[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak, to się nazywa niewdzięczność, ale nieważne.Mój urlop zbliża się do końca izamierzam zwiedzić Kelgię, zanim wrócę do Szpitala.Też nie chciałbym oglądać was nigdywięcej, bo byłoby to niemiłe doświadczenie.Opuszczam więc panów.Z Joan pożegnał się, stojąc w wylocie rękawa cumowniczego.Jej pożegnanie byłociepłe i smutne, ale nie łzawe.Nie zaproponowała, że zostanie z nim na te kilka dni na Kelgii,bo musiała wracać do własnych spraw, a następnym punktem lądowania statku była właśnieZiemia.Objęła jednak O Marę ciasno w pasie, jakby nie chciała go puścić.Nie mogła teżprzestać mówić.- Sama nie wiem, czego oczekiwałam po tej podróży poza spotkaniem wielurozmiłowanych w dawnych legendach obcych.I może jeszcze kogoś ciekawego, jeśliszczęście dopisze.No i udało się, nawet lepiej niż mogłam marzyć.Mam wrażenie, że samiteż stworzyliśmy własną legendę.Nigdy tego nie zapomnę.Ani ciebie.Dwóch Nidiańczyków czekało obok niecierpliwie, aby odłączyć rękaw.O Marauwolnił się delikatnie z objęć Joan.- Ani ja ciebie.Ale muszę już iść.Odsunęła się niechętnie i spojrzała mu w twarz.- Dziwny jesteś - powiedziała bardzo poważnie.- Duży, silny, brzydki, troskliwy,bardzo delikatny i wrażliwy.Jesteś mężczyzną, którego chciałabym poznać lepiej.Będąjeszcze inne urlopy, a ty wiesz, gdzie mieszkam.Albo może rodzina Kledentha pozwoli namsię spotkać na Kelgii.Stanęła na palcach i pocałowała go krótko, ale z uczuciem.- Chyba dobra jestem w spotykaniu się z tobą w pół drogi.Po powrocie do Szpitala porucznik zameldował się zaraz w swoim dziale.Craythornespojrzał na niego i uśmiechnął się.Potem badał jeszcze przez chwilę spojrzeniem twarzO Mary.- Dobrze pan wygląda - powiedział.- Rozluzniony i wypoczęty.Jak przebiegł urlop?- Sporo podróżowałem - odparł poważnie O Mara.- Trochę zwiedzałem, odwiedziłemprzyjaciółkę i przeżyłem szalony romans na pokładzie liniowca.Zwykłe sprawy.Craythorne uniósł brwi, ale po chwili roześmiał się cicho. - I chyba jeszcze poczucia humoru panu przybyło - zauważył.- Dobrze, przyda sięprzy robocie, którą mam teraz dla pana. ROZDZIAA DWUDZIESTY PITYPrzez następne dwanaście lat O Mara nabrał rutyny typowej dla pracownika szalonegoprzybytku, którym był dział psychologii Szpitala Kosmicznego.Problemy z pierwszych lateksploatacji zostały pokonane, wielorasowy medyczny i administracyjny personel nauczył sięakceptować nawzajem swoje odmienności, chociaż ich kontakty nadal bywały hałaśliwe.Pracował zwykle samodzielnie albo z niewielkim nadzorem, ponieważ, jak Craythorne częstopowtarzał, wygodniej było mu wskazać po prostu problem i poczekać na raport końcowy, niedenerwując się po drodze z powodu nietypowych metod pracy przyjmowanych przez O Marę.Wiele razy wybierał się w tym czasie na urlop, zwiedzając rozmaite światy.Każda podróżkończyła się zawsze na tej samej planecie.Jego szef nie pytał o te wyprawy, bo widział ichbłogosławione rezultaty dla psychiki podwładnego.Był pewien, że wie, o co chodzi.Jednakpo powrocie z kolejnego urlopu to O Mara zwrócił uwagę na wygląd Craythorne'a, którywydawał się nad wyraz niespokojny.W przypadku majora było to naprawdę niezwykłe.- Siadaj, poruczniku - powiedział Craythorne.Jak to zwykle bywa przy długiejwspólnej pracy, ich relacje nabrały już mniej formalnego charakteru.- Radziliśmy sobie, gdycię nie było, ale nie muszę chyba mówić, że cieszę się z twojego powrotu.- Czy chce mi pan taktownie przekazać złe wiadomości, sir?- Przypomnij mi, abym nie grał z tobą w pokera - powiedział major z uśmiechem.-Wiadomości są dobre i złe, zależnie od punktu widzenia.Opuszczam Szpital.O Mara nie odezwał się i nie próbował nawet zastanawiać się nad tym, dopóki nieusłyszał więcej.- Z wielu powodów nie mam na to ochoty - powiedział Craythorne.- Jednak Kontroleridzie tam, gdzie Korpus każe.Poza tym będzie to oznaczało niewielki awans związany zwzięciem pełnej odpowiedzialności za całą placówkę opieki psychologicznej dla innychgatunków w sektorze dziesiątym.Za trzy lata mogę zostać pełnym komandorem floty,oczywiście na zasadzie stopnia służbowego.- Gratuluję - powiedział O Mara całkiem szczerze, chociaż nadal czekał na złewiadomości.- Dziękuję - odparł major i po chwili podjął wątek.- Obaj wiemy, że praca naszegodziału opiera się na osobach Ojczulka Carmody'ego i twojej.Niebawem dołączy do was nowy ziemski psycholog nazwiskiem Braithwaite.Widziałem jego akta i nie wahałem się zangażem.Jest wprawdzie trochę zielony, jeśli chodzi o terapię obcych, ale poza tym miły,może tylko nieco za poważny, inteligentny i zdolny do adaptacji.Wykazuje wielki entuzjazmdo tej pracy i, podobnie jak ja, zawsze dba o nienaganne maniery i stan munduru - dodałmajor z uśmiechem.- Jestem pewien, że dogadasz się z nim, szybko mu wszystko pokażesz iwprowadzisz go w obowiązki.- Rozumiem - powiedział oficjalnym tonem O Mara.Major uśmiechnął się ponownie.- Co właściwie sądzisz, że rozumiesz?- Rozumiem, że mam zostać niańką dla bystrego młodego oficera, który zaczynakarierę, aż w pewnej chwili podrośnie na tyle, aby nauczyć się wydawać wszystkim rozkazyw sposób sugerujący, że wie o czym mówi, sir.- Nie czułbyś się dobrze w roli troskliwego, ale surowego ojca? - spytał Craythorne.-Po prawdzie ja też nie, ale tego właśnie od ciebie oczekuję.Jednak to nie wszystko.Po pierwsze, trzech psychologów to za mało - podjął po chwili major.- Trzech, bowliczam w to Ojczulka, który robi właściwie to samo, a pod wieloma względami jest bardziejskuteczny niż my.Na razie jednak nie dostaniemy nikogo więcej.Stąd, wobec ilości pracy,którą nas zarzucają, musicie z Ojczulkiem wdrożyć nowego człowieka, jak szybko się da.Zanim odejdę, chcę też nauczyć cię nosić mundur.Może nie od razu nosić go z dumą, alechociaż w sposób niesugerujący, że włożyłeś go przypadkiem.Ponadto chciałbym oduczyćcię rozmawiania ze wszystkimi tak, jakbyś był Kelgianinem.Zwłaszcza w przypadkukontaktów ze starszym personelem medycznym, bo nie będzie mnie już tutaj, aby przepraszaćza twoje gafy.To tylko tak, abym nie pochorował się z niepokoju na mojej nowej placówce wdalekim sektorze dziesiątym.Zrobisz to?- Postaram się, sir - stwierdził niezbyt pewnie O Mara.- Dobrze.Do wyjazdu zostały mi trzy dni.Jestem obecnie bardzo zajętyporządkowaniem spraw administracyjnych i pożegnaniami z kolegami, a czasem też z byłymipacjentami, więc nie pomogę ci wiele w pracy.Toteż już teraz proponuję, abyś przeniósłwszystkie swoje papiery tutaj i zaczął korzystać z mojego biurka.Im szybciej ludzieprzywykną, że mają nowego naczelnego psychologa, tym lepiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •