[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.pusty flakonik po wodzie do golenia, do którego wlewałakoniak, a zimą termos kawy.Mówiąc krótko, piszemy do siebie już od sześciu miesięcy.I doprawdy w ciągu tych sześciu miesięcy coś sięwytworzyło.W zasadzie nie za bardzo wierzę w dialog.Powinienem w niego wierzyć, gdyż jestem filozofem- Platonem, Berkeleyem, Hume'em, Leibnizem i wielomainnymi.Prawda jest jednak taka, że w dialog nie wierzę i żew życiu realnym nigdy nie potrafiłem zrozumieć teorii, zgodnie z którą wystarczyłoby przeciwstawić sobie i skonfrontować ze sobą argumenty i kontrargumenty, by rozproszyć,jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, mroki niewiedzy: ludzie rozpoczynają większość dyskusji, wnosząc w nieswe własne przekonania, kończą je tymi samymi; koncepcjapewnej dialektyki'', która umożliwiłaby im wysubtelnienie swojego punktu widzenia, wzbogacenie go lub też jegozmianę, zawsze wydawała mi się wysoce wątpliwa (prawietak samo wątpliwa jak inna dialektyka, ta heglowska, lub,mówiąc ściślej, tak zwana heglowska, która opowiada nam,że z dialektyki między tezą i antytezą zawsze wynika w końcu synteza - na szczęście wielki Hegel nigdy o podobnychbredniach nie myślał ani też o nich nie pisał!).Jednakże tu, muszę powtórzyć, coś niezaprzeczalnie sięwytworzyło.Prawdziwa praca słowa, która sprawia, że wbrew wszelkim oczekiwaniom posunęliśmy się nieco do przodu.To nie jest tak, że udało nam się wzajemnie przekonać- aczkolwiek.to, co mówi Pan teraz o swoim stosunku dobycia %7łydem" i żydowskiego" imienia.lub to, co poprzezhistorię Pańskiej matki zrozumiałem o impasie pewnegotypu materializmu".Wydaje mi się jednak, że dokonaliśmy postępu w kwestii tego, co odróżnia od siebie i określa nasze wizje świata:czy przypomina Pan sobie Pański pierwszy list? Wszystko,jak mówią, nas dzieli, z wyjątkiem jednego zasadniczegopunktu, który nas łączy i który itd."! Otwierał Pan wówczasogień, więc poruszał się Pan po omacku, we mgle; prawdąjest, że nic o sobie nawzajem nie wiedzieliśmy; z całą pewnością nie wiedzieliśmy, co nas dzieli i w czym jesteśmy dosiebie podobni; gdy tymczasem dziś.dziś jest owa korespondencja, która sprawia, że wiemy na ten remat więcej.Zbliża nas do siebie: animozja, jaką wzbudzamy, toprawda; wyostrzony węch, który sprawia, że natychmiastwyczuwamy nieprzyjemną woń polowania na człowiekai nagonki.Ale również to (by trzymać się j edynie Panaostatniego, podsumowującego, moim zdaniem, wiele rzeczy, listu): pewność, że to jednak my na końcu wygramy;radosna miłość do książek; miłość do pisarzy, którzy są zarazem czytelnikami książek napisanych przez innych; pewien pozbawiony zgorzknienia pesymizm: myśl, że szczęście jest utopią ludzi, którzy nie wierzą w nieświadomość;zamiłowanie do kina; zamiłowanie do literatury rozgrzanej,jak mawiał Nizan144, do temperatury Boga, literatury, któraw każdym razie miałaby być bardziej kontynuacją słowa zapomocą innych środków; Esbly (od tej chwili); Baudelaire(jor ever).Dzieli nas to: zwierzęta (których nie lubię); Nietzsche(którego wolę od Schopenhauera, gdy tymczasem u Panazdaje się być na odwrót); sprawa bentleya (którą zostawiłbym w powieści tak, jak jest, bo takie przecież jest życie,absurdalne, wewnętrznie sprzeczne, zapominamy, że sprzedaliśmy bentleya, sądzimy, że zawsze byliśmy tacy, jacy je-144 Paul Nizan (1905-1940) - filozof ancuski i pisarz, przyjaciel'Jean-Paula Sarrre a, zginął w bitwie pod Dunkierką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]