[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To dobra kobieta.Oszczędźcie ją.Zróbcie coś dobrego.Nathan mówił z takim zapałem i przekonaniem, iż Norma nabrała pewności, że to Maggie była ofiarą, a Will zabójcą.Obrona nie mogła jednak zmienić faktu, iż to Will nie żył.I odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: jeśli nie Maggie go zabiła, to któż inny?Oskarżyciel wstał i już w pierwszych swych słowach obalił wszystkie twierdzenia Nathana, dowodząc, że są tylko zasłoną dymną.Morderstwo to morderstwo.Nie wymyślono na nie żadnego innego określenia.A zabójstwo z niezwykle wyraźnym motywem – jest zemstą.Skoro Maggie wzięła broń i przyniosła ją do sypialni córki, było to morderstwo z premedytacją i zasługiwało na maksymalny wymiar kary – dożywocie.Jednak cały ten proces jest postawiony na głowie, pomyślała Norma.Wciąż czuła niepokój.Nieokreślone przeczucie nie opuszczało jej od chwili zapoznania się ze sprawą.Była pewna, że to nie Maggie zabiła Willa.Czyżby więc Shepherd popełnił samobójstwo? Według Maggie, a nawet Palmera, myślał o tym już od lat.To był zaplanowany przez niego finał.Ponura zemsta na Maggie.Może gdyby skłonili Maggie do zeznań, ta kwestia wypłynęłaby na światło dzienne.Norma niechętnie zgodziła się z Barrym i Nathanem, że przyjęcie takiej strategii byłoby błędem.Oskarżona mogła co najwyżej zweryfikować swoje zeznania – twierdzić, że nie wiedziała, co się stało i że nie wyklucza możliwości, iż go zabiła – ale warto było spróbować.Proces sądowy mógł potoczyć się zupełnie innym torem.Cóż, teraz było już za późno na takie rozważania.Czterdziestosześciodniowy dramat dobiegał wreszcie końca.Nie sposób było odczytać z twarzy ławników, jaki wydadzą wyrok, jednak Norma była gotowa się założyć, że Maggie Bradford zostanie uznana winną i skazana za popełnienie morderstwa.A wtedy dopiero rozpocznie się prawdziwa zabawa.ROZDZIAŁ 106– Ani przez chwilę nie miałem wątpliwości.Poszło jak z płatka.Za zwycięstwo! Za nas!Dan Nizhinski odchylił się w fotelu, łyknął piwa i uśmiechnął się wesoło do trójki asystentów.– Za zwycięstwo! – powtórzyli zgodnie.– Cóż to takiego było? – zapytał z udawanym zdziwieniem.– Chyba pobiliśmy rekord szybkości w zamknięciu sprawy o zabójstwo.– Nie ma co popadać w samouwielbienie, ale muszę przyznać, że odwaliłeś kawał świetnej roboty, Dan – powiedziała jego najmłodsza asystentka, Moira Lowenstein.– Zmusiłeś ławę przysięgłych do odrzucenia emocji i obiektywnej oceny faktów.Uświadomiłeś im, że gdyby ją uniewinnili, cały system wymiaru sprawiedliwości zostałby odwrócony do góry nogami.– Nie udałoby mi się to bez waszej pomocy – rzekł prokurator okręgowy, pozostawiając jednak asystentów w przeświadczeniu, iż tak naprawdę na ich miejscu mógłby znajdować się każdy.– Co dalej, szefie? – zapytał Bob Stevens, najbliższy współpracownik Nizhinskiego, sięgając już po czwarte piwo.Zapytany uśmiechnął się radośnie, wciąż grał.Nie był w stanie zrzucić swej maski.– Prawdę mówiąc, jeszcze się nie zdecydowałem.Ale rozgłos towarzyszący tej sprawie na pewno nam nie zaszkodzi.– Władze stanowe powinny docenić twoje umiejętności – zauważyła Moira.Peter Einsenstandt, najrozsądniejszy z całej trójki, posłał jej złośliwe spojrzenie.Tak, a ty nie miałabyś nic przeciwko wdrapaniu się gdzieś wyżej po plecach Dana, pomyślał.– Zobaczymy.– Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że Nizhinski mierzy bardzo wysoko.– Ale teraz cieszmy się z sukcesu.Za wspaniałe zwycięstwo.– Za zwycięstwo – zawtórowali współpracownicy.Napili się wszyscy i po raz kolejny wymienili na pozór serdeczne uściski dłoni.Zadzwonił telefon.Sam szef sięgnął po słuchawkę.– Nizhinski.– Kahn – rozległo się po drugiej stronie.– Barry Kahn.– Coś w jego głosie zaskoczyło prokuratora.– Norma Breen i ja jedziemy już do pańskiego biura.Mamy coś, co może pana zainteresowaćROZDZIAŁ 107Winna.Winna.To słowo dudniło mi w głowie jak bicie dzwonów.Nie, raczej jak pieśń żałobna.Winna.W więzieniu na pewno oszaleję.Już stoję na krawędzi obłędu, myślałam przerażona.Norma i Barry odwiedzili mnie, gdy tylko wróciłam z sali sądowej do celi.Oboje uśmiechali się tajemniczo.Pocieszali mnie, bym się nie martwiła.Twierdzili, że natychmiast złożą apelację.Zapewniali, że wszystko będzie w porządku.Co im strzeliło do głowy? Reszta życia spędzona w więzieniu? To ma być „w porządku”?Wiedziałam, że przysługuje mi prawo do apelacji i mój los nie zostanie ostatecznie rozstrzygnięty jeszcze przez długie miesiące, może nawet lata.Ale przecież szanse na zmianę wyroku były znikome, bez względu na to, co oni mówili.Znajdowałam się już praktycznie na straconej pozycji.Dlaczego więc Norma była pełna nadziei i uśmiechnięta? A Barry tak naciskał, bym spróbowała przypomnieć sobie dokładnie, co zdarzyło się tamtej pamiętnej nocy? Intencja była oczywista: starali się odwrócić moją uwagę od tego strasznego wyroku.Winna.Szkarłatna litera M jeszcze powiększyła się na mojej piersi.Tak naprawdę chyba nigdy nie spodziewałam się takiego końca.Łudziłam się, że jednak wyjdę na wolność.Ale rzeczywistość okazała się bardziej okrutna.Winna.ROZDZIAŁ 108Tego wieczora nie spałam do drugiej, może nawet trzeciej nad ranem.Leżałam z zamkniętymi oczami, bezskutecznie starając się odtworzyć obrazy z życia poza więziennymi murami.Allie.Jennie.Moje koncerty.Wreszcie zmęczenie wzięło górę i zasnęłam.Nie śniłam.Wydawało mi się, że zapadłam się w nicość.Spadałam gdzieś w otchłań w poczuciu własnej tragedii.Obudziłam się gwałtownie.Przed moją celą stał długi rząd policjantów, a na jego czele strażnik nazwiskiem Serra.Zerknęłam na zegarek.Był kwadrans po szóstej.Zupełnie nie rozumiałam, co tu się dzieje.Odruchowo mrugałam powiekami, starając się odpędzić resztki snu.Serra i pozostali nie znikli jednak.Po co przyszli? Co się stało? Czyżbym miała zostać przeniesiona do innego zakładu? Czy na pewno już się obudziłam i to, co mnie otaczało, było rzeczywistością? Miałam co do tego poważne wątpliwości.Nie po raz pierwszy jawa mieszała się ze snem.Serra?Cała armia policjantów?– Czy to nie za wczesna pora na wizytę? – zapytałam wreszcie.– Proszę się ubrać, pani Bradford – powiedział Maureen Serra.– Otrzymaliśmy pilny telefon z sądu.Jest pani natychmiast wzywana przez sędziego Sussmana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]