[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było im dobrze razem, jak mężczyzniez przeszłością i kobiecie na zakręcie.Tak właśnie się czuła.Wciąż jak na zakręcie.Zmęczenienie mogło przepłoszyć jej ponurych myśli.Cały ich korowód krążył nieustannie wokół Patryka.Od niespokojnych po stęsknione, bo zaczynała do niego& tęsknić.Nie tylko duszą, ale teżciałem.Ostatni raz kochaliśmy się przecież& tak, to był schyłek zimy, a teraz już lato.Jak tobyło dawno, myślała pochylona nad żelazkiem.Tak podzielili się z Witkiem pracą.Oprócz robienia zakupów on najczęściej gotowałi prał, Anna zostawiła sobie porządki oraz prasowanie.W pózne piątkowe popołudnie rozstawiła deskę w salonie.Salon Witka był o wielewiększy niż ich na Warmińskiej.Nowoczesny, z dominującą wszędzie bielą, od mebli aż pościany, może nie wyglądał zbyt przytulnie, utrzymany w skandynawskim stylu, podobnie jak i cały dom, ale nie był zagracony, a duże okna na dwie strony stwarzały wrażenie spokojnejharmonii.Teściowie też jeszcze byli na Dajtkach.Profesor czytał coś Adasiowi, a Witek przewijałw sypialni córeczkę.Mira podtykała wnukowi truskawki, raz po raz zezując na Annę.Najpierwotaksowała wzrokiem jej skąpy strój: bose stopy, krótkie spodenki i koszulkę na ramiączkach. %7łyjecie tu tak& rodzinnie  zauważyła oschle. Prawie jak mąż i żona.Chodzisz przynim roznegliżowana, nawet prasujesz jego rzeczy. Wskazała na szarą koszulkę Witka, którąAnna wyciągnęła z kosza, skończywszy prasować ubranka dzieci. Po prostu dzielimy się pracą  odparła zgodnie z prawdą. Nie warto doszukiwać sięw tym niczego więcej. Ciekawe, kto prasuje mojemu synowi?  rzuciła w przestrzeń matka Patryka. Skoromieszkasz z innym mężczyzną, to nie dręcz dłużej tamtego.Wezcie w końcu rozwód i będzieszmogła w spokoju wić nowe gniazdko. Mirello, czasem mam wrażenie, że w twoich żyłach zamiast krwi płynie jad  odezwałsię profesor, nim Anna zdołała otworzyć usta, aby odpowiedzieć Mirze na tę jawną insynuację.Bądz łaskawa powściągnąć te komentarze, które służą wyłącznie jątrzeniu, a nie scalaniu oświadczył autorytarnym tonem. No wiesz, Pawle  obruszyła się teściowa. Jak możesz mówić do mnie w ten sposób?Witold dobrze sobie radzi z Amelką.W tej sytuacji mam chyba prawo wyciągać wnioski, żeobecność jeszcze żony naszego syna w tym domu jest co najmniej zastanawiająca. Pozwól, że sama będę o tym decydować  odrzekła lodowato Anna. Skoro mójjeszcze mąż nie widzi w tym nic złego, to tym bardziej ty nie powinnaś dopatrywać się czegoś,czego nie ma. Otóż to  przytaknął profesor. Przyjazń, moja droga, jest najcenniejszym darem.Szczęśliwy, kto go posiądzie na dobre i złe. Oby tylko owa  przyjazń nie skończyła się w łóżku  palnęła Mira.Anna tak się zatrzęsła po tych słowach, że nieopatrznie dotknęła ręką gorącego żelazka.Aż syknęła, gdy zapiekła ją oparzona skóra na nadgarstku. Miro!  Profesor podniósł głos.Po raz pierwszy, odkąd Anna go znała, aż do tego stopnia dał się opanować emocjom.Twarz mu stężała, ciemne oczy zwęziły się w szparki.Adaś drgnął na jego kolanach,przegryziona truskawka spłynęła mu po bródce.Teść zmitygował się, ucałował główkę wnukai dodał już spokojniej:  Twoje uwagi są wręcz żenujące.Doprawdy wstyd mi za ciebie. Pawle&  zaczęła trochę zmieszana profesorowa, ale mąż nie dał jej dokończyć. Zanim coś powiesz, przypomnij sobie, co mówił nasz syn o szacunku do jego żony.Jesteś wykształconą kobietą, ale też najbardziej niereformowalną, jaką znam. Terliński seniorzsunął wnuka kolan i z cichym westchnieniem wstał. Pójdziemy już, Aniu, a tę rękę włóżpod zimną wodę.Pożegnaj od nas Witka.Jeszcze długo wszystko się w niej gotowało.Wyszarpnęła z gniazdka sznur od żelazka,zabrała synka i poszła do kuchni.Włożyła piekący nadgarstek pod mocny strumień zimnej wody.Co za podła baba! Jakie ja gniazdko sobie wiję? Co ta zołza sobie myśli?! Teść ma rację, w jejżyłach płynie jad, nie krew, myślała rozdrażniona.Nawet nie próbowała powstrzymać płynącychłez. Terlińscy już poszli?  Witek z córeczką na ramieniu wszedł do kuchni. Co ty,płaczesz? Oparzyłam się. Pociągnęła nosem. Pokaż to. Zakręcił kran i obejrzał jej rękę.Na wewnętrznej stronie nadgarstka widniał czerwony ślad długości kilku centymetrów. To drobiazg, nic ci nie będzie.Adasiu, podmuchajna rankę mamusi, to przestanie ją boleć. Wziął chłopca na drugą rękę i nachylił nad Anną.Zobacz, o tak. Sam zaczął dmuchać, a Adaś próbował robić to samo. ROZDZIAA XW nocy Amelka dostała takiego ataku kolki, że darła się wniebogłosy.Przebudzony Adaśsolidarnie płakał razem z małą.Witek jak zwykle panikował.Zdiagnozował u córeczki wszystkienajbardziej nieprawdopodobne dolegliwości.Gotów był nawet wzywać pogotowie.Kołysałwyjącą dziewczynkę na rękach i niemal sam z nią płakał. Witek, do cholery!  Anna zaczynała tracić cierpliwość.Ona nosiła Adasia. Jesteślekarzem, chirurgiem, a nie roztrzęsioną histeryczką.Pomasuj Meli brzuszek, a ja zrobię jejkoperkową herbatkę. Maaaaamaaa piiiiii&  wtórował chłopczyk. Zaraz mamusia da ci pić. Masować, dobrze, będę masować, a w którą stronę?  spytał przejęty Witek. W skuteczną.Po koperku i masażu Amelka puściła bąka i błyskawicznie zasnęła.Witek padł jaknieżywy w poprzek łóżka, na brzuchu, z rękoma zsuniętymi ku podłodze.On też zasnąłw mgnieniu oka, podobnie jak Adaś.Do Anny tym razem sen nie przyszedł tak prędko.Przewracała się z boku na bok w łóżku.Było wielkie i& puste.Odczuwała to coraz bardziej.Krople deszczu dzwoniły o szyby, w konarach drzew szumiał wiatr.Przypomniała sobie tendzień, kiedy przed trzema laty w taką pogodę wybrali się z Patrykiem na Mazury.Kochali sięwtedy jak szaleni na jachcie przycumowanym nad Niegocinem.Wiedziona nostalgią, zaczęłaprzeglądać zdjęcia w komórce.Najwięcej było tych z Bieszczad.Ostatnie pochodziłoz pierwszych urodzin Adasia.Patryk w stożkowej czapeczce na głowie trzymał syna na kolanach.Przesunęła palcem po uśmiechniętych ustach męża i zrobiło jej się ciepło.Przecież nie wszystkomiędzy nami było złe.Mieliśmy i cudowne chwile, szeptało w ciszy nocy jej serce.Ale złych teżbyło dużo, nie zapominaj o nich, nie koloryzuj rzeczywistości, podpowiadał rozum.Sercemówiło jednak głośniej.Zasłuchana w siebie, zapadła w sen.Było już jasno, kiedy owinięta szlafrokiem usiadła do pisania.Pracowała do chwili, gdywypełniony pęcherz dał o sobie znać.Na palcach, aby nie budzić śpiących, przemknęłado łazienki.Wychodząc, zajrzała do sypialni Witka.Spał jak kamień, w niezmienionej pozycji,tak jak zostawiła go w nocy, w dżinsach i zaplamionej oliwką koszulce.Z łóżeczka Amelki dałosię słyszeć stęknięcie.Anna podeszła bliżej.Dziewczynka nie spała.Fikała nóżkamii uśmiechnęła się szeroko, ledwo Anna nachyliła się nad łóżeczkiem. Już nie śpisz, kochanie  szepnęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •