[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Muszę przynieść ręcznik.– Była wdzięczna, że znalazła pretekst, by oddalić się, uciec dokądkolwiek i już nie wracać.– Wystarczy spódnica.Coraz trudniej było jej powstrzymać pulsujące gdzieś w środku furię i obrzydzenie.Przyklękła i rąbkiem sukni otarła jego stopy.– Teraz olejek.– Nie mam olejku.– Znajdziesz go pod płytką z wizerunkiem boga gościnności.– Cheat wskazał na podłogę.– Naciśnij krawędź, pod spodem jest skrytka.Rzeczywiście była.Fiolki z olejkiem pokrywała gruba, licząca dziesięć lat warstwa kurzu.– Są w każdym herrańskim domu – powiedział Cheat.– W twojej willi też.A raczej w mojej willi.Och! Wiesz, nie ma najmniejszego powodu, żebyś przebywała w tym miejscu wbrew swojej woli.Możesz w każdej chwili wrócić do domu.Kestrel wylała trochę olejku na stopę mężczyzny i zaczęła wmasowywać gow zrogowaciałą skórę.– Nie – mruknęła.– Niczego stamtąd nie chcę.Czuła, jak Cheat patrzy na jej pochyloną głowę i pokryte olejkiem dłonie.– Robisz to dla Arina?– Nie.– A co dla niego robisz?Kestrel wyprostowała się i wytarła dłonie w suknię, nie dbając o to, że niesmak widoczny na jej twarzy jest jedną z rzeczy, które Cheat chciałby ujrzeć.Dlaczego tak mu na tym zależało?Odwróciła się, by odejść.– Jeszcze nie skończyliśmy – powiedział.– Skończyliśmy – warknęła.– Chyba że chcesz na własne oczy zobaczyć, jak dobrym nauczycielem walki wręcz był mój ojciec.Utopię cię w tej fontannie, a jeśli mi się to nie uda, będę krzyczeć tak głośno, że zlecą się tu wszyscy Herrańczycy znajdujący się w tym domu.Na pewno zaciekawi ich, jakimż to człowiekiem jest ich przywódca, że tak łatwo dał się wyprowadzić z równowagi młodej Valoriance.Wyszła.Nie poszedł za nią, choć czuła na plecach jego spojrzenie.Odetchnęła z ulgą, gdy skręciła za róg.Znalazła kuchnię, miejsce, gdzie było najwięcej ludzi, i stanęła przy ogniu, słuchając stukania pogrzebaczy i huku płomieni.Zignorowała zaciekawione spojrzenia.Już po chwili trzęsła się, zarówno z powodu furii, jak i czegoś jeszcze.Powiedz Arinowi.Kestrel odrzuciła od siebie tę myśl.Co mogłoby jej z tego przyjść?Arin był jak to pudełko skryte za gładką płytką.Jak zapadnia otwierająca się jej pod stopami.Nie był tym, za kogo go wzięła.Może wiedział, że coś takiego się wydarzy.Może nie miał nic przeciwko.33ARIN WPADŁ DO WILLI, JAKBY GONIŁO GO STADO DEMONÓW.Przesadziłpróg i popędził jasno oświetlonym korytarzem.Zatrzymał się gwałtownie, gdy ujrzał w atrium zapatrzonego w fontannę Cheata.Nagle znów miał dwanaście lat i ręce aż po łokcie pokryte białym pyłem z kamieni, bardzo wielu kamieni, które odkuł po to, by tylko popisać się siłą i zasłużyć na pochwałę tego człowieka.– Martwiłem się, że się miniemy – powiedział.– Pojechałem do ciebie, ale powiedzieli mi, że wybrałeś się tutaj.– Gdzie byłeś? – Cheat był w paskudnym nastroju.– Na zwiadzie przy przełęczy.– Grymas na twarzy Cheata jeszcze się pogłębił.– Najpewniej stamtąd nadejdą posiłki.– Oczywiście.Z całą pewnością.– I wiem, jak sobie z nimi poradzić.W oczach mężczyzny pojawił się błysk zainteresowania.Arin posłał po Sarsine, a gdy ta przyszła, poprosił ją, by przyprowadziła Kestrel.– Potrzebuję jej opinii – wyjaśnił.Sarsine zawahała się.– Ale…Cheat pogroził jej palcem.– Jestem pewien, że świetnie prowadzisz ten dom, ale chyba nie dostrzegasz, że twój kuzyn aż pali się, by podzielić się ze mną planem, który może nam wszystkim uratować tyłki.Nie zanudzaj go błahostkami takimi jak to, kto na kogo się focha albo że ktoś nie jest dziś specjalnie towarzyski.Po prostu przyprowadź dziewczynę.Wyszła.Arin udał się do biblioteki po mapę i pospiesznie wrócił do jadalni, gdzie czekali na niego Cheat, Kestrel i Sarsine.Kuzynka obrzuciła go zmęczonym spojrzeniem, jakby chciała umyć ręce od tego, co miało się stać, i wyszła, nie odzywając się słowem.Mężczyzna rozłożył mapę na stole i przygniótł jej krawędzie kamieniami, które miałw kieszeniach.Kestrel usiadła, odziana w milczenie niczym w zbroję.– No to posłuchajmy tego planu – rzucił Cheat, nie zaszczycając jej ani jednym spojrzeniem.Arin poczuł ekscytację równie wielką jak wtedy, gdy wiele lat temu po raz pierwszy zastanawiali się, jak odbić miasto.– Po naszej stronie gór nie ma już valoriańskich strażników.Pozbyliśmy się ich – zaczął.Dotknął mapy i przesunął palcem po cienkiej wstążce przejścia.– Wyślemy na drugą stronę przełęczy niewielki oddział ludzi, którzy są w stanie podszyć się pod Valorian.Część z nich zajmie miejsce imperialnych strażników, inni ukryją się na podgórzu.Zorganizujemy kuriera, który poinformuje o zbliżających się oddziałach ludzi czekających z prochem tutaj.– Pokazałmiejsce mniej więcej pośrodku przesmyku.– Obstawimy obydwie strony.Będziemypotrzebować Herrańczyków, którzy znają te góry i potrafią się wspinać.Przewaga wysokości jest niezbędna.To muszą być ludzie gotowi zginąć pod lawiną, którą wywoła wybuch.Czterech wystarczy, po dwóch z każdej strony.– Nie zostało nam zbyt wiele prochu – zaoponował Cheat.– Powinniśmy go zachować na czas prawdziwego ataku.– Nie doczekamy prawdziwego ataku, jeśli nie użyjemy go teraz.– Arin uderzył dłonią w mapę i pochylił się nad stołem.– Większość naszych sił, około dwóch tysięcy wojowników, będzie obstawiać naszą stronę przejścia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]