[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Leżałem obok łóżka na podłodze, okienna zasłona szarzała już od świtu, podniosłem rękę do oczu, obrączki ani śladu, więc to jednak był koszmar? Nie mogłem sobie uświadomić, w jakim miejscu wieczorna jawa się skończyła; Gramer odwiedził mnie na pewno.Zerwałem się, zajrzałem do szafy, z której wyszedł, moje ubrania były odsunięte w bok, więc rzeczywiście tam stał, na dnie leżało coś białego.List.Podniosłem go, żadnego adresu, rozdarłem kopertę.W środku jedna kartka pokryta maszynowym.pismem, bez daty i nagłówka.W pokoju było zbyt ciemno, okna nie chciałem odsłonić, sprawdziłem najpierw, czy drzwi są zamknięte na klucz, były, zaświeciłem lampkę nocną i spojrzałem na papier.“Jeżeli śniło ci się porwanie albo tortury, albo inny rodzaj udręki, wyrazisty ikolorowy, znaczy to, żeś podległ próbnemu badaniu, boś dostał narkotyk.Chodzi o wstępne wykrycie twej reakcji na określone środki, bez smaku i bez zapachu.Nie mamy pewności, czy cię tak podtruto.Jedynym człowiekiem, do którego możesz się poza mną zwrócić, jest twój lekarz.Ślimak".Ślimak, więc list pochodził od Gramera.Mógł oznajmiać równie dobrze prawdę jak kłamstwo.Usiłowałem sobie możliwie dokładnie przypomnieć, co mówił do mnie Shapiro, a co Gramer.Obaj byli zgodni w tym, że cały projekt księżycowy się zawalił.Dalej ich namowy się rozchodziły.Profesor chciał, żebym się dał zbadać, a Gramer, żebym czekał nie wiadomo na co.Shapiro reprezentował Lunar Agency - tak przynajmniej twierdził, Gramer nic o swoich mocodawcach nie pisnął.Dlaczego jednak zamiast ostrzec mnie przed możliwością narkozy, zostawił tylko list? Czyżby w grze uczestniczyła jeszcze inna, trzecia strona? Tyle mi obaj mówili, a jednak nie dowiedziałem się, dlaczego właściwie to, co tkwi w moim prawym mózgu, jest takie ważne.Być może łyknąłem coś, co najpierw uśpiło tę moją biedną, prawie niemą połówkę głowy i dlatego nie dawała o sobie w ogóle znać - odkąd? Bodajże od poprzedniego dnia.Powiedzmy, że tak się stało.Po co? Wyglądało mi na to, że wszyscy zajęci polowaniem na Tichego nie wiedzą, co robić i grają na zwłokę.Byłem w tej grze kartą o niewiadomej sile przebicia, może wysokim atutem, może niczym, a jedni przeszkadzali drugim w wykryciu, czy jest tak czy owak.Żebym się nie mógł porozumieć sam ze sobą, uśpili mi prawą półkulę? To jedno przynajmniej mogłem zaraz stwierdzić.Wziąłem lewą rękę do prawej i poznanym już sposobem zwróciłem się do niej.- Co słychać? - spytałem palcami.Mały palec i kciuk drgnęły, ale jakoś słabo.- Halo, słyszysz? - zasygnalizowałem.Serdeczny palec zetknął się z opuszką kciuka, tworząc kółko, co znaczyło “Cześć".- Dobra, dobra, cześć, ale jak się masz?- Odczep się.- Gadaj zaraz, jak się czujesz? Zrozum, chodzi przecież o wspólny interes.- Głowa mnie boli.Tak, w tej chwili poczułem, że mnie TEŻ boli głowa.Byłem już na tyle otrzaskany z neurologiczną literaturą, by wiedzieć, że pod względem emocjonalnym nie jestem przepołowiony, bo siedliskiem afektów jest śródmózgowie, którego kallotomia nie tknęła.- Mnie też boli głowa.Ona boli NAS.Rozumiesz?- Nie.- Jak to nie?- Tak to.Poty biły na mnie od tej milczącej rozmowy, ale postanowiłem nie popuszczać.Wycisnę z niej teraz, co się da, postanowiłem, żeby nie wiedzieć co.Raptem olśniła mnie całkiem nowa myśl.Gestykulacyjny język głuchoniemych wymagał dużej zręczności palców.A przecież od niepamiętnych czasów przywykłem do alfabetu Morse'a.Rozpostarłem więc lewą rękę i zacząłem na niej wskazującym palcem prawej rysować na przemian kropki i kreski - na początek SOS.Save Our Souls.Ratujcie nasze dusze.Wewnętrzna powierzchnia lewej ręki dawała się przez dłuższy czas drapać, nagle zwinęła się w pięść i dała mi porządnego kuksa, aż podskoczyłem.Nic z tego nie będzie, pomyślałem już, lecz wysunęła palec i nuż stawiać drapiąc kropki i kreski na prawym policzku.Tak, odpowiadała, jak Boga kocham, odpowiadała Morse'em.- Nie łaskocz, bo dostaniesz.To było pierwsze zdanie, jakie od NIEJ usłyszałem, a właściwie wyczułem.Siedziałem znieruchomiały jak posąg na brzegu łóżka, bo ręka sygnalizowała dalej.- Osioł.- Kto, ja?- Tak.Ty.Od razu tak trzeba było.- To czemu nie dałaś znać?- Sto razy, idioto.Nie zauważyłeś.Istotnie uświadomiłem sobie teraz, że ona mnie już moc razy drapała tak i owak, lecz nie przyszło mi do mojej części głowy, że to jest Morse.- Na miły Bóg - podrapałem rękę - to ty potrafisz mówić?- Lepiej od ciebie.- To mów.Uratujesz mnie, to znaczy nas.Nie wiem, kto nabierał wprawy, lecz milcząca rozmowa toczyła się coraz szybciej.- Co się stało na Księżycu?- A co ty pamiętasz?To nagłe odwrócenie sytuacji zaskoczyło mnie.- Nie wiesz?- Wiem, że pisałeś.Potem zakopałeś w słoju.Tak?- Tak.- Prawdę pisałeś?- Tak.To, co zapamiętałem.- I zaraz to wykopali.Pewno ten pierwszy.- Shapiro?- Nie pamiętam nazwisk.Ten, co patrzał na Księżyc.- Czy rozumiesz, co się mówi głosem, zwyczajnie?- Kiepsko.Raczej po francusku.Wolałem nie pytać o ten francuski.- Tylko Morse?- Najlepiej.- To mów.- Zapiszesz i ukradną.- Nie zapiszę.Słowo.- Powiedzmy.Ty wiesz coś i ja wiem coś.Ty powiedz najpierw.- Nie czytałaś?- Nie umiem czytać.- Dobrze.Ostatnie, co pamiętam.usiłowałem nawiązać łączność z Wivitchem, po wymotaniu się z tego rozwalonego podziemia w japońskim sektorze, ale nie udało mi się.W każdym razie nic sobie nie przypominam.Wiem tylko, że potem wylądowałem sam.Na Księżycu, raz zdaje mi się, że chciałem zabrać coś zdalnikowi, który gdzieś wlazł.albo.coś odkrył.ale nie wiem, co, i nawet nie wiem, który to był zdalnik.Molekularny chyba nie? Nie pamiętam, co sję z nim stało.- Z tym w proszku?- Tak.Ale ty pewno wiesz.- podsunąłem ostrożnie.- Najpierw powiedz do końca swoje - odpowiedziała.- Co ci się wydaje innym razem?- Że tam nie było w ogóle żadnego zdalnika, a może i był, ale już go nie szukałem, bo.- Bo co?Zawahałem się.Czy miałem wyznać, że to, co mi się niekiedy przypomina, jest jak niesamowity sen, którego nie można wysłowić i pozostaje po nim tylko wrażenie nadzwyczajnej rewelacji?- Nie wiem, co myślisz - podrapała mnie - ale wiem, że coś knujesz.Czuję to.- Dlaczego mam coś knuć?- Dlatego.Intuicja to ja.Gadaj.Co ci się zdaje “innym razem".- Czasem odnoszę wrażenie, że wylądowałem na wezwanie.Ale nie wiem, kto mnie wzywał.- Co napisałeś w protokole?- O tym nic.- Ale oni mieli kontrolę.To znaczy mają zapisy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]