[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Penny czeka na mnie w mieszkaniu Johna.Katharine wzięła szklanki, wstała i ruszyła przez pokój.W połowie drogi zatrzymałasię i powiedziała: - Przypomniało mi się, że jest jeszcze coś, w czym mogłabympomóc.Chciałabym, żebyś został tutaj przez parę sekund, kiedy już przyjdzie Kim.Pomyślałam, że mógłby pomóc przy usuwaniu tych zniszczeń w miesz- kaniu Johna.On może doradzić, gdzie mógłbyś naprawić meble, wyczyścić dywan.Może również wiedzieć, gdzie można odkupić te rozbite cacuszka.I to niedrogo.Kim zna się na antykach, Norman.- Dobrze - lakonicznie odparł Norman.- Ale poczekaj! A jak mu chcesz powiedziećo tych zniszczeniach?- Och, o to się nie martw - powiedziała Katharine beztrosko.- Powiemy, że byłoprzyjęcie i że dwóch pijanych gości pobiło się.Kim nie musi znać szczegółów.I napewno nie będzie się o nic dopytywał.- W porządku - zgodził się Norman.Oparł się wygodnie i po raz pierwszydzisiejszego dnia poczuł się odprężony.Modlił się, żeby plany Katharine powiodłysię.Za dużo było w nich różnych  jeśli", by można było wierzyć w pełen sukces.Az drugiej strony, wszystkie sugestie Katharine były bardzo prawdopodobne.Onasama była tak pewna, że uda jej się to wszystko skutecznie przeprowadzić.ZresztąNorman nie mógł zaproponować nic lepszego, więc musiał zaakceptować jejpomysły.Dlaczego miałoby się nie udać? Jednak na wszelki wypadek przeżegnałsię, przymknął oczy i w duchu odmówił trzy zdrowaśki.Rozdział 18KIM Cunningham zastygł z uniesionym do ust kęsem kurczaka.Spojrzał naKatharine.- Co cię tak rozbawiło? - zapytał, wycierając palce w serwetkę.Podniósłkieliszek wina, wypił łyk i patrzył na nią przez szkło.Katharine zachichotała znowu, nie będąc w stanie powstrzymać rozbawienia.-Przypomniałam sobie twoją minę, kiedy tu wszedłeś i zobaczyłeś siedzącego nakanapie Normana.Wyglądałeś, jakbyś mnie nakrył w spiżarni, wyjadającą konfituryze słoika.- Co masz na myśli? - w jego szarych oczach pojawiło się zakłopotanie i uniósłpytająco brwi.- No, jakbym robiła coś, czego nie powinnam, powiedzmy, zdradzała cię - ta myślrozbawiła ją jeszcze bardziej.Jej śmiech rozbrzmiewał echem w ciszy pokoju.Wesołość Katharine nie była udawana.W dużym stopniu wpływała na nią ulga, żerana Terry'ego nie jest grozna, a ona i Norman kontrolują sytuację.Teraz Normanjest jej sojusznikiem, pomoże jej zrealizować wszystkie plany.Dzięki niemu będziemogła dotrzymać swoich zobowiązań wobec Victora.Oczywiście, kluczem do tego była Hilary.Zwiadoma tego, że Kim wciąż na nią patrzy, Katharine odsunęła od siebie te myśli iuśmiechnęła się do niego.Siedziała na stosie poduszek, ułożonych na podłodze,przy niewielkim stoliku.Podwinęła pod siebie bose stopy i oparła się na łokciu.Spojrzała na Kima, który ulokował się na kanapie naprzeciwko i znów sięroześmiała.- Nie denerwuj się.Norman naprawdę nie jest dla ciebie konkurencją.- Nawet o tym nie pomyślałem - odpowiedział z właściwym sobie spokojem Kim,śmiejąc się razem z nią.Wiedział, że Katharine tylko droczy się z nim.- Nie jestTerrence'em Ogdenem, moja droga.Po prostu byłem zaskoczony, to wszystko.Zastanawiałem się też, kiedy wreszcie zostaniemy sami.- Norman jest zbyt grzeczny, żeby siedzieć za długo - mruknęła Katharine i uniosłakieliszek.- Wcześniej, w teatrze, był tak przejęty zniszczeniami, jakie zrobili cidwaj idioci, że zrobiło mi się go żal.Musiałam go przyprowadzić, żeby się z tobązobaczył.Byłam pewna, że udzielisz mu pożytecznych wskazówek.Dziękuję zapomoc.- Och, to drobiazg - odparł Kim.- Powiedziałem mu, żeby zadzwonił do mnie jutro,podam mu nazwiska paru handlarzy, u których Terry będzie mógł odkupić te lampyi inne drobiazgi.Ale wyroby z nefrytu są teraz cholernie drogie.Katharine skinęła głową.- Tak podejrzewałam.Ale Terry uważa, że powinien towszystko doprowadzić do porządku.- Tak, tak.Rozumiem - zauważył Kim i uśmiechnął się.- Język Normana jest bardzoobrazowy, prawda? Założę się, że służył w wojsku.Katharine wzruszyła ramionami.- Nie wiem.I szczerze mówiąc, nie obchodzi mnieto.Zawsze tak mówił, odkąd go znam.Kim nie odpowiedział.Podniósł kurze udko i zaczął je obgryzać.Między jednymkęsem a drugim zapytał: - Czy nie smakuje ci to, co przyniosłem na nasze przyjęcieo północy? Nic nie jesz.- Ależ oczywiście, że mi smakuje! Zjadłam trochę kurczaka.Nigdy poprzedstawieniu nie mogę dużo jeść.Powinieneś zauważyć do tej pory.Potrzebujęsporo czasu, żeby zrzucić z siebie całe napięcie, szczególnie dzisiaj - znówpodniosła kieliszek.- Niedyspozycja Terry'ego kosztowała mnie wiele wysiłku.Peter Mallory to kłoda drewna.Właściwie musiałam sama prowadzić całą sztukę.- Tak, Norman mi mówił, kiedy przebierałaś się w sypialni.Wspomniał też, jakawspaniała byłaś dziś wieczorem.- Kim spojrzał na nią zachwyconym wzrokiem.- Muszę przyznać, że wyglądasz szałowo.- Dziękuję panu - uśmiechnęła się kokieteryjnie.Wcześniej, kiedy przedstawiłasobie Kima i Normana,przeprosiła ich i zostawiła samych, by mogli swobodnie porozmawiać, sama zaśudała się do sypialni, żeby wreszcie się przebrać.Zrzuciła z siebie czarnykaszmirowy sweter i czerwoną spódnicę i nałożyła długą, domową suknię oszerokich, luznych rękawach.Uszyta była z brokatu w turkusowym odcieniu,zdobionym złotymi listkami.Suknia doskonale pasowała do koloru jej oczu,podkreślała ich głębię, blask i intensywność.Kim pomyślał, że chyba nigdy przedtem nie wyglądała tak pięknie.Jej twarz, osubtelnych rysach, była szczera i otwarta, skóra półprzezroczysta jaknajszlachetniejsza porcelana i bił od niej delikatny blask.Kasztanowe włosy falamiopadały do ramion.Katharine wspomniała kilka razy, że czuje się zmęczona i chybarzeczywiście była, ale Kim nie dostrzegał tego na jej twarzy.Była to najdoskonalszatwarz, jaką kiedykolwiek miał możność podziwiać.Z trudem oderwał od niej wzrok,nie chcąc być obcesowy, i z powrotem zabrał się do kurzego udka, ale nie był jużgłodny.Wypił wino, dolał sobie jeszcze, zapalił papierosa i oparł się wygodnie.Byłzdziwiony, kiedy zastał tu Normana, a nawet rozczarowany, bo początkowo sądził,że Katharine zaprosiła go na kolację.Ale szybko zorientował się, że takaewentualność nie wchodzi w grę, więc odprężył się.Teraz westchnął.Ostatnio niemieli zbyt wielu okazji, by przebywać ze sobą sam na sam.To go irytowało.Byłotyle spraw, o których chciał z nią porozmawiać.Przede wszystkim o ich uczuciu i oprzyszłości.Wiedział, że powinien też porozmawiać o jej planach zawodowych, odalszej karierze, dowiedzieć się czegoś0 jej rodzinie.To wszystko wypunktowała mu Franceska dziś wieczorem.Aluzja,choć zawoalowana, była dla niego przejrzysta.Franceska nie chciała się do tegoprzyznać, ale był absolutnie przekonany, że ojciec zadawał jej już te pytania.Jakośtak się składało, że ciągle nie miał okazji porozmawiać z Katharine poważnie.Możedziś się uda [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •