[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On jednak czuł, żemusi się stamtąd wyrwać, bo dłużej tego nie wytrzyma.PrzeprosiłRosalindę za nieuprzejmy ton podczas ich telefonicznej rozmowy, zgrymasem bólu zgiął i wyprostował nogę, po czym wreszcie przeszedłdo konkretów.- Od rana nic nie jadłem, może zjemy razem kolację i spokojnie sobie pogadamy?Przyjęłyśmy zaproszenie; prawdę mówiąc, byłam gotowa zgodzićsię na wszystko, byle tylko zechciał mówić.Mogłabym jeść z miskiklozetowej albo ze świńskiego koryta; mogłabym łykać karaluchy ipopijać je cuchnącym bimbrem - cokolwiek, byle tylko uzyskać takdługo oczekiwane informacje.Logan kiwnął niedbale na jednego zarabskich kelnerów obsługujących gości na patio i poprosił o stolik whotelowej restauracji.- Momencik, proszę pana.- Kelner wyszedł i błyskawiczniezjawił się hiszpański maitre, przymilny i pełen rewerencji.-Oczywiście, oczywiście, panie pozwolą łaskawie za mną, tędy, proszępana.Dla pani Fox i jej przyjaciół zawsze mamy wolny stolik.W drzwiach Logan przepuścił nas przodem, a maitre wskazał naokazały stół królujący pośrodku sali i dobrze widoczny ze wszystkichstron, żeby każdy tego wieczoru mógł sobie z bliska obejrzećangielską kochanicę Beigbedera.Dziennikarz odmówił bardzouprzejmie i wskazał inny, stojący w zacisznym kąciku.Było jeszczewcześnie, ale już nakryto do kolacji: lśniące nieskalaną bielą obrusy,kieliszki na wodę i wino, białe serwetki ozdobnie złożone naporcelanowych talerzach.Tu i ówdzie siedzieli nieliczni klienci,niespełna tuzin osób.Wybraliśmy dania z karty.Podano sherry, by umilić namoczekiwanie.Rosalinda wzięła na siebie rolę gospodyni i postanowiłapokierować konwersacją.Rozmowa na patio miała charakter czystoprotokolarny, ale rozładowała atmosferę.Dziennikarz przedstawił sięi wyłuszczył powody swojego postępowania, a my się uspokoiłyśmy,widząc, że nie jest żadnym groznym indywiduum, i wymieniłyśmy znim kilka banałów na temat hiszpańskiego Maroka.Wszyscy trojewiedzieliśmy jednak, że nie spotkaliśmy się po to, by zawrzeć miłąznajomość, pogawędzić o chorobach czy rozprawiać o malowniczychpółnocnoafrykańskich widokach.Sprowadziły nas tu interesy iczekały twarde negocjacje, a obie strony już wcześniej jasnopostawiły swoje żądania i warunki.Nadeszła pora wyłożyć karty nastół i powiedzieć  sprawdzam".- Proszę przyjąć do wiadomości, że załatwiłam wszystko, o comnie pan prosił przez telefon - zaczęła Rosalinda, kiedy kelner oddaliłsię z zamówieniem. - Zwietnie - odparł dziennikarz.- Będzie miał pan swój wywiad z Wysokim Komisarzem, wcztery oczy i tak obszerny, jak tylko pan sobie życzy.Dostanie panteż pozwolenie na tymczasowy pobyt w Hiszpańskim Protektoracie -ciągnęła - oraz imienne zaproszenia na wszystkie oficjalneuroczystości i spotkania odbywające się w najbliższych tygodniach.Niektóre z nich, zaznaczam, będą miały niezwykle istotne znaczenie.Pytająco uniósł prawą brew nad nienaruszoną połową twarzy.- Wkrótce oczekujemy wizyty don Ramona Serrano Sunera,szwagra generała Franco; domyślam się, że wie pan, o kim mówię.- Tak, oczywiście - potwierdził.- Przyjeżdża do Maroka z okazji rocznicy powstania, spędzi tutrzy dni.Organizowane są liczne uroczystości powitalne; już wczorajprzybył Dionisio Ridruejo, dyrektor generalny do spraw propagandy.Wspólnie z sekretarzem Wysokiego Komisariatu będzie koordynowałprzygotowania.Liczymy na pańską obecność podczas wszystkichoficjalnych spotkań z udziałem władz cywilnych.- Jestem pani ogromnie zobowiązany.Proszę przekazaćWysokiemu Komisarzowi wyrazy wdzięczności.- Miło nam będzie pana gościć - odparła Rosalinda zwdzięcznym ukłonem gospodyni doskonałej, po czym rzuciłarękawicę: - Oczywiście, na naszych warunkach.- To zrozumiałe - powiedział Logan, pociągnąwszy łyk sherry.- Każda informacja wysłana za granicę musi przejść przez biuroprasowe Wysokiego Komisariatu.- Nie ma problemu.W tym momencie kelnerzy przynieśli dania, a ja odetchnęłam zulgą.Mimo eleganckiego tonu pertraktacji, których byłam niemymświadkiem, przez cały czas rozmowy pomiędzy Rosalinda i Loganemnie mogłam się pozbyć uczucia skrępowania; miałam wrażenie, żeznalazłam się nie na swoim miejscu, jakbym wprosiła się na cudzeprzyjęcie.Mówili o sprawach dla mnie obcych, które być może niestanowiły tajemnic wagi państwowej, jednak z oczywistych powodównie były przeznaczone dla uszu zwykłej krawcowej.Powtarzałamsobie bez przerwy, że nie jestem intruzem, że mam prawo siedzieć znimi przy tym stole, ponieważ nigdy nie doszłoby do tego spotkania,gdyby nie ewakuacja mojej matki.Ale z trudem to do mnie docierało. Jedzenie przerwało na pewien czas ową wymianę ustępstw iżądań.Sola dla pań, garnirowany kurczak dla pana.Przez krótkąchwilę rozwodziliśmy się nad delikatnym smakiem świeżutkiej ryby zwód Morza Zródziemnego i zaletami wyśmienitych warzyw z dolinyrzeki Martin.Gdy kelnerzy wreszcie sobie poszli, Rosalinda i Loganwznowili konwersację w tym samym punkcie, w którym ją przerwaliprzed zaledwie kilkoma minutami.- Jeszcze jakiś warunek? - zapytał dziennikarz, podnosząc do ustwidelec.- Tak, chociaż ja nie nazwałabym tego warunkiem.Chodzi raczejo coś, co także panu wyjdzie na dobre.- W takim razie chętnie się zgodzę - powiedział, przełknąwszypierwszy kęs.- Taką mam nadzieję - odparła Rosalinda.- Proszę mnie dobrzezrozumieć, Logan: pan i ja obracamy się w dwóch różnych światach,ale pochodzimy z tego samego kraju i oboje wiemy, że ogólnie rzeczbiorąc, hiszpańscy narodowcy sympatyzują z Niemcami i Włochami,a do Anglików nie żywią szczególnej miłości.- Istotnie, to rzecz powszechnie wiadoma - przytaknął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •