[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chodzi o moja córkę.jest uwięziona i nie mogę się do niej dostać, odpowiedziałagłosem przepełnionym bólem w którym czułam strach. Jesteśmy tu aby ci pomóc, powiedział Zach. Wskaż nam drogę.Puma poprowadziła nas z powrotem wzdłuż półki do jaskini.Weszliśmy za nią dośrodka.Wewnątrz usłyszałam miauczenie.Mały kociak siedział w kącie, patrząc nanas zdezorientowany i głodny.Mój instynkt kazał mi wziąć go w ramiona ale jednospojrzenie na mamę pumę zniechęciło mnie i powiedziało, że nie jest to najlepszypomysł.Poszliśmy za nią małym tunelem, gdzie były liczne wąskie pęknięciaszerokości około trzydziestu centymetrów i głębokości około pięćdziesięciu.Towłaśnie stamtąd dochodziło miauczenie.Schyliłam głowę i zajrzawszy do środka w ciemności mogłam dojrzeć drugiegokotka.Widać udało mu się wsunąć do tego otworu ale wyjście z niego to już byłainna rzecz.Bez naszej pomocy kociak umrze z głodu.Matce może udałoby sięwsadzić tam głowę ale to wszystko.Jeśli próbowałaby się do niego dostać,prawdopodobnie by utknęła.Spojrzałam na nią i powiedziałam: Muszę się przemienić.Proszę, nie bój się.Nie zrobię mu krzywdy.Ale to jestjedyny sposób aby go stamtąd wydostać.Pochyliła lekko głowę, jakby kiwając. Moja matka była zmienna, odparła.Byłam już świadkiem transformacji.Po otrzymaniu jej zgody, oddaliłam się odrobinę koncentrując się na mojejprzemianie.Po chwili moje ciało zaczęło się zmieniać, kilka sekund pózniej stojąc nadwóch nogach, stałam się Delilah kobietą.Zerknąwszy w kierunku matki którazdawała się być spokojna, uklękłam obok szczeliny i pochyliłam się starając siędosięgnąć kociaka, który dociskał się do ściany.Pomimo moich starań był zbytdaleko ode mnie aby go złapać.Zach wyczuł moje trudności i również się przekształcił.W milczeniu chwycił mnieza kostki, opuszczając powoli w dół do otworu tak, że wisiałam na krawędziszczeliny.Mała puma wiła się gorączkowo by do mnie dotrzeć.Zdołałam uchwycićją za tylne łapki trzymając mocno jak by od tego zależało moje życie, podczas gdyZach wyciągnął nas oboje z powrotem.Jak tylko ją puściłam, pobiegła do mamy irozpoczęła poszukiwania piersi.Kociaki były wrażliwe i strasznie słodkie.Rozejrzałam się za kamieniami aby wypełnić szczelinę, ale nie było ichwystarczająco wiele.Podczas gdy mama puma lizała małego, podeszłam powoli zastanawiając się, czyzaakceptuje moją obecność w ludzkiej postaci.Skinęła lekko.Kiedy jej oczy spotkały moje, nie byłyśmy już dłużej tym co przed chwilą, wszelkiebariery zniknęły.Byłyśmy dwiema duszami wpatrującymi się wzajemnie w swojeserca. Ona jest piękna, wyszeptałam.Czy mogę ją pogłaskać? Pozwolisz mi cię dotknąć?Westchnąwszy, wycofała się tak bym mogła dosięgnąć małej.Bardzo delikatniepołożyłam rękę na jej brzuszku, czując pod palcami jej futerko.Niewielkie drganiapowiedziały mi że mruczy.Przygryzłam wargę i pochyliwszy się pocałowałam ją wbok.Matka miauknęła zaniepokojona.Przyłożyłam na chwilę rękę do jej futra by nasze aury mogły się połączyć.Potem cofnęłam się. Powinniśmy już iść, zasugerował Zach.Pozostali będą się martwić.Kiwając głową, powoli wycofałam się nie spuszczając wzroku z twarzy matki.Pochwili pochyliła głowę i biorąc go za skórę na karku ruszyła do wejścia do jaskini. Nie mogłam nic zrobić, aby ta szczelina nie stwarzała dla was zagrożenia,szepnęłam Musisz poszukać innego, bezpieczniejszego miejsca.Takiego które nie połknietwoich dzieci.Zamrugała i wiedziałam że zrozumiała.Wychodząc usłyszałam jej mruczenie, następnie zajęła się toaletą małych a wnastępnym kroku posiłkiem.Spojrzałam na mojego towarzysza, który wręczpromieniał. Chcesz jedno, prawda? Co takiego? Kociaka.Dziecko.Roześmiał się, ale spojrzenie w jego oczach powiedziało mi, że nie żartował.Patrzyłam na niego, zastanawiając się czy nie oszalał.Jednak gdy się nad tym głębiejzastanowiłam, to faktycznie Zach miał rację.Widząc matkę z jej kociętami cośrozbrzmiało wewnątrz mnie.Pragnęłam rodziny.Ale nie tylko dzieci, ale małychzmiennych.Kocięta które będą rozumiały moją kocią naturę, jak również to że jestemw połowie człowiekiem a w połowie wróżką.I to może być problem, ponieważzmienni którzy byli w połowie wróżkami, byli niepłodni lub przynajmniej nie byli wstanie się przemieniać przyjmując swoją zwierzęcą naturę.Jasne że mogłabym miećdziecko, ale nie było gwarancji że ona lub on będzie zmiennym, nie licząc łutuszczęścia.Z westchnieniem zaczęłam schodzić ostrożnie w dół urwiska w kierunku ścieżki,gdzie czekali na nas wszyscy.Nie miałam czasu na myślenie o tym.Nie teraz. Cóż, jedno jest pewne, powiedziałam do Zacha kiedy dołączyliśmy do reszty.Dzieci niezależnie jakie by były, będą musiały poczekać.Nie mów nikomu, proszę.Moje siostry nie muszą wiedzieć że mój zegar biologiczny tyka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]