X


 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdybym opowie­dział to komu innemu, pomyślałby, że kłamię.Tak powiedziała moja matka.Tashirze znów pobladł, lecz tym razem Vanyel dożył to na karb konieczności mężnego stawienia czoła myśli o tak niena­turalnym związku.- Karis - wyszeptał - był tam.- Tashirze, z tego, co mi mówiono, wynika, że ona była jedy­ną osobą, która kłamała.Skąd ci przyszło do głowy, że powie­działaby ci prawdę o.- V-Vanyelu - wszedł mu w słowo chłopiec.- Karis.wcale mi nie powiedzieli, kto poza.czy Karis.jednym z.czy on był.I Vanyel zobaczył, że Tashir dopiero teraz sobie to uzmysło­wił; ujrzał w jego oczach błaganie, by powiedziano mu, że Ka­ris żyje, błaganie, którego nie mógł spełnić.Odwrócił wzrok -to wystarczyło za odpowiedź.Chłopiec zgiął się wpół, przytrzy­mując się kamiennej balustrady i całym jego ciałem wstrząsał chrapliwy, rozdzierający szloch.Rozproszywszy osłonę i zdjąw­szy z Tashira zaklęcie Prawdy, Vanyel przypomniał sobie, że dotąd jednym z najdobitniejszych argumentów przemawiających za winą chłopca - w pojęciu Loresa przynajmniej - była nieczu­ła reakcja Tashira na wiadomość o tym, co się wydarzyło.Lores powinien zobaczyć go w tej chwili - pomyślał Vanyel, obejmując ramieniem Tashira i pozwalając mu wypłakać się.Jego złość przeminęła już prawie zupełnie.Swe pragnienie za­dania chłopcu bólu wspominał teraz z przyprawiającym o mdłości kłuciem w żołądku.Tashir odwrócił się twarzą ku niemu i za­niósł się szlochem, a Vanyel robił wszystko, aby tylko nie utra­cić panowania nad sobą; tym razem jednakże z zupełnie no­wych powodów.W końcu chłopiec wysunął się z jego objęć i Vanyel nie za­trzymywał go.Przeszedł z powrotem do ławki w głębi ganku, na której wcześniej siedział, i opadł na nią, ujmując głowę w dłonie, nie myśląc o niczym; tylko cierpiąc.Bo Tashir tak bardzo przypominał Tylendela.Trzymanie go w ramionach, gdy płakał, było jak powtórne przeżywanie przeszłości.Martwej przeszłości.Za swymi plecami posłyszał pełne wahania kroki i nieśmiałe pociąganie nosem.Z całego serca życzył sobie, aby chłopiec odszedł.rozejrzał się za Jervisem, wrócił do swego pokoju albo poszukał pociechy w zabawach na festynie; by zrobił cokolwiek i nie zostawał tutaj, kłując Vanyela w oczy swą aż nadto znajomą twarzą i nie­świadomie wbijając sztylet w jego serce.- Vanyelu.- Usłyszał pełny niezdecydowania szept.- Vany­elu, kim był ten mężczyzna? Ten, który zniknął, gdy cię prze­straszyłem? Z początku wydawało mi się, że to ja, ale on był inny.- To był tylko obraz, iluzja - odparł Vanyel, rozcierając skro­nie i kierując wzrok w czarną plamę swych stóp na tle szarego kamienia.- Ćwiczyłem.Chłopiec stał tuż nad nim.- Ale kto to jest? - nalegał.- To nie byłem ja i nie był to wuj Verdik.Dlaczego przywoływałeś jego wyobrażenie?- To Tylendel - rzucił Vanyel.- Miał na imię Tylendel.Już nie żyje.Był.moim.kochankiem,I połową mojej duszy, i całym sercem.Tashir odskoczył w tył na odległość większą niż wyciągnię­cie ręki.Tak wyraźnie miotał nim wstręt i strach, że Vanyel odczuł to jak silny cios.Jego zimna krew zawrzała.- Do diabła - warknął, odwracając się do chłopca.- Czy mógłbyś nie zachowywać się, jak gdybym zaraz miał się na cie­bie rzucić i cię zgwałcić? Nie mam zwyczaju bicia pałką po gło­wie młodych przystojnych mężczyzn i zawlekania ich do łóżka; bez względu na to, do kogo są podobni!Tashir wysunął rękę, jakby chciał utrzymać go na odległość.Vanyel nie był już w stania panować ani nad swymi nerwa­mi, ani słowami.- Nie tak dawno temu sam do mnie przyszedłeś - warknął -i byłbym ci wdzięczny, gdybyś łaskawie sobie przypomniał, że nie wykorzystałem wówczas tej sytuacji! Zmieniłeś już swój pogląd na temat tego, czy jesteś shayn, czy nie.Doskonale, nie mam z tego powodu nic przeciwko tobie, ani też twej decyzji.Bo to twoja, i tylko twoja decyzja.Nie mam żadnych intencji nakłamać cię do zmiany zdania.Bądź jednak tak miły i nie zapominaj, że jestem istotą ludzką i utraciłem kogoś.Rozpaczliwie wydzierał słowa ze ściśniętego żałością gardła.-.utraciłem osobę, którą kochałem bardziej niż kogokol­wiek.Łączyła nas więź życia i resztę swych dni spędzę bez nie­go.Nie jesteś jedynym samotnym człowiekiem na świecie! Nie tylko ty cierpisz!Odwrócił się gwałtownie, wstał, sztywnym krokiem podszedł do balustrady i nie widzący wzrok wbił w kratkowany deseń z nagich konarów drzew.Z całych sił starał się uniknąć całko­witego załamania.Za sobą usłyszał szuranie nóg Tashira -dźwięk zdradzający niepewność.Odejdź, chłopcze.Zostaw mnie w spokoju.Pozwól mi opła­kiwać mojego zmarłego, mojego ukochanego.Idź uganiać się za moją bratanicą.Tylko mnie zostaw.Ale szuranie przybliżało się, cichło, potem znów przybliżało, aż wreszcie Tashir stał już u jego boku.Vanyel nie przestawał patrzeć przed siebie, na konary i gwiazdy, które wyglądały te raz, jak gdyby ktoś schwytał je w sieć gałęzi.- Czy on był heroldem? - Głos chłopca zabrzmiał bojaź­liwie.- Nie.Uczniem.Przestań Odejdź.- Jak dawno temu to było?- Dziś mija dwanaście lat.Już dwanaście lat jestem sam.Dwanaście długich, długich lat w świadomości, że nigdy już nie będę pełną istotą ludzką.- Co się stało? - dopytywał się chłopiec; z jego pytań znać było, że wypowiada je osoba naprawdę bardzo jeszcze młoda.- Zabił się.Proszę bardzo.Zadowolony? Pójdziesz sobie teraz?- Ale.- W tym głosie nie było potępienia, jedynie dezo­rientacja.- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •  
     

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.