[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To ciÄ…gÅ‚e wyjaÅ›nianie najdrobniejszych szczegółów, poprawianiesumienne siebie samego w najlichszym zboczeniu, cytowanie miejsca, dnia, godziny, osóbprzytomnych z odwoÅ‚aniem zawsze do Å›wiadectwa: %7Å‚ywych przecie wszystko przeciÄ…garzecz caÅ‚Ä… niezaprzeczonym pokostem prawdy.Dopiero gdy przyjdzie do samego jÄ…draDziwnego wypadku i kiedy wszelkie prawdopodobieÅ„stwo ustaje, wtenczas gwar i Å›miech.Każdy siÄ™ Å›mieje, jakby mówiÅ‚: Nie gÅ‚upim, abym uwierzyÅ‚.I im mocniejszy Å›miech, tymmocniej objawia siÄ™ to zadowolenie z swojej wÅ‚asnej przenikliwoÅ›ci.Niechby kto spróbowaÅ‚pisać, sÅ‚owo po sÅ‚owie, co taki Krzyżanowski rozpowiada, i niechby komu potem odczytaÅ‚, apewnie znalezliby obydwa, że sÅ‚uchana z upodobaniem powieść jest tylko nudnÄ… i bez sensuramotÄ….SkÄ…dże to pochodzi? Oto brakuje Å›wieżoÅ›ci improwizacji uniesienia rzetelnego mimiki stosownej figury charakterystycznej opowiadacza, a nade wszystko jego wiary, żewiarÄ™ wzbudza w sÅ‚uchaczach.SÅ‚owem, trzeba prawdy kÅ‚amstwa, aby kÅ‚amstwo zająć mogÅ‚o.Mam Krzyżanowskiego przed oczyma, kiedy po kilkodniowym pobycie odjeżdżaÅ‚.SzkapapodkasaÅ‚a terlica wÄ™gierska sakwy przewieszone z tyÅ‚u, a pÅ‚aszcz z przodu spodpÅ‚aszcza zaÅ› wyglÄ…daÅ‚a zgiÄ™ta podÅ‚ug siodÅ‚a szyna żelaza wykutego w CiÅ›nie na wiecznÄ…pamiÄ…tkÄ™.WsiadÅ‚ pan Krzyżanowski, urżnÄ…wszy sieczki parÄ™ razy, skropiÅ‚ szkapÄ™ harapem,ruszyÅ‚ z kopyta, a pochylony jak w ukÅ‚onie aż za bramÄ… czapkÄ™ wÅ‚ożyÅ‚.GeneraÅ‚ Józef Kalinowski, który lubiÅ‚ do prawdy wiele nieprawdy dodawać, gniewaÅ‚ siÄ™,par jalousie de mètier, na Ignacego Cetnera, że ten kÅ‚amaÅ‚ bez konceptu. Co to może kogoobchodzić mówiÅ‚ że pan Ignacy 300 000 fur gnoju wywiózÅ‚ albo że ma 100 000 owiec.Iw samej rzeczy, kÅ‚amstwo o tyle tylko jest znoÅ›ne i bawić nawet może, o ile w nim jestdowcipu, inwencji, poezji.Na przykÅ‚ad jeden ze znajomych ojca, żaÅ‚ujÄ™, żem jego nazwiskozapomniaÅ‚, rozpowiadaÅ‚ o swoich podróżach po caÅ‚ym Å›wiecie, lubo nigdy nie byÅ‚ za granicÄ…Polski. Raz mówiÅ‚ bÄ™dÄ…c w Ameryce, zabÅ‚Ä…dziÅ‚em w lesie.Im dalej w las, tym las gÄ™stszy, adroga węższa nareszcie zniknÄ…Å‚ wszelki Å›lad. Co tu robić? Na szczęście, przypominamsobie, że mam w bryczce doskonaÅ‚Ä… mapÄ™, a doskonalszÄ… jeszcze perspektywÄ™.RozÅ‚ożyÅ‚emwiÄ™c mapÄ™ pod bukiem, zwróciÅ‚em na niÄ… perspektywÄ™ i ujrzaÅ‚em siebie i bryczkÄ™ w parowiepod bukiem drogÄ™ zaÅ›, idÄ…cÄ… dziaÅ‚ami o pół mili na prawo, gdzie siÄ™ potem, bÄ™dÄ…c jużzorientowany, Å‚atwo dostaÅ‚em.Niedawno umarÅ‚ na Podolu JÄ™drzej SzumlaÅ„ski, ostatni może w Polsce Å‚garz poeta tegoczesny RadziwiÅ‚Å‚.MiÄ™dzy innymi opowiadaÅ‚, że ma ogromny proces z powodu pÅ‚ugaparowego, który sam z Anglii przywiózÅ‚. DoskonaÅ‚y mówiÅ‚ w jednym dniu zoraÅ‚ mitrzysta morgów ale na noc zamkniÄ™to go w wozowni.Cóż siÄ™ staÅ‚o? pÅ‚ug wrota wyÅ‚amaÅ‚ hajże w pole! Jak zacznie orać i orać, aż wpadÅ‚ na grunta sÄ…siedzkie, a co gorzej wszystkiekopce graniczne porozorywaÅ‚.StÄ…d proces. Najlepsze jednak jego koncepta nie dadzÄ… siÄ™powtórzyć w dobrym towarzystwie.MiÄ™dzy różnymi myÅ›liwskimi przygodami i mój ojciec opowiedziaÅ‚ nam nastÄ™pujÄ…cÄ… i zajej prawdÄ™ zarÄ™czyÅ‚.WÄ…tpić wiÄ™c nie można.98Nieboszczyk Wojski Orzechowski12, ojciec naszego Piotra13, poróżniÅ‚ siÄ™ byÅ‚ z ChorążymN. Wyzwali siÄ™ do pierwszego spotkania, dlatego zawsze przy szabli jezdziÅ‚ i na polowanie.Razu wiÄ™c jednego strzeliÅ‚ do niedzwiedzia i mocno raniÅ‚ w piersi.Niedzwiedz swoimzwyczajem wzniósÅ‚ siÄ™ na zadnich Å‚apach i szedÅ‚ prosto na przeciwnika.Orzechowski doszabli.MachnÄ…Å‚ parÄ™ razy, ale wkrótce szabla dostaÅ‚a siÄ™ w zÄ™by rozjuszonego zwierza szczęściem atoli, że ostrzem ku niemu.Nie straciÅ‚ gÅ‚owy Orzechowski i chwyciwszy lewÄ…rÄ™kÄ… koniec szabli, odpieraÅ‚ jakby ostrym munsztukiem niedzwiedzia, który pchać siÄ™ naniego nie przestawaÅ‚ ale skaleczony w piersi i na pochyÅ‚oÅ›ci, niżej, nie mógÅ‚ Å‚apÄ…zachwycić.DÅ‚ugo ta, nie do wiary prawie, a jednak najprawdziwsza trwaÅ‚a walka, aż przecieOrzechowski postrzegÅ‚ zbliżajÄ…cego siÄ™ strzelca.KrzyknÄ…Å‚, aby mu strzelbÄ™ rzuciÅ‚ pod nogi,sam zaÅ› powoli tak siÄ™ obróciÅ‚, że stanÄ…Å‚ znacznie niżej od niedzwiedzia, a gdy poczuÅ‚ mocnynacisk, puÅ›ciÅ‚ nagle szablÄ™.Niedzwiedz wywróciÅ‚ kozÅ‚a, a nim wstaÅ‚, Orzechowski chwyciÅ‚strzelbÄ™ i trupem go poÅ‚ożyÅ‚.Zwiadkiem niezaprzeczonym tej walki byÅ‚ palec odgryziony ulewej rÄ™ki.Trzy razy w dzieciÅ„stwie byÅ‚em z ojcem w CiÅ›nie.Zawsze wstÄ™powaliÅ›my do JabÅ‚onek naobiad lub nocleg.Nie chciaÅ‚ tego odmawiać Ludwikowi UrbaÅ„skiemu, który pomimoÅ›miesznoÅ›ci powierzchownych byÅ‚ dobrym i uczciwym czÅ‚owiekiem.A propos niego, raz miojciec powiedziaÅ‚: Prawdziwym jest nieszczęściem w górach to oddalenie od wszelkiegoÅ›wiatÅ‚ego towarzystwa.PoznaÅ‚em to w najwczeÅ›niejszej mojej mÅ‚odoÅ›ci, dlatego wszelkichsiÅ‚ doÅ‚ożyÅ‚em, aby siÄ™ z gór wydobyć.OżeniÅ‚em siÄ™ z waszÄ… matkÄ… nie zważajÄ…c, że mogÅ‚emwiÄ™kszy znalezć posag
[ Pobierz całość w formacie PDF ]