[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobrze działające Imperium w dużej mierze zależało od urzędników, choć to nie oni nim władali.Nawet jeśli ci ludzie nie zdawali sobie z tego sprawy, wiedzieli o tym ich zwierzchnicy i zadawali sobie trud, by w wielkim imperialnym ulu zapewnić im przytulne schronienie.Duże okna osłonięte przed owadami wpuszczały chłodny wiatr w największy letni skwar.A chociaż we wszystkich innych pomieszczeniach zaklęcia ogrzewające nie działały - oficjalnie - ta komnata była na to przygotowana.Na ścianie wspólnej z salą Rady umieszczono trzy wielkie kominki, a kolejne dwa na ścianie wielkiej sali; we wszystkich płonął wesoły ogień.Pod biurkami stały małe piecyki, a ręce pisarzy ogrzewały małe metalowe grzejniki na biurkach.Każdy skryba miał własną lampkę olejową, przy której mógł pisać i czytać.Komnatę obsługiwali przydzieleni paziowie przynosząc w razie potrzeby pożywienie i picie.Niektórzy - zwłaszcza spomiędzy “świeżych” nobilów, nie zaznajomionych z funkcjonowaniem dworu - szemrali na takie traktowanie “zwykłych” urzędników.Nie zdawali sobie sprawy z tego, że nie byli to zwykli urzędnicy, a większość z nich zajmowała wyższą pozycję niż oni sami.Tutaj pełnili służbę synowie najwyższych rodów Imperium, także ci przeznaczeni później do armii.Byli przyzwyczajeni do dobrego traktowania, ale nie oznaczało to, iż nie zapracowali na nie.O każdej porze pracowało tu co najmniej sześciu skrybów, a od świtu do zmierzchu było ich dwudziestu.Służyli tu jedynie najlepsi i najbardziej dyskretni, a ich umiejętność dotrzymania sekretu na temat tego, co leżało na ich biurkach, stała się legendarna.Wejście do tego zakątka ciepła i światła przyniosło Mellesowi ogromną ulgę; poczuł, jak pod wpływem ciepła rozluźniają się jego napięte mięśnie.Było na tyle wcześnie, że przy biurkach pracowała cała dwudziestka skrybów; Melles rozejrzał się i podszedł do pierwszego pisarza, który nie wyglądał na zajętego.Młody mężczyzna siedział, jak inni, za dużym drewnianym biurkiem, na którym znajdowały się wszystkie potrzebne przyrządy.Stos papieru do brudnopisów, drugi, mniejszy, imperialnego pergaminu, kałamarze z czerwonym i czarnym atramentem, piasek do posypywania gotowych dokumentów, szklane pióra i grzejnik do rąk ułożył w najwygodniejszy dla siebie sposób.Na boku leżała książka, którą odłożył, kiedy tylko zbliżył się do niego Melles.Jedynym przedmiotem nadającym miejscu bardziej osobisty charakter była mała, owalna rzeźba skręconej półkoliście ryby.Sam urzędnik wyglądał niepozornie - jak ci, których się natychmiast zapomina - jak wszyscy tutaj.Przed rozpoczęciem służby uczono ich jak być niezauważalnym.Tutaj oznaczali jedynie parę rąk potrafiącą wykonać określone czynności; każdego z nich można było zastąpić innym.Sam Melles nigdy tu nie trafił, jednak tylko dlatego, że służył Imperium i cesarzowi, opanowując zupełnie inne umiejętności.Melles dyktował rozkazy, a pisarz szybko je notował; potem spisał pierwszą wersję i słowo po słowie przeczytał baronowi, a następnie, po uwzględnieniu poprawek, sporządził ostateczny dokument na imperialnym pergaminie.Melles bardzo starannie dobierał słowa, przyznając sobie dokładnie tyle uprawnień, ile dał mu cesarz, nie więcej.W końcu wezwał trzech kolejnych pisarzy, by spisali dodatkowe kopie - razem powstało ich pięć.Na razie rozkazy nie były niczym więcej niż kawałkami zapisanego papieru.Kiedy pisarz skończył, wezwał jednego z siedzących i gawędzących przy kominku paziów, po czym wysłał go z papierami do cesarza.Paź nie poszedł tym samym korytarzem, którym przyszedł tu Melles; dla nich przeznaczono osobne przejście do cesarskich komnat, z którego tylko im wolno było korzystać; w ten sposób nikt ich po drodze nie zatrzymywał, nie wypytywał i nie opóźniał.Melles nie mógł pójść z chłopcem.Straże nie dopuściłyby go do cesarza, gdyby sam zjawił się przed nim z dokumentami do podpisu.Miało to zapobiegać wywieraniu wpływu na cesarza lub podpisywaniu dokumentów bez czytania.Wszystkie te skomplikowane zasady miały swoje przyczyny.W końcu paź powrócił; błysk imperialnej pieczęci na wierzchniej kartce oznaczał, że wszystko poszło dobrze i cesarz zaakceptował rozkazy bez poprawek.Gdyby było inaczej, chłopiec miałby jedną kopię, nie pięć, z naniesionymi przez cesarza korektami.Pozostałe kopie straż spaliłaby na miejscu, aby nikt nie podrobił widniejącej na nich pieczęci.Melles z ukłonem wdzięczności przyjął dokumenty i wyszedł.Na zewnątrz, mimo że był na to przygotowany, znów poczuł dreszcz chłodu; jednak nie zawahał się nawet przez chwilę.Teraz najważniejsze było dostarczenie jednej kopii komendantowi cesarskiej armii.Zanim przystąpi do realizacji reszty ambitnych planów, musi zdobyć poparcie wojska.Słowa rozkazu dobrał tak, by nie pomniejszały autorytetu dowódcy wojsk na rzecz samego Mellesa.Ostatnią rzeczą, jakiej sobie życzył, byłoby uczynienie sobie wroga z generała Thayera Generał był groźnym przeciwnikiem - nie zapominał i nie wybaczał.Rozkazy dawały Mellesowi moc wykorzystywania pojedynczych oddziałów do uśmierzania buntów, ale tylko pod warunkiem, że owe oddziały nie miały innych obowiązków.“Jeśli nie stłumię zamieszek pojedynczym regimentem, większy oddział też mi nie pomoże.Postępując w ten sposób, nie będę stanowił zagrożenia dla Thayera, a moje rozkazy nie będą kolidowały z jego rozporządzeniami dla całej armii”.Jeśli dopisze mu szczęście, nie będzie musiał zbyt często korzystać z wojska, ale ostatnio nikomu nie dopisywało szczęście.Wiedział już, że w każdym mieście będzie musiał przynajmniej raz wydać żołnierzom rozkaz zabijania.Pierwszy raz od stuleci wojsko zostanie użyte przeciwko cywilom - na pewno wywoła to ogromny wstrząs.Miał nadzieję, że taki, iż nie będzie musiał powtarzać lekcji.Każdy zabity cywil oznaczał mniejsze wpływy z podatków, a w tej chwili Imperium nie mogło sobie pozwolić na duże straty.Komendant armii miał kwaterę w Skalnym Zamku, gdyż od czasów trzeciego cesarza każdy władca wolał mieć dowódcę wojska na oku.Trzeci cesarz przed wstąpieniem na tron był głównodowodzącym armii.Nie spodobał mu się wybrany przez władcę następca, więc tuż po śmierci cesarza postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.Potem zaś nie zamierzał dać swojemu dowódcy armii sposobności podobnej do tej, z jakiej sam skorzystał.Jego potomkowie wzięli przykład z mądrego przodka.Kiedy Melles szedł korytarzami i schodami, owiewały go na przemian słabsze strumienie ciepłego i znacznie mocniejsze - chłodnego powietrza, przechodzącego w niemal lodowaty powiew
[ Pobierz całość w formacie PDF ]