[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A naftę macie? Ostatecznie może być i nafta.- Nafta jest - odpowiedział miejscowy.- Ale panu nie sprzedadzą.,- Dlaczego?- Złamał pan prawo.Wylądował pan w żonie.- Nie mam żadnych złych zamiarów.Jestem tu przelotem.Wszystkie dokumenty mam w porządku.- Nie moja sprawa - odpowiedział miejscowy.- Jestem tylko więźniem.I znowu zabrał się do skopywania ogródka.A Udałow dopiero w tym momencie zauważył naszyty na plecach i piersi rolnika siedmiocyfrowy numer.Trochę go to zaniepokoiło, ale poszedł dalej.Przechodniów było mało.Na Udałowa patrzyli z zaciekawieniem, ale o nic nie pytali.On też milczał.Wszyscy przechodnie byli ubrani na szaro i mieli naszyte numery.W końcu Udałow zobaczył człowieka z książkami pod pachą.Śmiało podszedł do niego, wierząc, że zawsze to łatwiej dogadać się z inteligentem.Zapytał o naftę.Człowiek odpowiedział, że ciężko ją dostać - w kraju nie ma ani samochodowego, ani żadnego innego transportu.Trzy lata temu z rozkazu tyrana wszystkie silniki zostały zniszczone, żeby przestępcy nie mogli z nich skorzystać i uciec z żony.- Czy mam pańską odpowiedź rozumieć w ten sposób, że niechcący wylądowałem na terytorium obozu koncentracyjnego, a wy wszyscy jesteście więźniami?- Rozumuje pan jak najbardziej prawidłowo, przybyszu - odpowiedział inteligent.- Za co pana aresztowano?- Widocznie było za co - odpowiedział wymijająco inteligent.- A poza granicami żony są samochody?- Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie - powiedział inteligent - bo nie wiem, co się dzieje poza żoną.- Czyżby pozbawiono pana prawa do korespondencji? - zdziwił się Udałow.Inteligent skinął głową.- A jak rodzina?- Nie mam rodziny - westchnął inteligent i pospiesznie się oddalił.Pewnie dlatego że do Udałowa podszedł policjant.Można go było rozpoznać po czapce, pałce w ręku i wysokich butach.Pozostałe części jego garderoby były takie same jak u innych więźniów.Numer też miał siedmiocyfrowy.- O co chodzi? - zapytał policjant.Udałow od razu się do wszystkiego przyznał i został aresztowany.Policjant prowadził go główną ulicą obozowego miasta, które niewiele różniło się od zwykłego miasta, tyle że zamiast nazw ulic wisiały numery bloków lub żon, a zamiast numerów domów były napisy „Barak nr 456" albo „Karcer nr 24".Ale nie przeszkadzało to pracować fryzjerom i woźnicom.Chociaż konie też miały swoje numery obozowe.W budynku komendantury obozu poproszono Udałowa, żeby zaczekał, więc usiadł na ławce w wąskim korytarzu.Po jednej stronie siedział ożywiony nastolatek, a po drugiej - kobieta lekkich obyczajów.Jej zawód można było odgadnąć po skróconej szarej spódnicy i głębokim dekolcie w obozowej bluzie.- Dziwi mnie wasz obóz - powiedział Udałow.- Wszyscy zajmują się swoimi sprawami i nikt nie jest poddawany reedukacji.Nastolatek zaśmiał się przypochlebnie, a kobieta chwyciła chłopca za czuprynę i zaczęła nim potrząsać.Trzęsła nim tak dopóty, dopóki ten nie wypluł zegarka Udałowa.Podobnie jak wiele prostytutek była w życiu codziennym bardzo serdeczna.Wrócił policjant i zaprowadził Korneliusza do komendanta.- Co? - zdziwił się Udałow.- Pan też jest więźniem?- Oczywiście - odpowiedział komendant.- I długo pan już siedzi?- Długo - odpowiedział komendant.- Ale pan dostanie o wiele wiecej.- Za co?- Za ucieczkę.- Ale ja nigdzie nie uciekałem.- Przekroczył pan granice obozu? Znaczy się, uciekał pan.- Ale ja ją przekroczyłem do wewnątrz, a nie na zewnątrz!- A czy to nie wszystko jedno, w którą stronę?- No i co teraz będzie?- Po obiedzie zbierze się sąd.A na razie niech pan idzie coś zjeść.Na prawo za rogiem jest sympatyczna knajpka.Sam się tam stołuję.Ma pan pieniądze?- Kredyty międzyplanetarne i radzieckie ruble.- Ruble lepsze - powiedział komendant.- Bardziej stabilne.Niech pan da, rozmienię panu.- Ale jeśli zostałem aresztowany - mówił Udałow, podczas gdy komendant rozmieniał pieniądze - to jak może mnie pan wypuszczać do jadłodajni?- Ja pana nie wypuszczam - odpowiedział rozsądnie komendant.- Pan już jest więźniem.Już pan odsiaduje wyrok.Kobieta lekkich obyczajów czekała na Udałowa przed komendanturą.- Nakarmisz, kawalerze? - zapytała.Udałow nie mógł odmówić dobrej dziewczynie.Zachowywała się przyzwoicie.Lokal okazał się czysty, a jedzenie smaczne.Rozmawiali o różnych głupstwach.Udałow opowiedział jej o swoich problemach, a dziewczyna o swoim nieudanym życiu.Udałow dopił właśnie herbatę i miał zamiar dowiedzieć się czegoś więcej o aresztowanym mieście, gdy do kawiarni wszedł generał w epoletach przyszytych do więziennego stroju.Od razu podszedł do Udałowa i powiedział:- Przybysz z kosmosu jest oczekiwany w rezydencji.- Szczęściarz - westchnęła dziewczyna.- Pobędziesz trochę na wolności.Więzień generał wsadził Udałowa do karety z zakratowanymi okienkami i zabronił wyglądać na zewnątrz.Pojechali do rezydencji.Kareta zatrzymała się przed wysoką kratą dzielącą wielki trawnik na dwie części.Dwaj wartownicy na rozkaz generała otworzyli furtkę w kracie, przeszukali Udałowa i wpuścili na teren rezydencji.Pośrodku gazonu pod niedużym baldachimem stało biurko.Przed nim złoty fotel.W fotelu siedział tyran, bardzo różniący się od innych mieszkańców planety, których Udałow spotkał do tej pory.Miał na sobie pyszny mundur, ozdobiony gwiazdami orderów i akselbantami.- Proszę wybaczyć - odezwał się tyran - że nie proponuję, by pan usiadł.Nie znoszę, kiedy ktoś siedzi w mojej obecności.Udałow nie protestował.- Powiedziano mi, że szuka pan nafty - ciągnął tyran.- Ale zatrzymano pana podczas przekraczania granicy obozu.Teraz grozi panu długi wyrok.Czy to się zgadza?Z tyranami lepiej nie dyskutować.Udałow kiwnął głową.Tyran wstał z fotela, obszedł biurko i wyciągnął do Udałowa rękę.- Współczuję panu - powiedział.- Ciągle mam do czynienia z ludźmi naiwnymi.Uważają, że jeśli oni trafili do obozu, nasi goście też powinni w nim siedzieć.- Zachichotał i zaczął potrząsać ręką Udałowa.- Nazywają mnie Tyran Sprawiedliwy.Śmiesznie, co?Zaczęli spacerować po trawniku i tyran prosił Udałowa, żeby opowiedział mu szczegółowo o sytuacji w Galaktyce, o innych planetach, na które tyran wybierał się od dawna, ale ciągle nie mógł znaleźć czasu.Zapanowała miła atmosfera i Udałow zapytał:- Po co trzymać w obozie tak wielu ludzi?- Wynika to z logiki życia - odpowiedział ze smutkiem tyran.- Proszę wybaczyć, ale nie rozumiem.- Gdy zwyciężyłem w walce o władzę, musiałem odizolować opozycję.Nie mogłem przecież wszystkich zabić! Wkrótce okazało się, że utrzymanie obozów bardzo drogo kosztuje mój ukochany naród.Wszystko trzeba było więźniom zapewnić - i fryzjerów, i kucharzy, i katów, a wszystkim należało płacić pensję.-Tyran przyjął godną pozę, zadźwięczał orderami i wykrzyknął: -Ale przecież jestem geniuszem! Aresztowałem niezbędną liczbę fryzjerów, kucharzy i katów.Niech wypełniają swoje obowiązki za darmo.Rozumie pan?Udałow zrobił nieokreślony ruch głową.Tyranowi wystarczyła ta pochwała.Mówił dalej:- Ale czym ich karmić? W co ubierać? Musiałem wsadzić chłopów i robotników, inżynierów, a nawet pisarzy razem z drukarniami.-Westchnął zadowolony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]