[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Sheeana rzekła: "Nie podoba mi się, że rzucacie mych braci na pastwę Szejtana".Doradca Stiros odparł: "Są składani w ofierze Szej-huludowi!" Sheeana na to: "Szejtanowi!" Tupnęła nogą ze złością.Tuek powiedział: "Dość, Stirosie.Nie chcę już więcej słyszeć tych waśni".Sheeana rzekła: "Kiedy się wreszcie nauczycie?" Stiros chciał coś powiedzieć, ale Tuek gniewnym spojrzeniem nakazał mu milczenie i sam odparł: "Już się nauczyliśmy, Święte Dziecię".Shee­ana powiedziała: "Chcę."- Wystarczy - przerwała Tamalana.Dziewczyna otwarła oczy i czekała w milczeniu.- Wracaj na swoje stanowisko, Kipuno - powiedziała Tamalana.- Naprawdę bardzo dobrze się spisałaś.- Dziękuję, Matko Wielebna.- Kapłani będą zakłopotani - mówiła dalej Tamalana.- Życzenie Sheeany jest dla nich rozkazem, ponieważ Tuek w nią wierzy.Prze­staną używać czerwi jako narzędzi kary.- Ci więźniowie.- wtrąciła Kipuna.- Tak, jesteś rzeczywiście bystra.Ci dwaj więźniowie rozpowiedzą, co się zdarzyło.Opowieść się rozniesie.Ludzie będą mówić, że Sheeana broni ich przed kapłanami.- Czyż właśnie tego nie robi, Wielebna Matko?- Och, zważywszy możliwości, jakimi dysponują.Rozwiną po prostu inne formy kar - chłostę lub konfiskaty.Dzięki Sheeanie strach przed Szejtanem będzie maleć, za to strach przed kapłanami - rosnąć.W ciągu dwóch miesięcy raporty przesłanę Kapitule przez Tamalanę potwierdziły te słowa.Obcinanie przydziałów, szczególnie przydziałów wody, stało się dominującą formą kary - donosiła Tamalana.- Fantastyczne pogłoski docierają do najdalszych zakątków Rakis i wkrótce będziemy o nich słyszeć i na innych planetach.Tamalana wnikliwie rozważyła nastę­pstwa tego raportu.Przeczyta go wiele osób, także tych, które nie da­rzą Tarazy sympatią.Każda Wielebna Matka będzie już mogła wyob­razić sobie to, co nieuchronnie stanie się na Rakis.Liczne oczy widziały przybycie Sheeany z głębi pustyni na grzbiecie dzikiego czerwia.Usiłowania kapłanów, by zachować to w tajemnicy, już od początku skazane były na niepowodzenie.Nie zaspokojona cieka­wość znajdowała własne wytłumaczenia.A domysły często były bar­dziej niebezpieczne od faktów.Wcześniejsze raporty wspominały o dzieciach przyprowadzanych Sheeanie do zabawy.Przesadzone opowieści tych dzieci powtarzano, dodając coraz to nowe zmyślone szczegóły, które z kolei sumiennie przesyłano Kapitule.Dwaj więźniowie, wracając na ulice miasta w nowych, pięknych szatach, wzbogacili tylko rozrastający się mit.Bene Gesserit, mistrzynie w tworzeniu mitów, miały na Rakis gotowy zbiornik energii, którą należało tylko delikatnie wzmocnić i ukierun­kować.Wpoiłyśmy w pospólstwo mit spełnionych marzeń - donosiła Ta­malana.Odczytując swoje najnowsze sprawozdanie, myślała o sło­wach będących dziełem Bene GesseritSheeana jest tą, której tak długo oczekiwałyśmy.Hasło było na tyle proste, że można je było rozpowszechniać, nie obawiając się niepożądanych przeinaczeń.Dziecię Szej-huluda przybyło, by ukarać kapłanów!To było nieco bardziej skomplikowane.Kilku kapłanów zginęło w ciemnych zaułkach w efekcie ogólnego poruszenia.Sprawiło to, że grono duchownych despotów wzmogło czujność i pociągnęło za sobą łatwe do przewidzenia akty terroru.Tamalana myślała też o delegacji kapłanów, która stawiła się przed Sheeaną po tym, jak doradcy Tueka całkiem potracili głowy.Podczas śniadania, które Sheeana jadła z kolejnym ulicznym dzieckiem, wtargnęło siedmiu kapłanów pod wodzą Stirosa.Tamalana przewi­działa to i przygotowała się.Dostarczono jej sporządzone w tajemni­cy nagranie tego incydentu.Głosy słychać było doskonale, każda twarz widoczna.Doświadczone oko Matki Wielebnej mogło nieomal czytać w myślach."Składaliśmy ofiary Szej-huludowi!" - protestował Stiros."Tuek powiedział ci, żebyś się ze mną nie sprzeczał" - ucięła Sheeana.Jakim zadowoleniem napawała kapłanki klęska Stirosa i innych kapłanów!"Ale Szej-hulud." - zaczął Stiros."Szejtan!" - poprawiła go Sheeana z miną, która mówiła wyraźnie: czy ci głupi kapłani zupełnie nic nie wiedzą?"Ależ zawsze myśleliśmy.""Myliliście się!" - Sheeana tupnęła nogą.Stiros udał, że zależy mu na wykładni:"Czy mamy wierzyć, że Szej-hulud, Bóg Podzielony, jest także Szejtanem?""Co za kompletny dureń" - pomyślała Tamalana.Byle podlotek mógł pomieszać mu szyki, czego nie omieszkała zrobić Sheeana:"Każde uliczne dziecko o tym wie, zanim zacznie chodzić!" - oświadczyła wyniośle."Skąd wiesz, o czym myślą uliczne dzieci?" - spytał przebiegle Stiros."To zło każe ci wątpić!" - powiedziała oskarżycielsko Sheeana.Często odpowiadała w ten sposób.Wiedziała z doświadczenia, że za­rzut dotrze do Tueka i Stiros będzie miał kłopoty.Stiros sam o tym wiedział aż za dobrze.Stał z opuszczonymi oczy­ma, a Sheeana powoli i cierpliwie, jak gdyby opowiadała dziecku baj­kę, tłumaczyła mu, że w pustynnym czerwiu gnieździć się może zło albo dobro, a czasem i to, i to.Ludzie mogą się z tym tylko godzić.Nie ludziom bowiem przysługuje moc decydowania o podobnych rzeczach.Stiros posyłał już ludzi na pustynię za głoszenie takich herezji.Z jego twarzy (starannie uwiecznionej na potrzeby analiz zakonu) biło przekonanie, że takie idee wypływały zawsze z rynsztoka, z dna ra­kiańskiego społeczeństwa.A teraz musiał pogodzić się z narzuconym przez Tueka twierdzeniem, że z ust Sheeany płynie ewangeliczna pra­wda!Oglądając nagranie, Tamalana doszła do wniosku, że w kociołku już bardzo ładnie wrze.Stirosem targały wątpliwości; targały wszy­stkimi, prócz ślepo oddanych Sheeanie prostaczków.Szpiedzy z oto­czenia Tueka twierdzili, że zaczyna on wątpić nawet w słuszność swej decyzji skazania historyka-retora Drominda."A może Dromind słusznie w nią wątpił?" - zapytał Tuek otacza­jących go pochlebców."Niemożliwe!" - odpowiadali chórem.Co mieli powiedzieć? Najwyższy Kapłan nie mylił się w takich sprawach.Bóg do tego nie dopuszczał.A jednak Sheeana jego też po­stawiła w niewyraźnej sytuacji.Jednym ruchem ręki zmiotła decyzje wielu jego poprzedników.Wszystko wokół domagało się nowej interpretacji."Co my właściwie o niej wiemy?" - nie dawał mu spokoju Stiros.Tamalana dysponowała pełnym nagraniem ostatniego starcia tych dwóch.Stiros i Tuek dyskutowali do późna w nocy w cztery oczy - jak myśleli - w kwaterze Tueka, wyciągnięci wygodnie w błękitnych żywych fotelach, pojadając maczane w melanżu bakalie.Holograficzne nagranie dokonane zostało w świetle samotnej żółtej lampy dryfowej, unoszącej się nisko nad głowami rozmówców.Światło przy­ćmiono, by nie raziło przemęczonych oczu."Może ten pierwszy raz, kiedy zostawiliśmy ją na pustyni z dudnikiem, nie był odpowiednim sprawdzianem" - rzekł Stiros.Stiros był chytry, Tuek zaś nie wyróżniał się szczególnie skompli­kowanym umysłem."Nieodpowiednim? Co takiego masz na myśli?""Być może Bóg chce, byśmy przeprowadzili inne próby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •