[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przechodzio tdy równie wysoko obwaowane oysko rzeki Huerby.Drzewa oliwne roz-cigay si a do samych murów miasta.Tote mieszkacy dniem cili kulami wypielgno-wane gaje, rwali ogrody, burzyli w nich domki letnie, eby odsoni roboty Francuzów i ku-lami spdza zatrudnionych chopów.Krzysztof porzuci konia i wyprawy, aczkolwiek nie zmieni uniformu ani nie przesta nale-e do swego puku.Siedzia teraz w kanaach i dyrygowa powierzonym mu oddziaem cho-pów aragoskich, którzy pod kar Smierci musieli budowa narzdzia Smierci dla swychwspórodaków.Co chwila z bagnetem w rku odpiera wycieczki mieszkaców miasta napa-stujcych albo uSmierza wybuche w rowach na podobiestwo prochowych min bunty robot-ników.Z murów i wie klasztornych bez przerwy sypay si kule, wypaday brandkugle, ka-354way elaza i kamienie.Nocami uczy si sztuki stawiania dziaobitni, sypania przedpiersiów,rznicia strzelnic, ich policzków i pokolanków, ukadania podoa armat, stawiania sworz-niów i uków wkopanych.Obleni otrzymali w tym czasie posiki w liczbie dwu tysicy lu-dzi gwardii hiszpaskiej, ale i Francuzi wzmocnieni zostali przez dwa puki liniowe, którez Francji nadeszy.Baterie zostay ustawione na legarach, ostatnie wbite gwoxdzie pomosto-we, przedpiersia wyoone faszynami.Na danie poddania miasta Palafox odpowiedzia wy-razami: Walka na noe!Trzeciego sierpnia rykny wszystkie armaty.Czwartego bito od Switu w zamek Aljaferia,odwieczne wizienia inkwizycji, w bram Carmen i w bram Engracia.Zarazem strzelcy pol-scy ruszyli po drugiej stronie rzeki Ebro na przedmieScie Arcabal.Krzysztof Cedru sta w ba-terii naprzeciwko klasztoru Engracia.Poniewa przewidywano, e brama tego dnia musi byzatarasowana watuchami z piaskiem, bito wyomy obok niej z prawej i lewej strony w mu-rach nalecych do klasztoru.Ogromne zabudowania jego stay na nieznacznym wzniesieniui tworzyy caoS odosobnion.Batalion puku siedmdziesitego i cay puk pierwszy piecho-ty polskiej stay w przykopach, czekajc na dany znak.Cedro z towarzyszami artylerzystamiotrzyma rozkaz wzicia udziau w szturmie z karabinem w rku, gdy szwadron konny nad-szed do asekuracji armat.Ludzie byli spragnieni walki, kobiet, rabunku.Dreli do bitwy.Okoo godziny jedenastej z ra-na poczy wali si i w supy kurzu obraca mury klasztorne.Na prawo od bramy, w pierw-szy wyom, rzuci si natychmiast kapitan Bal.Za nim przez most na rzece Huerba ruszyagarS uanów artylerzystów.WSród wSciekego upau, w ogniu strzaów buchajcych jak gro-my i pioruny ze strzelnic kutych w murze klasztoru, przypadli do wyomu.Ujrzeli tutaj okow oko obroców.Rzucili si jedni na drugich jak rozjuszone zwierzta.Rzygna z przebi-tych piersi krew.Wa trupów zagrodzi wejScie.Mury klasztorne z trzaskiem paday.Waliysi sufity i z piter leciay zastpy chopów w gb piwnic.Belki miadyy ich, oberwanepiece i Sciany zasypyway od razu.Krzysztof znalaz si nad brzegiem jednej z tych jam.Oniemia.W dymie i supach ceglanego pyu, w ruchomych gruzach pod swymi stopami wi-dzia gmeranie si tej konajcej miazgi.Gowy obwizane czerwonymi chustkami w sposóbSwiteczny na obraz duej obrczy; dugie wosy wysmarowane tuszczem, weniane pasz-cze w biae i niebieskie pasy, a sigajce do samej ziemi jak togi rzymskie.Wierzgay i ro-iy si nogi w biaych poczochach i czarnych aksamitnych spodniach, trepy drewniane z czar-nymi wstkami zwizanymi w tyle nogi.Wycigay si jeszcze rce Sciskajce dugie noe.Z rozwartych jam w rozpkych Scianach wypaday coraz to nowe szeregi wystrojonych Swi-tecznie; rzucay si na napastników ze Slepym mstwem.Zamordowano ich bagnetem i ze-pchnito do wspólnego z tamtymi grobu.Piechota polska wtargna w wyomy klasztoru.Depcc ranionych i konajcych, biegnc po gzymsach obok piwnic penych konania, zbro-czeni krwi, w poszarpanych ubraniach, z lufami lepkimi i ociekajcymi, chyo wypadliwreszcie na pierwszy plac.Engracia!Nareszcie wamali si do tego wSciekego miasta!Plac by pusty.Gdy wyszli na jego Srodek, jak grad sypny si na nich strzay, runy z górykamienie.W Slepych murach, martwych, tylnych Scianach domów powybijane byy od daw-na oskardem wskie otwory.Z kadego z nich bkitny dym wybucha.Wskie ulice wiodcew miasto, istne szpary miedzy rzdami wysokich kamienic, byy Swieo zamurowane albo355zawalone worami piasku.Okna dolne w mieszkaniach, drzwi sklepów, wejScia do sieni byyrównie zamurowane i pene niedostrzegalnych strzelnic.Nigdzie drzwi! Ani jednego ywe-go czowieka! Nieprzyjaciela jak gdyby nie byo!Druga straszliwa salwa strzaów.Dym buchn z jednolitych murów i sczy si smugami.Kilkadziesit trupów pado na bruk.Oficerowie sformowali plutony i popod murami dylico tchu nazad, ku bramie Engracia.Tu si ukryo wojsko za zrbami poszarpanego klasztoru.Znalexli bram zawalon niezmiern mas worków ziemnych, które tworzyy za wierzejamigór równ ich wysokoSci.Kazano batalionowi drugiego puku piechoty polskiej odcignowe wory spod bramy.Rzucili si do roboty, radzi, e nie id cho chwil na Slepe, dymicemury.Miedzy innymi pracowa tam i Cedru.Gdy ju 2 dobr godzin norii ogromne sacs terre, omdlewa prawic z trudu.Cay by zlany potem, brudny i niemal Slepy od dymu i ku-rzu.Dyszc ciko, usiad na worku i wycign nogi.Ani jednej mySli.Gdzie to on jesti co robi? Co to za wory i do czego? Huk straszliwy armat grzmota raz w raz w czoo, w cie-mi gowy.Przeraxliwe jki umierania.Gdzie to on tu jest ?Tu obok pod murem, w jego fioletowym cieniu, chodzi tam i z powrotem niski oficer,szczupy, chudy brunet z piknymi oczyma.Szpad obnaon trzyma w rce.Cedru rzucina niego przekrwawionym okiem i nie by pewny, czy rzeczywiScie widzi tego czowieka, czyto moe mu si przypomina jakiS wypadek z takim czowiekiem.Oficer stan nad nim i zuSmiechem ironii coS mówi.WSród buchania strzaów, wSród owych galopem pdzcych falpowietrza, wSród walenia w mury pobliskie oskardów saperskich, wpoSród ryków na po-moc! , wrzasków konania i przesmutnych jków a woa - nic móg dosysze.Zerwa si na nogi i wyprostowa.- Skd si tu wzieS, ufanie z wcit tali? - wkrzycza mu kapitan w ucho.- Odkomenderowany do armat Hupeta kapitana.- Rozumiem.SpracowaeS si wapan?Cedro spojrza na niego ze zdumieniem.- Znam waSci z widzenia, z wieSci, ze suchu, panie Cedro.Krzysztof ukoni si po wojskowemu.- JesteSmy w dalekim powinowactwie.Nazywam si Wyganowski.Rotowe salwy strzaów i nowy huk armat spod Aljaferii przerwa rozmow.Za chwilKrzysztof siedzia znowu na swym worku, a oficer chodzi wydu muru.A nazywaj si i jak chcesz, diable czubaty.- rozmySla Cedro.- Powinowactwo.Rzuci mimo woli wzrokiem w stron ruin klasztoru i znowu dojrza zawalone piwnice.Z ru-mowia wyazili ludzie.Gagany na nich krwawe, obdarte.Gby straszliwe, oczy w niego z da-leka patrz.Có za oczy!- Wyganowski.- szepc usta - w dalekim powinowactwie.Cedro
[ Pobierz całość w formacie PDF ]