[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzisiaj nie chcę, byś dla mnie krwawił się na nowo,Dzisiaj mi jest potrzebne tylko twoje słowo.Ja wiem, że Berenika, pomna przysług wielu,Myśli zawsze o tobie jak o przyjacielu,Poza mną tylko ciebie widuje i słucha;Rzec można: jednegośmy i serca, i ducha.Więc w imię tej przyjazni tak pięknej i trwałej,Przez ten wpływ, który zawsze nad królową miałeś,Przemów do niej ode mnie.ANTIOCHChcesz, bym przed nią stanął,A jam się z nią na zawsze pożegnał dziś rano.TYTUSMusisz w moim imieniu pójść raz jeszcze do niej.ANTIOCHMów z nią sam.Znasz królowej afekt niezmieniony.Po co masz się wyrzekać rozkoszy wyznania,%7łe miłujesz, że serce się do serca skłania?Z niecierpliwością czeka na ciebie królowa.Ja ręczę za jej zgodę, choć nie rzeknę słowa:Wiem z jej zwierzeń, że rękę odda cezarowi,Jeśli on tylko zechce, rzeknie, postanowi.TYTUSCóż bym ja dał za rozkosz taką, przyjacielu!Byłbym wtedy szczęśliwszy od szczęśliwych wielu.Tak mi ta miłość dzisiaj rozpaliła duszę,Dziś, kiedy Bereniki mej wyrzec się muszę.ANTIOCHNie rozumiem.TYTUSOt, losy wzięły postać nową.Już nie dla mnie są śluby z judejską królową.Nadaremnie łudziłem się szczęścia obrazem;Jutro wraz z Berenika odjedziecie razem.ANTIOCHNiepodobna!TYTUSAch, wielkość.gorzki dar niebiosów.Jestem dziś władcą świata, rządcą jego losów,Mogę z królów igraszkę swą czynić bezwolną,Tylko mi własnym sercem rozrządzać nie wolno.226Rzym, nienawidząc królów tym silniej, im dłużej,Gardzi największym pięknem zrodzonym w purpurze;Blaski, co się w koronie wielu przodków żarzą,Bezczeszczą moją miłość, oczy ludu rażą.Zresztą mogę miłostek szukać tam, gdzie zechcę.Wśród Rzymianek Rzym piękność waży sobie lekceI choćby najmniej godną przyzwoli na tronie,Byle była zrodzona w jego własnym łonie.Sam Juliusz się nie oparł tej przemożnej fali;Gdy więc jutro królowa stąd się nie oddali,Wtedy lud przyjdzie tutaj do mnie rozwścieczony%7łądać, by odjechała precz w rodzinne stronyNa jego oczach.Na wstyd taki nie pozwolę,Jeśli mam być zwyciężon, to przez własną wolę.%7łem przez osiem dni milczał, bicie serca ciszył,Mogło ją przygotować na to, co usłyszy.Niecierpliwa i z duszą już rozpaczy bliskąChce, abym stanął przed nią, wytłumaczył wszystko.Lecz jak to rzec samemu?! Pomóż mi w cierpieniu.Idz do niej, to, coś słyszał, powiedz w mym imieniu:Dlaczegom milczał, wszystko, zwłaszcza niechwybaczy,%7łe ją twymi ustami żegnam dziś w rozpaczy.Ty bądz jedynym świadkiem naszych łez rozstaniaI ty mi od niej przynieś słowa pożegnania.Unikajmy widzenia w tej srogiej niedoli;Ono by nam skruszyło resztę naszej woli.Jeśli pewność, że nigdy nie zejdzie z mych myśli,Może osłodzić los jej, co się smutkiem kreśli,To jej przysiąż ode mnie, że nad miarę wierny,W bólu bardziej niż ona banita mizerny,Zachowam aż do grobu tkliwą miłość dla niej,A rządy moje będą wieczystym wygnaniem.Jeśli nieba niesyte, że mi ją zabrały,Chcą mnie skazać na żywot długi, nieudały,Ty, który tylko przyjazń składałeś jej w dani,Nie opuszczaj nieszczęsnej w chwilach trudnych dlaniej.Niechaj Wschód ją zobaczy z tobą u jej boku,W triumfie, nie w ucieczce, na ludzkim widoku.I niechaj dobra przyjazń wiecznie żyje waszaWśród częstych wspomnień o mnie.O to się dopraszam.%7łebyś zaś miał swe ziemie tuż przy Berenice,Eufrat będzie stanowił waszych państw granice.Wiem, że senat pamiętny, kim byłeś w potrzebie,Zgodną myślą potwierdzi ten mój dar dla ciebie.Dodam jeszcze Cylicję do twej Komageny.%7łegnaj i miej w opiece ten klejnot bez ceny,Królową mą, jedyne serca pożądanie,Wszystko, co będę kochał, póki życia stanie.227SCENA DRUGAA n t i o c h, A r s a sARSASSprawiedliwość z rąk bogów w końcu cię spotyka.Odjedziesz stąd, lecz z tobą jedzie Berenika.Nie zabranoć królowej nawet dają do rąk.ANTIOCHNiech odetchnę; tak nagły sprawy obrót biorą,%7łe mi prawie, Arsasie, zdziwienia nie staje.To, co ma najdroższego, Tytus mnie oddaje?.Jakże mam wierzyć temu, com słyszał w tych słowach!A choćbym i uwierzył, czy mam się radować?ARSASA mnie trudno uwierzyć twoim niepokojom.Jakież myśli uciesze na przeszkodzie stoją?Czyś mnie zwodził, gdy, idąc dzisiaj z tej komnaty,Po rozstaniu z królową, żałując jej straty,Zmieszany boś odważnie wyznał swe zapały O onej rezolucji mówiłeś mi śmiałej?Chciałeś zbiec, bo ich hymen wróżył ci katusze;Ale hymen zerwany, więc cóż mąci duszę?Toż miłość cię zaprasza do siebie najsłodziej.ANTIOCHMam ją odwiezć do dzierżaw dalekich na Wschodzie.Będę mógł z nią rozmawiać, aż blaski dnia znikną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]