[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Niedawno zniknęły.Mam na ten temat swoją teorię.Od czasu pojawienia się trudności z zaopatrzeniem chłopcy w szkolezjadają całe drugie śniadania i nie wyrzucają już skórek od chleba aniogryzków.Wszyscy chodzą głodni i nic się nie marnuje.No i dla wron nicnie zostaje.Równo z syreną zjawia się Isaac.- No, no - mruczy mama pod nosem.- Ani o minutę przed czasem.- Ach! Ach! To okropne - mówi Isaac, przyglądając się wypalonemużywopłotowi.Mama każe mu wykopać doły wzdłuż płotu, ja zajmuję się łataniem dziurw siatce.Potem Isaac sadzi różne krzewy, żeby choć trochę zasłonić domprzed wzrokiem gapiów, ale niewiele to daje.Nadal jesteśmy całkiemodsłonięci i każdy może zajrzeć do naszego najściślejszego sanktuarium -niewielkiego patio, gdzie rodzice zwykle siadają pod jaśminową pergolą nabiałych ogrodowych krzesłach i popijając słabą herbatę, czytają wypoży-czone z biblioteki książki w foliowych obwolutach.Tatę zaczyna boleć i wycofuje się do swojego pokoju.Wieczorem wzywamnie do siebie.- Zamknij drzwi, Pete - mówi.Znów siedzi skulony na łóżku, ręce ma posiniaczone od zażywania an-tykoagulantów, które są też odpowiedzialne za jego przekrwione oczy.- Ten pożar to ostatnia cholerna kropla.Wszystko się rozłazi.Moje bólestają się nie do wytrzymania.Zażyłem wszystkie prochy naraz i nadal mnieboli.Myślę, że to zwiastuje następny etap - etap ciągłego bólu.Nie jestemwstanie tego znieść.Cholerną pamięć też już szlag trafił.Zapominam płacićrachunki.Niedługo nam wszystko wyłączą.Na same lekarstwa wydajemyponad pięćset milionów dolarów miesięcznie.Wszystkie oszczędnościdiabli wzięli.Jeśli tak ma być dalej, to sam z tym skończę.Chcę, żebyśskremował moje ciało.Jeśli o mnie chodzi, to możesz wykopać dół wogrodzie i wsypać tam popiół.W każdym razie nie chcę niczego ekstra.Tylko pamiętaj, żeby mnie skremować.Nie chcę być pochowany w całości,żeby robaki jadły moje ciało.I musisz się zaopiekować mamą.Jesteś w tejchwili jedynym, który może się tym wszystkim zająć.Czuję przez skórę, że nie powinienem go pocieszać, że musi wyrzucić zsiebie nagromadzoną złość.Zachowuję milczenie i po chwili ojciec mówidalej.- Derek umarł, a ja nawet o tym nie wiedziałem.Nikt nie wiedział.I tosamo może być ze mną.Umrę i nikt się nie dowie, bo nikt nie musi wiedzieć.Zza okna słyszę, jak Isaac przywołuje psy do wieczornej michy.PoHindhead Avenue hałaśliwie przejeżdża autobus - głośniej niż zwykle, bojego warkotu nie tłumi ekran z bugenwilli.Gdy ojciec zaczyna znów mówić,jego głos brzmi już inaczej: jest łagodniejszy, nie tak agresywny.- Czego udało ci się dowiedzieć o mojej matce i siostrze? - pyta.- Co sięz nimi stało? Pod sam koniec?Oczywiście szykowałem się na tę rozmowę i ćwiczyłem różne sposobyprzekazania mu tego, czego się dowiedziałem.Bo przecież nie mogę muopowiedzieć ze szczegółami, jak umierali ludzie w Treblince.- Ze wszystkich uzyskanych informacji i przeczytanych książek wy-nika, że odbyło się to szybko.%7łe bardzo nie cierpiały.Zamyka oczy i kiwa głową.- No to chociaż tyle - mówi.- Cieszę się.- Wyciąga rękę i klepie mniepo ramieniu.- Dzięki, Pete, że się tym zająłeś.Widzę jednak, że tylko udaje, że mi wierzy.Wie dobrze, że musiałystrasznie cierpieć, ale chce, żeby mi się zdawało, że go uspokoiłem.Jaoszukuję jego, on mnie.Wzajemnie się okłamujemy.W sobotę rano idę do jego gabinetu, siadam przy biurku i naciskam drew-nianą klamerkę, żeby wypluła trzymany w zębach plik listów, wykazów irachunków.Robię to na prośbę taty.Dla kogoś tak dobrze zorganizowanegomusiało to być nie lada ustępstwo.Szybko się okazuje, że nasz telefonzamilkł nie z powodu pożaru.Został wyłączony, bo firma telefonicznazwróciła wysłany do niej czek.Kwota napisana słownie nie zgadza się zkwotą podaną cyframi.Wśród rachunków znajduję wycięte z gazety ogłoszenie.To kolejna re-klama systemu antynapadowego, zmienił się tylko sponsor.Teraz jest mowao Usłudze oferowanej przez firmę sprzedaży i dzierżawy telewizorów.Pod spodem widnieje slogan reklamowy: UWA%7łAJ - TY MO%7łESZ BYNASTPNY! Jeśli padłeś ofiarą napadu lub wiesz, że cię śledzą - zadzwońpod jeden z tych numerów.Wytnij to ogłoszenie i jeśli masz telefon ko-mórkowy, wpisz do pamięci jeden lub oba nasze numery.Po wybraniuktóregoś z nich połączysz się od razu ze specjalistami od kradzieży samo-chodów, którzy natychmiast przystąpią do działania.Dalej następuje opisniedawnej serii napaści na samochody, zwłaszcza SUV-y, które trafiają dosąsiedniej Zambii. Grabież samochodu prowadzi do wielu problemów wrodzinie właściciela.Biorą się one z przeżytego stresu i obawy o odwet.Wzeszłym tygodniu pani C.utraciła swój pojazd w Marondera.Złodziejeurządzili zasadzkę i czekali na nią uzbrojeni w kałasznikowy.Tego dnia jesteśmy zaproszeni na lunch w ogrodzie teściów Georginy,Shainy i Geralda.Towarzyszy nam ich oswojona wrona, która siedzi nagałęzi drzewa munhondo.- Ma na imię Jekel - mówi Shaina.- Do niedawna miała towarzyszaimieniem Hekel, który miał zwyczaj wyjadać z miski naszego ridgebacka.Wzeszłym tygodniu pies się zdenerwował i odgryzł mu głowę.Kogucik wskakuje na perliczkę i próbuje z nią kopulować.Paw nieprzestaje trąbić, póki nie dostanie okruchów ze stołu.Mama opowiada o pożarze i Shaina proponuje jakieś krzaki na wypeł-nienie dziur w żywopłocie.Gerald wrzaskiem przyzywa Naisona, ogrodni-ka, a gdy ten podchodzi, mały yorkshire terrier Shainy zaczyna ujadać iskubać nogawki jego niebieskiego kombinezonu.Naison go ignoruje.- To bardzo czujny stróż - chwali go Shaina.- Jego szczekanie dajesygnał większym psom.Nigdy nie podnosi fałszywego alarmu.Wczoraj wnocy zaczął warczeć i nie chciał przestać, a potem niedaleko okna sypialniusłyszeliśmy cztery wystrzały.Ciągle próbują ukraść pompę basenową usąsiada, a on do nich strzela.Wiecie, ma strasznie wielką strzelbę i słychać,jak jego kule świszczą wśród gałęzi.Naison kompletuje dla mamy zestaw krzewów i pieczołowicie pakuje jew torby z Bon Marche.- To uroczy staruszek - mówi Shaina, wskazując go ruchem głowy.- Wsumie jest jedynym, któremu naprawdę ufam.Niestety, stracił przyjaciółkę icórkę - umarły na AIDS.A teraz umarła jeszcze jego żona.Aajdacy z jejrodziny oświadczyli, że ponieważ nigdy do końca nie spłacił za nią loboli,teraz nie pozwolą mu pochować jej ciała.Leżało niemal tydzień w rezer-wacie i zaczynało już cuchnąć, aż wreszcie sprzedał trzy krowy i zapłaciłnależność za narzeczoną.Co za ludzie, naprawdę! Pomyślcie tylko: trzymaćw zastaw trupa.A teraz biedak sam umiera na AIDS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]