[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Faethor był prawdopodobnie jedynym, który mógł to napra­wić - wyjaśnił.- Odzyskałem moją mowę zmarłych.Jednak ob­szary odpowiadające za moje podstawowe i instynktowne roze­znanie w liczbach zostały zamknięte niemal całkowicie.Oto, co tam zastał: zamknięte drzwi, okratowane i zaryglowane z całą mo­ją matematyką w środku.Faethor nie jest uczonym, ale jednak, siłą woli, sforsował jedne z tych wrót.Tylko na chwilę, ponieważ zaraz zatrzasnęły się.To jednak wystarczyło.Za nimi wirowała.wstęga Mobiusa!- Niezwykle fascynujące! - odrzekł astronom.- Wygląda na to, że będziemy musieli zacząć naszą edukację od początku.- Miałem nadzieję, że może znajdzie się jakiś dużo szybszy sposób - powiedział Keogh.- Widzisz, potrzebuję twojej po­mocy natychmiast, ponieważ inaczej jest wielce prawdopodob­ne, że pożegnam się z tym światem.Faethor mógł poruszać się tylko po tych obszarach, w których był ekspertem.Pomyślałem więc, że skoro ty.-Ale Harry - Mobius wydawał się wstrząśnięty - ja nie jestem wampirem! Twój umysł należy do ciebie, jest nienaruszalny, i.- Ale nie na długo - wtrącił się Harry.- Nie możesz mi odmó­wić! Auguście Ferdynandzie, muszę stanąć przeciw czemuś całko­wicie potwornemu i potrzebuję pomocy.Nie proszę o to dla sie­bie, ale dla wszystkich i dla wszystkiego.Jeżeli bowiem prze­gram, mój przeciwnik dostanie nawet twoją czasoprzestrzeń.Wierz mi, nie przesadzam.Proszę spróbuj otworzyć drzwi liczb w mojej głowie, inaczej on to zrobi!- Tak?Mobius przez chwilę milczał.- Harry, tam przecież są wszystkie twoje tajemnice, ambicje, najbardziej osobiste myśli.- A także moje pragnienia, występki, grzechy.Ale to nie jest peep-show, Auguście.Nie musisz patrzeć tam, gdzie nie chcesz.- Dobrze więc.Jak się do tego zabierzemy?- Auguście Ferdynandzie jesteś jedynym człowiekiem pomiędzy zmarłymi, który może dotrzeć do każdego miejsca w trójwymia­rowej przestrzeni.Podróżowałeś między gwiazdami i po dnie naj­głębszych oceanów.Dzięki znajomości kontinuum wyszedłeś z mrocznego grobu.Wyczyszczę swój umysł, zapadnę w sen, i za­proszę cię do środka.Powiem: Mobiusie, wejdź do mojego umy­słu.Wejdź z własnej nieprzymuszonej woli i rób, co jest koniecz­ne do.- Achch! - zagrzmiał czarny, lepki, gulgoczący, całkowicie przytłaczający głos Janosza Ferenczego.- Cóż to za wystawne za­proszenie.Nigdy nie pozwolę, by mówiono, że ci odmówiłem!Mobius został zmieciony w jednej chwili.Harry, sparaliżowany, nie mógł nic zrobić.Czuł Ferenczego wewnątrz swojej duszy, tak jak ryba czuje hak w skrzelach.Wy­dawało mu się że jakiś nagi ślimak wpełzł przez ucho, aby wyżreć mu mózg.- Och? - westchnął Janosz, napawając się przerażeniem swego gospodarza.- Czy nie czułem przed chwilą, jak się płaszczysz? A może starałeś się usunąć mnie? Czy to była miara twojej siły? Jeśli tak, to zaiste nie ma się tutaj czego bać! Wstydź się, Harry.Zapraszasz mnie i od razu wyrzucasz.Jakim ty jesteś gospoda­rzem?- Moje.zaproszenie.nie było dla ciebie! - Harry zmusił swój mózg do pracy.Próbował wbić sobie do głowy, że to jest po prostu jeszcze jeden wampir.Janosz zaś spadł na jego myśl jak sęp na padlinę.- Nie zostałem zaproszony? Ależ twój umysł był otwarty jak krocze dziwki.i tak samo kuszący!Keogh ustawił rozgorączkowany umysł w pozycji obronnej.Niemal czuł zapach występnego oddechu wampira i słyszał od­głos jego złowieszczych kroków w najbardziej sekretnych kory­tarzach umysłu.- Czy wciąż zarzucasz mi, że śmierdzę? - roześmiał się najeźdźca.- Do czego to porównałeś mnie ostatnim razem? Do martwej świni! A przecież wiesz, że ja jestem niemartwy.Nekroskop jeszcze przed chwilą czuł się zduszony, ale teraz jakby ktoś otworzył szeroko okno i wywiał pajęczyny z jego my­śli.Harry napełnił płuca tym niezwykłym, wyimaginowanym po­wiewem i poczuł się mocniej.Z tej, o wiele korzystniejszej, choć zagadkowej pozycji, zastanowił się nad zuchwałością wampira, który ośmielił się wtargnąć do jego wnętrza.Wszystkie z tych najświeższych myśli były strzeżone, więc Janosz wziął milczenie Harry ego za oznakę najczystszego prze­rażenia.- A więc to jest ten wszechpotężny nekroskop - zarechotał wampir.Harry niezmiennie pilnował swoich myśli.Znowu poczuł ten szczególny powiew pewności siebie.Śpiąc mógł jednak kontrolo­wać swój umysł tylko w połowie.- Wiesz, że mogę kierować twoją wolą - mówił Janosz.- Mogę cię złamać, jak złamałem tego głupca - Jordanu.- Możesz tak sobie myśleć - odpowiedział Harry beznamiętnie.- Ale pamiętaj: przyszedłeś tutaj z własnej nieprzymuszonej woli.-Co? - Ferenczy zaniepokoił się.Nagle, poza podejrzeniami Janosza, Harry jakby usłyszał głos Faethora.- Zamiast cofać się, odsuwać - radził wampir - kiedy czujesz, że jest w pobliżu, sam go poszukaj! Wkroczy do twojego umysłu? Wkrocz do jego! Będzie oczekiwał, że się go przestraszysz? Bądź zuchwały! Będzie ci groził? śmiej się z tych gróźb i sam uderz! Ale nade wszystko, nie pozwól, aby jego zło osłabiło cię.Twój umysł jest o wiele silniejszy niż przypuszczasz, Harry.Janosz zaczął coś podejrzewać.- Posiadasz nadzwyczajny talent nekroskopa, Harry - odezwał się.- Pragnę go posiąść.- Masz przynajmniej próżność wampira - odrzekł Harry - ale sama próżność nie wystarczy.Potrzeba jeszcze środków, czynów.- Znasz nas.dobrze - powiedział Janosz z większym niż dotąd rozdrażnieniem.- Zmieniasz zdanie?- Co powiedziałeś?- Spokojnie, nie tak nerwowo.Słuchaj, czuję, jak drżysz.Co, boisz się? Jak to? Czy nie wkroczyłeś siłą do mojego umysłu? Gdzie jest mój opór? Jesteś tutaj, w twierdzy samego mojego je­stestwa.W twierdzy, do której łatwiej jest wejść, niż się z niej wydostać! - Harry z trzaskiem zamknął dostęp do swego umysłu.- Te nędzne bariery, które wzniosłeś - krzyczał Janosz.- Jestem otoczony drzwiami.Mam jednak wystarczającą siłę, by je rozwa­lić, by je wyrwać z zawiasów!“Kiedy rozewrze na ciebie swoje wielkie szczęki, idź wprost w nie, ponieważ on jest słabszy w środku!” - Harry pomyślał o ra­dach Faethora.- Rozwal je - odpowiedział - wyrwij je z zawiasów, jeśli się ośmielisz!Janosz ośmielił się.Ruszył przez umysł Harry'ego, gruchocząc wszystkie bariery, jakie ten wzniósł na jego drodze.Wyrywał przegrody i ekrany jego najgłębszego Jestestwa.Trwała tam cała przeszłość Harry'ego, jego miłości i nienawiści, nadzieje i aspira­cje.Wszystko to tratował wampir grasujący teraz w najsekretniejszych zakamarkach id.W każdym z tych miejsc potwór mógłby się na chwilę zatrzymać, zabawić się.Sprawić, by Harry śmiał się, płakał, krzyczał albo.umarł.- Co? Co? - Roześmiał się, dotarłszy do miejsca umocnionego bardziej niż wszystkie dotychczasowe razem wzięte.- Do licha, to musi być bardzo drogocenny dom! Co za niebywałe tajemnice zo­stały tam zebrane, co Keogh? Czy tutaj znajdują się ciemnie two­ich talentów?Zanim Harry mógł odpowiedzieć, jeśliby odpowiedział, Janosz wyrwał dwoje drzwi.Za pierwszymi trwała ostateczna Nicość.Przez chwilę Janosz łapał równowagę na progu kontinuum Mobiusa.A za drugimi.czekał Faethor Ferenczy, przycupnięty tam, skąd kierował rozgry­wką Harry'ego.Teraz wzbudził w Janoszu najwyższe przeraże­nie.Najeźdźca cofnął się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •