[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyczuła nagły skok napięcia i prawie przestała oddychać.Arabella poruszyła się pierwsza.Szybkim kro­kiem podeszła do pani Davis i gwałtownym gestem odebrała jej kłębek.— A może ja lubię mole — powiedziała gniewnie.— Może są to mole pamiątkowe.Proszę zostawić moją wełnę w spokoju, zrobię z nią, co będę chciała.Zwijała tę wełnę pewna nieszczęśliwa kobieta, którą potem spalono na stosie razem z mężem.Dostałam to od niej na pamiątkę razem z molami i niech one sobie będą.Wymyśliła to na poczekaniu, doskonale wiedząc, że każdą głupotę należy uzasadnić i ze swoich dzi­wactw nie robić tajemnicy, bo w przeciwnym wypad­ku służba zaczyna się przesadnie interesować.Czarny kłębek mógł stanowić jej dziwactwo.Jak zwykle w chwilach zagrożenia, strzeliła w niej bystrość umysłu, a hinduski obyczaj palenia wdów na stosach zmarłych mężów miał szansę przebić wszystko.Pani Davis nie odezwała się ani słowem, Arabella zaś niedbale wrzuciła kłębek do szufladki w toaletce.Był za duży, płytka szufladka nie dała się zamknąć, zostawiła ją wysuniętą i znów zajęła się kolczykami przed lustrem.Marietta na palcach opuściła garderobę drugimi drzwiami.Jeszcze nie wiedziała dlaczego, ale nie chciała, żeby ktokolwiek zorientował się, iż była świadkiem krótkiej scenki.Arabella wyjęła kłębek z szuflady dopiero, kiedy została sama.Obejrzała go dokładnie i zrobiło się jej gorąco.Przez wygryzione głęboko dziury prześwitywały jakby iskierki.Pani Davis musiała je dostrzec.Co sobie pomyślała.?Pół roku zaledwie minęło od czasu, kiedy sprawa diamentu przycichła, przedtem grzmiało nim wszyst­ko wokół.Pani Davis przez te pół roku nie straciła przecież pamięci.? Pułkownika, który zabił się pra­wie rok temu, przydając całej historii rumieńców, ani odżałować, ani zapomnieć nie mogła, wciąż pozwala­ła sobie na uwagi pozornie bez zarzutu, a de facto mocno kąśliwe.Trzeba ją będzie wyrzucić, myślała Arabella.Pozbyć się jej obecności, nie w tej chwili oczywiście, za jakiś czas.Teraz byłoby niebezpiecz­nie, zaczęłaby gadać.Głupstwem było zapomnieć o diamencie i nie sprawdzać stanu wełny, zmarnowa­ło się takie świetne ukrycie.A może nie? Każdy by przecież uważał, że zmieni kryjówkę, a otóż właśnie nie należy jej zmieniać.Marietta była absolutnie pewna, ze pani Davis dostrzegła coś w kłębku i o mało nie oszalała z cie­kawości, co to mogło być takiego.Istniała oczywiś­cie możliwość, że gospodyni zamilkła z samego oburzenia, usiłując promieniować potępieniem bez słów, ale Marietta w tę możliwość nie wierzyła.Ins­tynkt mówił jej, że musiała tam coś dojrzeć.Sypialnię Arabelli porządkowała nazajutrz z wy­jątkową starannością, ale czarnego kłębka w niej nie odnalazła.Nie było go, przepadł.Trafiła na niego dopiero następnego dnia w buduarze, gdzie przy frymuśnym biureczku Arabella zwykła pisać listy.W koszu, pod podartymi i zgniecionymi papierami, leżały czarne szczątki.Nie był to już kłębek, tylko pocięte i poszarpane kawałki zbitych ze sobą włókien.Mole rzeczywiście dołożyły wysiłków, rozwinąć wełny już się nie dało, poszła w strzępki.Marietta zabrała strzępki do swo­jego pokoju i tam obejrzała je dokładnie.Twardy przedmiot przez dwadzieścia lat odgniótł się w ciasno zwiniętej wełnie, Arabella zaś nie za­dała sobie zbyt wielkiego trudu, żeby ten odcisk zni­weczyć.Rozcięła nożyczkami, rozszarpała i rozchy­liła przemocą pogryzione warstwy, wydobyła dia­ment, a zlekceważone opakowanie wrzuciła do ko­sza.Marietta nie dysponowała ani lupą, ani tym bar­dziej mikroskopem, ale owe ślady dostrzegła.Były bardzo słabe i nieznaczne, jakby lekkie zagniecenie wełny pod kątem, widoczne w niektórych miejs­cach, i gdyby nie szukała tego specjalnie, z pewnoś­cią nic by nie zauważyła.Pewna swego jednakże, przyjrzała się pilnie, rozgrzebując szczątki w świetle wschodzącego słońca, i pozbyła się wszelkich wątpliwości.W tym kłębku coś się znajdowało, pani Davis to dostrzegła, a lady Blackhill wydłubała i schowała gdzie indziej.Ciekawe, gdzie.? I ciekawe, co to było.?Wyraźnie poczuła, że będzie ciężko chora, jeśli nie odkryje tej tajemnicy.Liczne i częste nieobecności Arabelli w domu da­wały pokojówce dużo wolnego czasu, nie zawsze bo­wiem pani zabierała ją ze sobą.Szczególnie użyteczne były konne przejażdżki i skromne wizyty u sąsiadów, gdzie zmiana stroju nie wchodziła w paradę.Cały ten wolny czas, zwłaszcza późnym wieczorem i nocą, kie­dy wreszcie służba szła spać, ona zaś musiała czekać na Arabellę, mogła poświęcić szukaniu.Arabella po uwadze pani Davis wprowadziła drob­ną zmianę.Zainteresowała się swoją wełną, włóczką i jedwabiami do rozmaitych pozaczynanych i nie do­kończonych robótek, własnoręcznie zaprowadziła w tym porządek, nadgryzione wyrzuciła, część całe­go chłamu pozostawiła w koszyczku, a część zamk­nęła w szkatułce z drzewa sandałowego, dotych­czas służącej niepotrzebnym kokardom i wstążecz­kom.Podziału dokonywała w samotności, bez po­mocy pokojówki, ale Marietta nauczyła się już pod­glądać, co jej pani robi.Szkatułka z drzewa sandałowego stanowiła właś­ciwie duże i głębokie pudło, tyle że pięknie rzeź­bione i pachnące.Miała zameczek i kluczyk, co dla Marietty nie stanowiło przeszkody.Kowala odwie­dzały wszystkie warstwy społeczeństwa, jego bystra córka uczyła się łatwo, otwieranie najrozmaitszych zameczków byle jakim narzędziem, bodaj zakrzy­wioną szpilką, było jej doskonale znane od wczes­nego dzieciństwa.Poszukiwania rozpoczęła dość logicznie, od tego samego rodzaju kryjówki.Kłębków nie rozwijała, postępowała racjonalnie, przekłuwała je po prostu bardzo długą szpilką, ponieważ ów przedmiot w kłęb­ku, jeśli się odcisnął, musiał być twardy.Na pierwszy ogień poszła zawartość szkatułki.Przez wszystkie kolejne kłębki igła przechodziła swobodnie, aż wreszcie w jednym, tym razem sza­firowym, na czymś się zaparła.Marietcie drgnęło serce i wypieki wystąpiły na twarzy.Ukraść ten kłę­bek od razu.? Nie, lepiej zamienić.Na wszelki wy­padek nie może tu pozostać żaden wyraźny ślad jej działalności.Pohamowała niecierpliwość i doczekała właściwej okazji, która przytrafiła się rychło.Było nią uczestni­ctwo w kolejnych zakupach Arabelli w Londynie.Jak na zamówienie, została wysłana do krawcowej po próbki materii na nowe suknie, jej pani zaś mierzyła kapelusze, które do owych próbek należało dopaso­wać.Przy kapeluszach Arabella mogła spędzić pół dnia, pokojówka zatem zyskała dość czasu, żeby wstąpić do sklepu także po własny zakup.Kawałek wełny z szafirowego kłębka przezornie miała przy sobie, nabyła identyczną, starannie wyliczywszy od­powiednią ilość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •