[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zmieniał sięon za dotknięciem odpowiednich przycisków przez siedzącego obok pracownika.Wallace wychylił siędo przodu i z uwagą obserwował ekran, prawą ręką pukając w zamyśleniu w obudowę słuchawek icałkowicie ignorując przybysza.- Zatrzymaj to - zarządził nagle.Technik pochylił się nad klawiaturą i obraz się zatrzymał.- Powiększ dolną część w centrum - powiedział Wallace.- Chodzi mi o tę kratownicę - wskazałpalcem i po chwili obraz obrócił się, ulegając kil-kunastokrotnemu powiększeniu.- Podaj wszystkie dane - rzekł Wallace ostrym tonem.Z lewej strony ekranu pojawiły siękolumny cyfr.Zaczął studiować je wnikliwie, aż wreszcie rzekł do mikrofonu:- Hank, ta kratownica jest spieprzona.Kto zajmował się tym odcinkiem?Rozległ się głos, dochodzący z głośnika ponad konsolą:- Nie przesadzaj.Henry.Według danych różnica wynosi tylko pięć i siedem dziesiątych milimetra.Nie została przecież przekroczona dopuszczalna norma.- Co mnie to obchodzi - warknął Wallace ze złością, co sprawiło, że Hamilton cofnął się o parękroków.- Jak to dopuszczalna, Luton? Myślisz, że po co posługujemy się dalmierzami laserowymi?Zapamiętaj sobie, że wszystko ma być wykonane idealnie!Wallace uspokoił się.Wyczerpany, potarł ręką czoło.- Ten odcinek został wykonany dwudziestego? - zapytał nie wiadomo kogo.Sięgnął do własnej klawiatury i wprowadził złożony rozkaz, co spowodowało rozjarzenie sięekranu z jego prawej strony, a następnie wyświetlenie na nim listy nazwisk oraz jakichś liczb.Główny nadzorca prac konstrukcyjnych przyglądał im się przez chwilę.- To Harwell albo Hooker - mruknął.- Har-well przeżywał pewnie jakiś mecz baseballa, a Hookermarzył.Hank, masz ostrzec obu, że jeżeli nie poprawią tego, będziemy musieli odliczyć poniesionestraty z ich rachunków.- Jeszcze raz powtarzam: konstrukcja jest wykonana prawidłowo.- A ja ci mówię, że nie i żądam jak najszybszego jej poprawienia.- Tak jest - zabrzmiało po dłuższej przerwie.Wallace, tak jakby przypomniał sobie nagle o obec-ności Hamiltona, odwrócił się z fotelem, i utkwił w nim swój wzrok.Nie powiedział ani słowa,tylko patrzył na hydroponika z wyrazem twarzy będącym mieszanką wrogości, ciekawości i obawy.Hydropo-nik z trudnością wytrzymał to spojrzenie i starał się nie okazywać żadnych uczuć.W oczach Wallace'a dostrzec można było coś dziwnego.Przypominały oczy narkomana, którywłaśnie przed chwilą naćpał się, a może lwa w zoo, krążącego bez wytchnienia w klatce,doprowadzonego do szału przez drażniących go ludzi.Jednym słowem szaleństwo.Wallace ma oczy pełne szaleństwa.Nie, to nie może być prawda -pomyślał Hamilton, czując zimny dreszcz pełznący po plecach.Jest przepracowany, ciągle napięty,zestresowany.Spoczywa na nim ogromna odpowiedzialność.Wygląda tak, bo miał ciężki dzień.Musiał kontrolować wykonane przez robotników prace i wykrywać ich niedopatrzenia.Nie może byćszalony.Skycorp nie powierzyłby przecież szaleńcowi tak odpowiedzialnego zadania.Nagle Wallace odpiął pasy łączące go z fotelem i zręcznie wstał, unosząc się zaledwie o kilka cali.Jego usta nieoczekiwanie rozciągnęły się w uśmiechu, oczy jednak pozostały nie zmienione.- Więc to ty nazywasz się Hamilton i jesteś nowym hydroponikiem - stwierdził, wyciągając dłoń.-Zastanawiałem się, kiedy się tu zjawisz.Witamy na stacji Ołympus, synu!Synu? Jack starał się nie uśmiechnąć, ściskając dłoń Wallace'a.Miał dwadzieścia osiem lat iupłynęło wiele czasu od chwili, kiedy zwracano się do niego per "synu".Takiej formy zwykli używać ludzie powyżej sześćdziesiątki, a Wallace miał zaledwie czterdziestkę.- Zatrzymano mnie trochę po wylądowaniu - wyjaśnił, postanowiwszy, że nie wspomni o dziwnymprzywitaniu zgotowanym przez Webba i Neima-na.- Kilku członków załogi pokazało mi już moją koję,wyjaśniając.- Kto to był? - zapytał Wallace kategorycznym tonem.- Zdaje mi się, że nazywali się Webb i.chyba Virgin Bruce.Twarz kierownika stacji zachmurzyła się na dźwięk tych nazwisk.Przez moment wpatrywał się wHamiltona i tym razem przybysz nie wytrzymał tego.Obłąkańcze spojrzenie było z bliska zbytstraszne.- Boże, co dzieje się w głowie tego człowieka? - zadał sobie pytanie.Nagle Wallace klepnął go w ramię i zaśmiał się głośno.Uderzenie odrzuciło Hamiltona do tyłu.Niezdarnie starał się chwycić poręczy, ale zatrzymał się dopiero, gdy przeleciał co najmniej pięć stóp, wpadając na kogoś.Wymamrotał słowa przeprosin, ale i tak został przez poszkodowanego obdarzonynieprzyjaznym spojrzeniem.- Cóż - podjął Wallace, tak jakby nie zauważył, co się stało - sądzę, że nie wyjaśnili należyciewszystkiego, o czym musisz wiedzieć.Chodźmy więc.Przedstawię ci całe nasze królestwo.Nie czekając na odpowiedź, wykonał zgrabny fikołek, chwycił szczeble na słupie i zacząłprzemieszczać się głową w dół ku niższym poziomom, zostawiając w tyle niezręcznie poruszającegosię Jacka.- Sukinsyn - pomyślał hydroponik, próbując nadążyć za Wallace^em - Specjalnie pchnął mnieprzez całe pomieszczenie.Pewnie nawet widział, że wpadnę na tego faceta.Nie mógł przecież niezdawać sobie sprawy z tego, co robi, jeżeli na co dzień ma do czynienia z nieważkością.Hamilton wywnioskował, że Wallace chciał go w ten sposób ukarać i przestrzec na przyszłość.Aledlaczego?Kiedy znaleźli się w korytarzu biegnącym przez piastę, Wallace zaczął wykład na temat stacji.Jacksłyszał już część tych informacji od dwóch złomiarzy.Przewodnik całkowicie ignorował fakt, żeprzybysz musiał wiedzieć cokolwiek o bazie, skoro już w niej był.Nie omieszkał na przykładszczegółowo omówić sposobu poruszania się po szczeblach drabiny i zmian grawitacji.Wallace'owi wydawało się, że jest pierwszą osobą, z którą styka się tu Hamilton i ma obowiązekdokładne pokazać całą stację, nawet jeżeli logika nakazywała postępować inaczej.Słuchanie opiniiszefa na temat życia na stacji było bardzo pouczające: o muzyce dobiegającej z głośników ("Raczej przyjemna, nie sądzisz? Odbiega nieco od ogólnie przyjętych zasad, ale wpływa uspokajająco,polepsza wydajność i.wszyscy ją uwielbiają"), o jedzeniu ("Skycorp ma kontrakt z firmą produkującą posiłki samolotowe dla największych linii lotniczych na świecie.Są bardzo zdrowe, smaczne i niepsują się szybko.Ludzie są nimi zachwyceni!"), i ograniczeniu wody do celów higienicznych:("Najczęściej oczywiście musimy się myć w zimnej wodzie, ale staramy się zapewnić każdemu gorący prysznic co najmniej raz lub dwa razy w tygodniu.Nikomu zresztą to nie przeszkadza").Były to opinie zupełnie różne od tych, które wyrażali Bruce i Mikę, narzekając na irytującą muzykę, wstrętnejedzenie i fakt, że załoga cuchnie, ponieważ myje się zbyt rzadko.Przeszli już połowę drogi po obręczy stacji, kiedy spotkali mężczyznę nadchodzącego z przeciwnejstrony.Hamilton spojrzawszy na niego zdał sobie sprawę, że jest to najsmutniejszy przykładodzwierciedlający stan ducha załogi, jaką widział do tej pory [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •