[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy Saucerhead pozbierał się na tyle, żeby stanąć na nogi, odszukał Amirandę, wziął ją na ręce i ruszył przed siebie.- Nie myślałem zbyt jasno - mruknął.- Nie chciałem, żeby umarła, więc wierzyłem, że żyje.Jest taka wiedźma, która mieszka około trzech mil dalej, w lesie.Powiedziałem sobie, że jeśli doniosę dziewczynę do niej, to wszystko będzie w porządku.Znasz mnie.Kiedy sobie coś postanowię.Aha.Próbowałem to sobie wyobrazić.Półżywy Saucerhead, ociekający krwią, wlecze się przez las, niosąc martwą kobietę.A potem wraca do TunFaire, żeby znaleźć się w odpowiednim miejscu, kiedy będzie umierał.Zadałem wtedy jeszcze mnóstwo pytań na temat wilkołaków i tego, co mówili, kiedy myśleli, że nie żyje.Nie usłyszał nic, co mogłoby mi się przydać.Dowiedziałem się tylko, gdzie mieszka wiedźma.Potem Saucerhead osłabł trochę, ale jeszcze pozbierał siły.- Odpocznij trochę - zaproponowałem.- Jeśli nie załatwię tej sprawy, będziesz mógł ją przejąć, jak wyzdrowiejesz.Morley, musisz go stąd zabrać.Chodź.Saucerhead, Morley wróci tu po ciebie.Morley przemówił dopiero, gdy wyszliśmy na ulicę.- Paskudna sprawa.- Słyszałeś o kimś, ktoby się dzisiaj wzbogacił?- Nie.- Łypnął na mnie spode łba.- Masz jakieś kontakty w Dzielnicy Wilkołaków? - Jeśli nie ma się wilkołaczej krwi, nie można tam wejść nawet w dzień.Znałem tam kilka osób, ale nie na tyle, żeby poprosić je o pomoc w tej sprawie.- Parę.Ale nikogo, kto by mi powiedział coś o umowie z Raver Styx jako druga strona.- To mój problem.- Chcesz się tam wybrać i rozejrzeć?- Może jutro.Dziś musze najpierw posprawdzać pewne luźne fakty i powiązać je ze sobą.- Chcesz, żebym poszedł z tobą? Naprawdę miałem dzisiaj mało ruchu.Udawał, że interesuje go wszystko inne, tylko nie to, co interesowało go naprawdę.- Chyba nie.Ktoś musi tu zresztą zostać i przypominać Saucerheadowi, że jest ranny.- To coś osobistego, nie?- Bardzo osobistego.- No to bądź przynajmniej ostrożny.- Będę, i to cholernie.A ty miej uszy otwarte.Interesują mnie nowiny na temat wilkołaków i kogoś, kto nagle ma pełne kieszenie złota.Rozstaliśmy się.Poszedłem do domu i wlałem w siebie kilka galonów piwa.XIIIHumor Truposza nie zmienił się do następnego poranka.Zacząłem się martwić.Czyżby to miał być początek końca? Nie miałem wystarczającej wiedzy na temat Loghyrów, żeby wiedzieć, czego symptomem może być uporczywy dobry humor.Opowiedziałem mu o Saucerheadzie, nie pomijając żadnego szczegółu.- Masz jakieś pomysły?Kilka.Nie podałeś mi jednak dość informacji, żeby sformułować więcej niż jedną ostateczną opinię.- Jedną? Ostateczną? Ty? Jaką opinię?Twoja słodka nocna przekąska była aż po śliczne uszka zaplątana w porwanie syna Strażniczki.Jeśli nawet nie brała udziału w samym spisku, doskonale o nim wiedziała.Nie zaprzeczyłem.Sam podejrzewałem coś podobnego.Dobrze wiedzieć, że mój umysł jest prawie tak bystry jak jego, jeśli nawet nie tak stanowczy, gdy chodzi o podejmowanie decyzji.Jednak on jest geniuszem, a to uwalnia go od wątpliwości nurtujących zwyczajnych śmiertelników.- Mógłbyś przedstawić mi swój tok rozumowania?To chyba dość proste i oczywiste, żeby nawet taki ograniczony móżdżek mógł pojąć, o co chodzi.Wyszczerzyłem do niego zęby.W ten sposób postanowił mnie ukarać za to, że ośmieliłem się sprowadzić kogoś na noc do mojego własnego domu.Niestety, nie potrafił całkiem pozbyć się dobrego nastroju.Kobiety stają się kłopotliwe, kiedy wychodzą ze swojej roli spiskowców, manipulatorów, plotkar, złośliwców, oraz nosicielek i karmicielek młodych, ale zabijanie ich nie jest dopuszczalną formą kary.Namawiam cię, żebyś prowadził dalej tę sprawę, Garrett.Oczywiście, z należytą ostrożnością.Nie chciałbym patrzeć, jak podzielasz los tej kobiety.Jak mógłbym pójść na pogrzeb?- Jesteś sentymentalnym głupcem, co?Za często i za bardzo dla mojego własnego dobra.- Ha! Ponura prawda wyłazi na wierzch jak paluch z dziurawej skarpety! Gdyby mnie posiekali, mógłbyś zostać zmuszony do opuszczenia tego błogiego stanu lenistwa, a twój geniusz musiałby popracować trochę, żebyście wspólnie utrzymali dach nad głową.Jestem artystą, Garrett.Ja nie.- A ja jestem księciem zamienionym w żabę zaklęciem złej czarownicy.- Panie Garrett?Obejrzałem się.W drzwiach stał Dean.- Co się stało?- Znowu przyszła ta kobieta.- Ta, która była tu wczoraj?- Ta sama.- Patrząc na jego minę, można by pomyśleć, że wykrył we własnej spiżami zgniłą cebulę.- Zaprowadź ją do biura.Nie pozwól, żeby cię dotknęła.To może być zaraźliwe.- Pozwoliłem, żeby odszedł poza zasięg głosu, zanim dodałem: - Mógłbyś to zanieść swoim bratanicom i sprawić, że nagle staną się seksowne.Za mocno go ujeżdżasz, Garrett.To wrażliwy człowiek i bardzo się troszczy o ukochane osoby.- Pozwoliłem, żeby odszedł, zanim zacząłem mówić, czyż nie?- Nie chciałbym go stracić.- Ja też nie.Musiałbym zacząć sprzątać po sobie.- Wyszedłem, udając, że nie słyszę, jak koniecznie chce mieć ostatnie słowo.W ten sposób moglibyśmy strawić cały dzień.Amber wyglądała, jak mogła najlepiej, i wyczuła od razu, że to zobaczyłem i doceniłem.Próbowała toczyć dalej przerwaną grę.- Zdecydowałem, że znajdę dla ciebie te pieniądze - przystopowałem ją.- Musimy myśleć o tym, co robimy, i działać cholernie szybko, jeśli nie chcemy, żeby ślad wystygł.Wczoraj nachodziłem się, zaglądając pod kamienie, i wróciłem z pustymi rękami.Zaczynam sądzić, że to wszystko zostało zaplanowane poza miastem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]