[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Te melodie budziły w nich dawno uśpione marzenia.Śpiewałacicho, czule, jakby szeptała wprost do ucha każdego ze słuchaczy.Jewel i Rufus obserwowali jej występ ze zdumieniem.Gdzie i kiedynauczyła się tak wiele? Skąd wiedziała tyle o życiu?Ostatnia nuta piosenki zawisła w absolutnej ciszy spowijającej teszorstkie, prostackie twarze, złagodniałe teraz pod wpływem wspomnień.Przezmoment nie mogli się otrząsnąć z tego czaru.A potem nagły, dziki,nieokiełznany grzmot oklasków, wycia i tupania przetoczył się przez zadymionąsalę salonu „Crown of Jewel’s”.Fancy uśmiechała się i posyłała pocałunki otaczającym ją mężczyznom.Byli tak blisko, że z trudem torowała sobie drogę.Jewel i Rufus musieli sięnieźle napracować, żeby wyłuskać ją z rozgorączkowanego tłumu.Strona nr 21237.F ancy chodziła nerwowo po pokoiku ofiarowanymjej przez Jewel.Wpatrywała się w lustro, szukając na swojej twarzy oznakstrachu.Na dole rozpoczynała się licytacja.Zgodziła się na nią.Przez trzykolejne noce występowała dla szalejącego tłumu.Teraz nie wolno jej byłowpadać w panikę.Twoje ciało należy do ciebie, Fancy.Tylko do ciebie, mówiła jej przedlaty Magda.Nie może nim zawładnąć żaden kościół, żadne prawo, żaden Bóg iżaden mężczyzna.Używaj go dla przyjemności, używaj dla zysku.Jak tylkochcesz.Wszystkie inne bogactwa tego świata należą do mężczyzn.Ty masztylko ciało, pamiętaj.Fancy pogładziła koronki pożyczonego peniuaru.Gdyby życie potoczyłosię inaczej, pomyślała, tak mogłaby wyglądać moja noc poślubna.Wzięła głęboki oddech i odepchnęła od siebie strach – silą woli.Tak,jak Magda ujarzmiała dzikie, niebezpieczne koty.Nie o takich przygodach marzyła, ale na Boga, nie będzie narzekać anibiadolić.– Jewel.Co tu się dzieje, do diabła? – McBain dostrzegł ją w tłumie izłapał za rękę.Crown było nabite po dach, McBain od lat nie widział tylumężczyzn zgromadzonych w jednym miejscu.– Rozdajesz tu dziś pieniądze,kochanie?Śmiech Jewel utonął w potwornym zgiełku.Wokół awanturowali sięposzukiwacze, kowboje, handlarze i włóczędzy.– Och, nie słodziutki Mam coś znacznie lepszego.Właśnie dziś będziemytu licytować najprawdziwszą-dziewicę-pierwszej-klasy!– Święty Jozafacie, Jewel! Gdzież, u diabła, znalazłaś tu takie stworzenie?Chyba trudniej o nie, niż o dwukilogramowe samorodki.Strona nr 213– Można powiedzieć, że przypadkiem potknęłam się o nią któregoś dnia,Bandana.Ona ma ciało, które przywraca starcom młodość.– To po cholerę wystawia się na aukcję niczym jakaś jałówka?– Ten dzieciak nie ma ani pieniędzy, ani żadnych przyjaciół, a cholerniepotrzebuje forsy.Powiedziałam jej, jak może szybko zarobić.A zresztą, jestsprytna i lubię ją, daję jej procencik z utargu i dwie trzecie wylicytowanejkwoty.Bandana potarł zarośnięty policzek.Dziwiła go ta hojność.Dobrzewiedział, że Jewel nie lubi dzielić się zyskami.Pomagała chętnie tylkoprzyjaciołom i tym, którzy znaleźli się w naprawdę rozpaczliwej sytuacji.– Jak myślisz, ile uda się wyciągnąć z takiej licytacji?– Mmmm, coś między stówą, a tysiącem.Wszystko zależy od nastrojutłumu.Ostatnim razem, gdy to robiliśmy, ktoś zapłacił za dziewczynę trzystasześćdziesiąt.Ale tamta nie dorastała dzisiejszej do pięt.– O której zaczyna się licytacja?– O dziewiątej.Mówię ci, wróć tu Bandana.Będzie niezła zabawa –powiedziała, klepiąc poszukiwacza po ramieniu.– Wierz mi, stara Jewel wie,co mówi.Mężczyzna, który spędzi tę noc z Fancy, zabierze ze sobą bardzosłodkie wspomnienia.Bandana odstawił trzymaną w ręku szklankę whisky.– O kuuuurwa! – powiedział głośno.– Fancy.Biedne dziecko.– Wstałgwałtownie.Jak, do diabła, wdepnęła w to gówno? I dokąd poszedł Chance? Całeszczęście, że nie było z nimi Harta.Mógł sobie wyobrazić, co by ten chłopakczuł.Znaleźli się w mieście zupełnie przez przypadek.Gdyby nie trzasnąłkołowrót, jeszcze przez kolejne dwa miesiące byliby wysoko w górach.Bandana szybko liczył.Złoto, które miał w kieszeni, było warte okołotysiąca.Nie wiedział tego na pewno, miał iść do banku dopiero następnegoranka.Ile potrzebują na wszelkie naprawy, ile muszą mieć, żeby kontynuowaćpracę na obu działkach? Do diabła! Co za różnica! Fancy była w tarapatach itylko to się liczyło.Pchnął obrotowe drzwi i znalazł się na North Street.Mróz szczypał go wtwarz.Chance mógł pójść przynajmniej w tuzin miejsc.Cholera! Miał nadzieję,że McAllister siedzi przy dobrze widocznym pokerowym stoliku.Byłobyznacznie gorzej, gdyby z opuszczonymi spodniami odwiedzał jakąś damę.The Gold Coast Saloon na East Second Street był przedostatnimmiejscem, jakie przyszło do głowy Bandanie, ale tu właśnie spotkałwychodzącego na ulicę Chance’a.– Gdzieś ty był, McAllister? Szukam cię od kilku godzin – ryknąłBandana.– Miałem nadzieję, że sobie pogram – odpowiedział wesoło Chance – alemam wrażenie, że w tej mieścinie tylko w saloonie Jewel coś się dzieje.Pomyślałem sobie, że zajrzę tam jeszcze raz.Strona nr 214– Właśnie dlatego cię szukam, chłopcze.– Chance usłyszał w jego głosienapięcie i spojrzał na niego uważniej.– Na miłość boską, oni tam licytująFancy.Chance chwycił ramię Bandany z taką siłą, że mężczyzna z trudemzachował równowagę.– Jesteś pewny?– Cholera, McAllister! A niby dlaczego miałbym biegać za tobą po tejpieprzonej dziurze! Musimy coś zrobić.– Najpierw znika bez pożegnania, a teraz pakuje się w coś takiego –powiedział szorstko Chance.– Boże, co jej strzeliło do głowy! – Chancewstydził się ulgi, którą odczuł po wyjeździe Fancy.McBain z niesmakiem spojrzał mu w oczy.– Ona tonie w kłopotach – wycedził cicho.Nie czekając na odpowiedźodwrócił się i ruszył w kierunku Crown of Jewel’s.Chance powlókł się za nim.– No, chłopcy! – krzyknęła Jewel.– Znacie reguły.Zaczynamy od studolarów.Bóg jeden wie, na ilu skończymy.– Dalsze słowa zagłuszyły wesołegwizdy i okrzyki.Po chwili tłum uspokoił się na tyle, że Jewel mogła mówić dalej.– Panowie, widzieliście już tę małą damę.Wiecie więc, że to towarnajwyższej jakości.Nasza panna jest piękna jak obrazek i niewinna jakniemowlę.– Tym razem przerwał jej chóralny pochwalny pomruk.Najwyraźniej nikt nie miał wątpliwości co do zalet Fancy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •