest sta-ra.Nie ma większego znaczenia, czy będzie się ją podejrzewać.Co innego dziewczyna.Przed nią jest całe życie. A major Despard? Phi! To mężczyzna! Nigdy nie troszczyłam się o mężczyzn.Sami potrafią zadbaćo siebie.I uważam, że robią to nadzwyczaj dobrze.Ponadto major Despard lubi niebez-pieczne życie.Ma je teraz na miejscu, nie musi jechać nad Irrawaddy& a może chcia-łam powiedzieć Limpopo? Wiesz, co mam na myśli tę żółtą rzekę afrykańską, którąmężczyzni tak bardzo lubią.Nie, nie zawracałabym sobie głowy żadnym z tych dwoj-ga. Jest pani bardzo dla mnie miła rzekła wolno Anna. To morderstwo zupełnie załamało Annę.Jest ogromnie wrażliwa powiedzia-ła Rhoda. Myślę, że ma pani stuprocentową rację.Zawsze lepiej coś zrobić, niż sie-dzieć myśląc o całej sprawie. Jasne, że lepiej potwierdziła pani Oliver. Prawdę mówiąc, nigdy dotąd niespotkałam się z prawdziwym morderstwem.I nie sądzę, aby autentyczne morderstwomnie interesowało.Jestem przyzwyczajona grać fałszywymi kośćmi& rozumiecie, comam na myśli.Nie zamierzam jednak dać się wyłączyć z tej gry i pozostawić całą za-bawę trzem panom.Zawsze twierdziłam, że gdyby kobieta stała na czele ScotlandYardu& Tak? spytała Rhoda pochylając się naprzód z otwartymi ustami. Jeżeli panibyłaby szefem Scotland Yardu, to co by pani zrobiła? Natychmiast aresztowałabym doktora Robertsa& Tak? Jednak nie jestem głową Scotland Yardu powiedziała pani Oliver, wycofując sięz niebezpiecznego gruntu. Jestem osobą prywatną& Ależ nie tylko! zawołała Rhoda, pochlebiając jej z zażenowaniem. Tak więc my ciągnęła pani Oliver trzy prywatne osoby, same kobiety, prze-konamy się, ile potrafimy zdziałać, jednocząc swoje wysiłki.Anna Meredith skinęła głową w zamyśleniu.66 Dlaczego sądzi pani, że Roberts zabił pana Shaitanę? Jest odpowiednim człowiekiem odpowiedziała pani Oliver natychmiast. Czy nie myśli pani jednak& Anna zawahała się. Może lekarz mógłby&Mam na myśli, że łatwiej byłoby mu podać truciznę. Wcale nie.Trucizna, wszelkie leki, wskazują wprost na lekarza.Popatrz, jak onizostawiają pudełka niebezpiecznych leków w samochodach w całym Londynie i do-puszczają, aby je skradziono.Właśnie dlatego, że jest lekarzem, zatroszczył się, żeby niebyło to nic związanego z medycyną. Rozumiem powiedziała Anna z powątpiewaniem. Ale jak pani myśli, dla-czego chciał zabić pana Shaitanę? Ma pani jakiś pomysł? Pomysł? Mam mnóstwo pomysłów.W tym cała trudność.Nigdy nie potrafię wy-myślić jednej fabuły na raz.Zawsze mam przynajmniej pięć i wybór między nimi jestmęczarnią.Potrafię wyobrazić sobie co najmniej sześć wspaniałych powodów morder-stwa.Kłopot polega na tym, że nie mam najmniejszego pojęcia, który jest właściwy.Może Shaitana był lichwiarzem? Wyglądał ślisko.Roberts był w jego szponach i za-bił go, ponieważ nie mógł zdobyć pieniędzy na zwrot pożyczki.Albo może Shaitanauwiódł jego siostrę lub córkę.A może Roberts był bigamistą i Shaitana o tym wiedział.Możliwe też, że Roberts poślubił kuzynkę Shaitany i dzięki niej odziedziczy całe pienią-dze Shaitany.Albo& Ile już było? Cztery odparła Rhoda. Albo to naprawdę dobry pomysł przypuśćmy, że Shaitana znał jakąś tajem-nicę z przeszłości Robertsa.Być może nie zwróciłaś uwagi, moja droga, ale Shaitana po-wiedział coś dosyć szczególnego podczas obiadu, tuż przed taką niezręczną ciszą.Anna schyliła się, aby połaskotać gąsienicę. Chyba nie pamiętam. Co on powiedział? spytała Rhoda. Coś& co to było?& O wypadku i truciznie.Nie przypominasz sobie?Anna zacisnęła lewą rękę na oparciu wiklinowego krzesła. Przypominam sobie coś w tym rodzaju powiedziała spokojnie. Kochanie wtrąciła Rhoda powinnaś włożyć żakiet.To już nie jest lato.Idzi się ubierz.Anna potrząsnęła głową. Jest mi ciepło.Jednak kiedy mówiła to, lekko zadrżała. Oto moja teoria ciągnęła pani Oliver. Umiera jakiś pacjent i orzekają przy-padkowe otrucie się; w rzeczywistości była to robota doktora.Zmiem twierdzić, żew ten sposób zamordował on wielu ludzi.Na policzkach Anny pojawił się nagły rumieniec. Czy wszyscy lekarze mordują masowo swoich pacjentów? Wydaje mi się, że mia-67łoby to godny pożałowania efekt, jeśli chodzi o ich praktykę. Rzecz jasna, musiałby istnieć powód odparła niejasno pani Oliver. Sądzę, że pomysł jest absurdalny rzekła szorstko Anna. Melodramatyczny. Ależ Anno! skarciła ją Rhoda i spojrzała przepraszająco na panią Oliver. Spróbuj zrozumieć.Spróbuj zrozumieć mówił jej wzrok skruszonego spaniela. Myślę, że to wspaniały pomysł powiedziała poważnie. A lekarz mógłby zdo-być coś, co nie zostawia śladów, prawda? Och! zawołała Anna.Obydwie kobiety spojrzały na nią pytająco. Przypomniało mi się jeszcze coś.Pan Shaitana wspominał, że lekarze mają dużookazji w laboratorium.Musiał mieć coś na myśli. To nie Shaitana mówił o tym zaprzeczyła pani Oliver lecz major Despard.W tym momencie usłyszała odgłos kroków na ścieżce i odwróciła głowę. No, no! wykrzyknęła. O wilku mowa!Zza rogu domu wyszedł właśnie major Despard.ROZDZIAA XIIIDrugi gośćNa widok pani Oliver major Despard trochę się zmieszał.Pod opalenizną jego twarzprzybrała kolor ciemnoczerwony.Był tak zakłopotany, że zachowywał się nieco szorst-ko. Proszę wybaczyć, panno Meredith powiedział. Dzwoniłem do drzwi, alenikt nie odpowiadał.Właśnie tędy przejeżdżałem i pomyślałem, że mógłbym wpaść dopani. Przykro mi, że nikt nie otworzył panu drzwi odparła Anna. Nie mamy słu-żącej, a kobieta do cięższych prac przychodzi tylko rano.Przedstawiła Desparda Rhodzie. Napijmy się herbaty zaproponowała wesoło Rhoda. I lepiej wejdzmy, bo robisię chłodno.Poszli do domu.Gdy Rhoda znikła w kuchni, pani Oliver zauważyła: Co za zbieg okoliczności, to nasze spotkanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]