[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musiała to być całkiem spora opera, skoro strony nosiły kolejne numery od 125 do 137.Było także kilka stronic nutowego rękopisu, zapisanych cieniutkim i pryskającym atramentem piórem, mocno pokreślonych i z wieloma naniesionymi poprawkami.Na ostatniej stronie znajdował się dopisek ołówkiem: „Wagner Junius, styczeń 1883”.Lloyd znów usiadł na krześle i z zakłopotaniem wpatrzył się w te wszystkie wyblakłe kartki papieru.Z wyglądu mogły być nawet fragmentem oryginalnej partytury Wagnera - choć Lloyd nie miał pojęcia, jaki był jego charakter pisma.Jeśli tak, zapewne przedstawiały sobą niemałą wartość.Ale dlaczego Celia ukryła je wewnątrz fortepianu? Dlaczego nie złożyła ich w bankowym sejfie? I kto oprócz niej wiedział, że są tu schowane?Przekartkował libretto raz i drugi.Nic z niego nie rozumiał, gdyż napisane było po niemiecku, do tego charakterem pisma, który i tak ledwie mógł odcyfrować.Może powinien pokazać je policji.Celia nigdy mu o nim nie wspominała.Może jej wielki sekret polegał na tym, że je ukradła.Wiedział, że zawsze miała bzika na punkcie wagnerianów.Może prawowity właściciel zabił ją z zemsty.Pomimo że wielu świadków potwierdziło to w lokalnych wiadomościach, Lloydowi w dalszym ciągu trudno było uwierzyć, by Celia istotnie oblała się benzyną i podpaliła.Może ktoś ją do tego zmusił - na przykład trzymając na muszce.Ktoś stojący w dostatecznej odległości, by nie zostać zauważony, kiedy benzyna buchnęła płomieniem.Wagner Junius, styczeń 1883.Wstał zza biurka i podszedł do półki z książkami, skąd wyjął Richarda Wagnera Hansa von Kiela.Pośliniwszy palce, przekartkował książkę.Znalazł wreszcie indeks oper Wagnera.Die Feen; Holender tułacz; Tannhduser; Zmierzch bogów, Lohengrin i wreszcie Parsifal, który został napisany w 1882, rok przed śmiercią kompozytora na zawał serca.Żadnej wzmianki o operze zatytułowanej Junius.Lloyd przejrzał listę uwertur oraz utworów na chór i orkiestrę.Zygfryd, uwertura do Fausta, ale żadnego Juniusa.Zamknął książkę i usiadł, podparłszy się pod brodę, zatopiony w myślach.Czy to możliwe, by Celia sfałszowała tę operę po to, by zabawić się cudzym kosztem albo dorobić sobie trochę na boku, a teraz ktoś niechętny tego rodzaju oszustwom przyłapał ją na tym? Umiała cudownie improwizować Wagnerowską muzykę.Na przyjęciach potrafiła wyśpiewywać całe zwrotki rzekomo pochodzące z Pierścienia Nibelunga.Wymyśliła nawet swoją własną postać z oper Wagnerowskich, Gromoskóra, i pewnego razu przez dwadzieścia minut dyskutowała z dyrektorem artystycznym Opery San Diego, Tito Caporosso, na jej temat, nim zorientował się, że padł ofiarą żartu.Sporadycznie słyszało się o morderstwach w świecie sztuki, zwykle po tym, jak fałszerze usiłowali oszukać na miliony dolarów handlarzy i domy aukcyjne.Lecz czy istniała również muzyczna mafia? Ludzie, którzy spaliliby cię żywcem za to, że im sprzedałeś sfałszowaną operę? Nie wydawało się to zbyt prawdopodobne.W gruncie rzeczy koń by się z tego uśmiał.Lloyd poszukał zapasowej plastykowej koperty na płytę i włożył do niej karty nutowego manuskryptu.Pierwszym posunięciem będzie zabranie ich dziś do Sylvii.Jeśli chodzi o zaginione rękopisy wielkich kompozytorów, uchodziła ona za eksperta, jej wiedza o Wagnerze zaś była niemal tak encyklopedyczna jak Celii.W 1972 roku Sylvia odnalazła dziewięć uprzednio nie znanych suit fortepianowych Debussy'ego, napisanych po jego wizycie na festiwalu w Bayreuth w 1889 roku - kompozycji, w których silnie zaznaczał się wpływ Wagnera.Jeśli ktokolwiek miał wiedzieć coś o Juniusu, to tylko Sylvia.Lloyd zaczął odczuwać głód.Nie był w stanie zjeść porządnego posiłku, odkąd po raz pierwszy usłyszał o Celii.Kiedy miał już za sobą okropną identyfikację jej zwłok, zaczęło mu burczeć w żołądku.Postanowił pojechać do włoskiej restauracji Michelangela na Rosecrans i uraczyć się talerzem ich spaghettini alla vongole.Był jeszcze inny powód, dla którego chciał się udać na Rosecrans: pragnął na własne oczy zobaczyć miejsce, gdzie zginęła Celia.Zadzwonił do Walda, by sprawdzić, co słychać w Bazie Rybnej.- Niech się pan o nic nie martwi, panie Denman.W porze lunchu wszystkie stoliki zarezerwowane, to samo na wieczór.Żadnych problemów.W dalszym ciągu rozmawiał z Waldem, gdy wydało mu się, iż zauważył cień przesuwający się bezszelestnie po kuchennej podłodze.Na sekundę przerwał rozmowę, wpatrując się w otwór rozwartych na oścież drzwi kuchennych.Wreszcie rzekł:- W porządku, Waldo, wielkie dzięki.Zadzwonię później, dobrze?- Jak pan sobie życzy, panie Denman.Lloyd delikatnie odłożył na miejsce słuchawkę i czekał.Wydało mu się, że słyszy szczęk zwalnianej sprężyny klamki tylnych drzwi.Ktoś ją próbował przekręcić.Ktoś nieskończenie cierpliwy, kto usiłował otworzyć tylne drzwi tak, by on tego nie słyszał.Tym razem jednak nie mieli szczęścia.Nie tylko zamknął drzwi na klucz, ale również je zaryglował u góry i u dołu.Nikt nie byłby w stanie wedrzeć się do kuchni, nie wyważając ich z futryny.Bezszelestnie przesunął się przez salon i stanął w drzwiach kuchennych.Przez chwilę nie mógł się zdecydować, choć pierś nabrzmiewała mu oczekiwaniem.„Przypuśćmy, że za tylnymi drzwiami ktoś stoi i próbuje wtargnąć do środka? Albo jeszcze gorzej, przypuśćmy, że to.”W drugim, kontrolowanym wydechu wypuścił powietrze.„Nie bądź śmieszny.Celia nie żyje.Oglądałeś jej zwłoki, widziałeś je na własne oczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •