[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wydaje mi się, jakbym miała dwoje dzieci - powiedziała ze śmiechem Kyaren pewnego dnia.- Jedno dorośnie szybciej niż drugie - przepowiedziała Esste i miała rację.Już po kilku miesiącach Ansset zaczai się interesować sprawami państwowymi.Należał do tych niewielu mieszkańców pałacu, którzy przebywali w pobliżu zarówno Mi-kala, jak Riktorsa.Znał wielu ludzi, których nie znali Kyaren i major.Co więcej, znacznie lepiej niż Esste rozumiał, co ludzie mieli do powiedzenia, co naprawdę myśleli, czego naprawdę chcieli, i umiał im odpowiadać w taki sposób, że odchodzili zadowoleni.Wykorzystywał resztki pieśni, które uczyniły go dobrym zarządcą Ziemi.Teraz, pod nieobecność imperatora, kiedy Esste coraz bardziej odsuwała się od rządów, Ansset zaczai przejmować publiczną rolę; spotykał się z ludźmi, których nie należało dopuszczać do Riktorsa, z niebezpiecznymi ludźmi, z którymi Kyaren i major nie potrafili sobie poradzić.I to działało.Kyaren i major pozostali praktycznie nieznani w całym imperium, natomiast Ansset zdobył sławę dorównującą sławie Riktorsa i Mikala.I chociaż nigdy już nie słyszano, żeby śpiewał w pałacu jak dawniej, wciąż nazywano go Słowikiem i ludzie go kochali.Lecz nie był naprawdę szczęśliwy, pomimo śmiechu i ciężkiej pracy.W dniu wyjazdu Esste wzięła go na stronę, żeby porozmawiać.- Matko Esste, pozwól mi jechać z tobą - poprosił.- Nie - odparła.- Matko Esste - powtórzył - czy nie zostałem na Ziemi dość długo? Mam dziewiętnaście lat.Powinienem wrócić do domu cztery lata temu.- Cztery lata temu mogłeś wrócić do domu, Ansset, ale dzisiaj nie możesz.Przycisnął twarz do jej rąk.- Matko, odnalazłem cię zaledwie kilka dni przed wyjazdem z Domu Pieśni.Dopiero teraz spędziłem z tobą cały rok.Nie opuszczaj mnie znowu.Esste westchnęła i w tym westchnieniu zabrzmiała pieśń miłości i żalu, którą Ansset usłyszał i zrozumiał, lecz nie przyjął.- Nie chcę żalu.Chcę wrócić do domu.- I co byś tam robił, Ansset?O tym nie pomyślał, ponieważ chyba w głębi duszy wiedział, że prawda go zaboli, a ostatnio starał się unikać bólu.Co by tam robił? Nie mógł śpiewać, więc nie mógł uczyć.Rządził światem i pomagał rządzić imperium - czy zadowoliłby się rolą Ślepca, prowadzącego drobne interesy Domu Pieśni? Tam byłby bezużyteczny, a na domiar złego musiałby nieustannie wspominać wszystko, co utracił.Ponieważ w Domu Pieśni nie dało się uciec od pieśni; dzieci śpiewały w korytarzach, muzyka wylewała się z okien na dziedziniec, szeptała w ścianach i wibrowała delikatnie w kamieniach pod nogami.Ansset cierpiałby nawet bardziej niż Kyaren, bo ona przynajmniej nigdy nie śpiewała, więc nie zdawała sobie sprawy, czego jej brakuje.Dla niemowy lepiej mieszkać wśród innych głuchoniemych, gdzie nie zatęskni za utraconym głosem i gdzie nikt nie zauważy jego milczenia.- Nie robiłbym nic - odparł Ansset.-Tylko kochał ciebie.- Zapamiętam to - powiedziała.- Całym sercem.Objęła go mocno i znowu zapłakała, ponieważ się rozstawali - przy nim nie musiała zachowywać Kontroli.- Zanim wyjadę, chcę, żebyś coś dla mnie zrobił.- Co tylko zechcesz.- Chcę - powiedziała - żebyś poszedł ze mną odwiedzić Riktorsa.Twarz mu stwardniała, potrząsnął głową.- Ansset, on jest innym człowiekiem.- Tym bardziej nie muszę go widzieć.- Ansset - mówiła surowym tonem, a on słuchał.- Ansset, są w tobie miejsca, których nie mogę wyleczyć, i są miejsca w Riktorsie, których nie mogę wyleczyć.Jego zraniła twoja pieśń; ciebie skrzywdziła jego ingerencja w twoje życie.Nie myślisz, że możesz wyleczyć to, czego ja nie potrafię?Ansset milczał.- Ansset - powtórzyła rozkazująco.-Wiesz, że ciągle go kochasz.- Nie - zaprzeczył.- Ansset, ty nigdy nie kochałeś połowicznie.Dawałeś bez ograniczeń i przyjmowałeś bez zastrzeżeń, i nie mogłeś tego odrzucić tylko dlatego, że sprawiło ci ból.I powoli poprowadziła go do pokojów Riktorsa.Riktors stał przy oknie i wyglądał na zewnątrz, jak to miał we zwyczaju.Obserwował ptaki siadające na trawnikach.Minęło kilka minut, zanim się odwrócił.Najpierw zobaczył tylko Esste i uśmiechnął się.Potem zobaczył Ansseta i spochmurniał.Przez chwilę przyglądali się sobie w milczeniu.Obaj czekali na powrót straszliwych emocji, ale emocje nie wróciły.Pozostał smutek i żal, wspomnienie przyjaźni i bólu, lecz sam ból zniknął, a wyrzuty sumienia zbladły.Ansset ze zdumieniem odkrył, że prawie nie czuje nienawiści, więc podszedł bliżej do Riktorsa, a Riktors też podszedł bliżej.Nie będę twoim przyjacielem jak dawniej, powiedział milcząco Ansset do tego mężczyzny, któremu teraz dorównywał wzrostem, ponieważ urósł, a Riktors się przygarbił.Ale będę twoim przyjacielem tak, jak potrafię.W milczeniu pomiędzy nimi oczy Riktorsa wydawały się mówić to samo.- Cześć - odezwał się Ansset.- Cześć - odpowiedział Riktors.Niewiele więcej powiedzieli, ponieważ niewiele więcej było do powiedzenia.Ale kiedy Esste wyszła z pokoju, razem stanęli przy oknie i patrzyli na polujące jastrzębie, wykrzykując ostrzeżenia do ptaków, które rozpaczliwie próbowały przeżyć.Rozdział 4Riktors umarł trzy lata później, na wiosnę.W swojej ostatniej woli prosił, żeby imperium uznało Ansseta za jego dziedzica.To wydawało się naturalne, ponieważ Riktors nie miał dzieci, a z Anssetem łączyła go legendarna miłość.Więc Ansset otrzymał koronę i rządził przez sześćdziesiąt lat, dopóki nie przekroczył osiemdziesiątki, zawsze z pomocą Kyaren i majora; prywatnie uważali się za równych sobie, chociaż to Ansset nosił koronę.Darzono ich miłością, jakiej nigdy nie zdobyli sobie Mikal i Riktors, posiadający wielu wrogów.Stopniowo opowieści o Anssecie, Mikalu, Riktorsie, Kyaren i majorze nabierały coraz większego rozgłosu; stały się mitem, w którym ludzie znajdowali oparcie, ponieważ był prawdziwy.Opowiadano te historie nie na publicznych zebraniach, gdzie wychwalanie władców imperium należało do polityki, ale w prywatnych domach, gdzie dorośli dziwili się cierpieniom wielkich ludzi, a każde dziecko marzyło, żeby zostać Słowikiem, kochanym przez wszystkich, i pewnego dnia zasiąść jako imperator na złotym tronie w Susquehannie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]