[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odniosłem wrażenie (dodaję to nawiasem), że Jedna minuta wprawiła intelektualistów w niejaki popłoch.Uznawali się w prawie pomijania takich produktów masowej kultury jak Księga rekordów Guinnessa, lecz Jedna minuta wbiła im klin w głowy.Rozważni czy tylko chytrzy Johnsonowie wyśrubowali bowiem swoje dzieło na znaczną wyżynę uczonym metodycznym wstępem.Uprzedzili też wiele zarzutów, powołując się : na myślicieli współczesności, zwących prawdę - naczelną wartością w kulturze.Skoro tak, to dozwolona,.a nawet konieczna jest wszelka prawda, włącznie z najbardziej deprymującą.Krytyk-filozof wsiadł więc na tego wysokiego konia po strzemieniu trzymanym przez Johnsonów i najpierw ich docenił, a potem przyniszczył.Zostaliśmy potraktowani - pisał w „Encounter” - i prawie dosłownie tym sposobem, którego tak bardzo lękał się Dostojewski we Wspomnieniach człowieka z lochu.Dostojewski sądził, że zagraża nam dowodzony przez naukę determinizm, który wyrzuci na śmietnik suwerenność jednostki, widomą w jej wolnej woli, kiedy ta nauka będzie umiała przewidzieć każdą decyzję i każde uczucie jak poruszenie mechaniczinego klawisza.,Nie widział innej rady, innego ratunku przed okrutną przewidywalnością naszych uczynków i myśli, która pozbawi nas wolności, jak obłęd.Jego Człowiek z Lochu gotował się zwariować po to, by jego umysł, rozprzę-żony obłędem, nie uległ triumfującemu determinizmowi.Otóż determinizm ten, marnota dziewiętnastowiecznych racjonalistów, upadł i już nie powstanie, lecz z niespodziewaną skutecznością zastąpiła go teoria prawdopodobieństwa ze statystyką.Losy jednostek są równie nieprzewidywalne jak losy poszczególnych cząstek gazu, lecz z ogromu liczby jednych i drugich wynikają prawidłowości dotyczące wszystkich naraz, chociaż nie odniesione do żadnej pojedynczej molekuły lub człowieka.Nauka dokonała zatem po upadku determinizmu manewru okrążającego i dobrała się nim do Człowieka z Lochu z innej strony.To niestety nieprawda, że w Jednej minucie nie ma nawet śladu duchowego życia ludzkości.Tak szczelne zamykanie tego życia w głowie, żeby nie manifestowało się poza nią inaczej niż słowami, to zrozumiały zawodowo nawyk literatów i innych intelektualistów, stanowiących (jak podaje książka) mikroskopijną, bo milionową cząsteczkę ludzkości.Życie to przejawia 99°/o ludzi czynami jak najbardziej wymiernymi i byłoby błędem ze szlachetności odmawiać psychicznych treści psychopatom, mordercom i stręczycielom, tak samo jak woziwodom, kupcom czy tkaczkom.Nie o mizantropijnych intencjach autorów wolno więc mówić, lecz najwyżej o ograniczeniach właściwych użytej przez nich metodzie.Oryginalność Jednej minuty w tym, że nie jest statystyką bilansującą, czyli informacją o zdarzeniach już minionych, jak każdy zwyczajny rocznik statystyczny, lecz synchroniczną z ludzkim światem.Jak komputer tego typu, który zwiemy komputerem pracującym w czasie realnym, czyli urządzeniem śledzącym zjawiska, w które go wycelowano, współbieżnie z tempem ich zachodzenia.Uwieńczywszy w ten sposób autorów, krytyk z „Encountera” przyciął jednak 'część laurów, jakimi ich obdarzył, biorąc się za wstęp.Dyrektywa prawdomówności, którą szermują Johnsonowie, żeby obronić Jedną minutą przed zarzutami drastycznej wulgarności albo i paszkwilu, brzmi ładnie, ale jest niewykonalna w praktyce.Książka nie zawiera „wszystkiego o człowieku”, bo to niemożliwe.„Wszystkiego” o nim nie zawierają największe biblioteki świata.Ilość danych antropologicznych wykrytych przez naukowców jest już taka, że od dawna wykracza poza asymilacyjne możliwości jednostki.Podział pracy, także umysłowej, zapoczątkowany ze trzydzieści tysięcy lat temu w paleolicie, stał się zjawiskiem nieodwracalnym i nie ma na to rady.Oddaliśmy, chcąc nie chcąc, nasze losy w ręce ekspertów.Politycy to przecież też swego rodzaju eksperci, tyle że samozwańczy.Nawet to, że kompetentni eksperci służą lub wysługują się politykom o miernej inteligencji i nędznym darze przewidywania, nie jest zbytnią biedą, bo i wśród ekspertów pierwszej klasy nie ma zgody w żadnej z naczelnych spraw świata.Nie wiadomo więc, czy logokracja skłóconych ekspertów byłaby lepsza od rządów miernot, jakim podlegamy.Pogarszająca się umysłowa jakość przywódczych elit politycznych to skutek rosnącej złożoności świata.Ponieważ ogarnąć go w pełni nie może nikt, choćby obdarzony był największą mądrością, do władzy pchają się ci, co wcale się tym nie martwią.Nie przez przypadek nie ma w Jednej minucie, w dziale sprawności umysłowych, wskaźników inteligencji wybitnych, rządzących mężów stanu.Nawet wszędobylskim Johnsonom nie udało się poddać tych ludzi testom inteligencji.Mój pogląd na tę książkę jest mało dramatyczny.Można nad nią rezonować na bezlik sposobów; świadczy o tym przedstawiona wyżej próbka.Nie jest to, myślę sobie, ani złośliwy paszkwil, ani rzetelna prawda.Ani to karykatura, ani lustro.Asymetrii Jednej minuty, czyli tego, że haniebnego zła ludzi jest w niej nieporównanie więcej niż objawów dobra i biednej brzydoty naszej egzystencji niż jej piękna, nie przypisuję ani intencji autorów, ani metodzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]