[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopiero póź­niej sędzia mógł przyjąć nowe oskarżenie, wreszcie zaakcep­tować sformułowane wspólnie przyznanie się Lanigana do winy.Już w trakcie tego pierwszego posiedzenia Trussel musiał się naradzać telefonicznie z szeryfem Sweeneyem, prokuratorem Mastem, agentem Cutterem oraz dyrektorem FBI Hamiltonem Jaynesem.Dwukrotnie też wychodził na krótką rozmowę z Karlem Huskeyem, który - na wszelki wypadek - siedział przez cały czas w swoim gabinecie.Obaj sędziowie, podobnie jak Parrish, piastowali stanowiska podlegające co cztery lata reelekcji w wyborach powszechnych.Trussel nigdy do tej pory nie miał kontrkandydata, w pewnym sensie miał więc polityczny immunitet.Natomiast Huskey zamierzał zrezygnować z pełnionej funkcji.Najwięcej do stracenia miał Parrish, choć i on niezbyt się obawiał o swoją przyszłość, ponieważ dał się poznać jako umiejętny strateg, forsujący swoje decyzje bez zbędnego oglądania się na opinię społeczną.Ci trzej byli więc postaciami publicznymi od dłuższego czasu, a obracając się w świecie polityki, wyznawali starą, sprawdzoną zasadę: jeśli musisz zrobić coś, co może zostać przyjęte niezbyt przychylnie, uczyń to jak najszybciej.Trzeba więc było błyskawicznie się uwolnić od kłopotów, aby wahanie nie wzbudziło niczyich podejrzeń.Nikt nie miał żadnych wątpliwości, że gdy tylko dziennikarze zwietrzą sensację, zaczną ją w kółko maglować, dolewając tym samym oliwy do ognia.Potwierdzenie zeznań Patricka nie przysparzało większych trudności.Po ujawnieniu nazwiska ofiary, na podstawie uzys­kanej wcześniej zgody najbliższej rodziny na rozkopanie grobu, należało wydobyć i otworzyć trumnę.Gdyby ta rzeczywiście okazała się pusta, przyznanie się Lanigana do winy zostałoby poparte dowodami.A ponieważ do tego czasu nie istniał sposób na rozwianie wszelkich wątpliwości, w umowie zawarto klauzulę, że gdyby jakimś cudem we wskazanej trumnie znaleziono zwłoki, natychmiast się ją unieważni i powróci do wcześniejszego oskarżenia o morderstwo z premedytacją.Patrick jednak z takim przekonaniem opowiadał o swojej ofierze, iż nikt nie miał żadnych podejrzeń co do wyniku ekshumacji.Po spotkaniu Sandy pojechał do szpitala, gdzie zastał swego klienta w otoczeniu licznego grona pielęgniarek asystujących doktorowi Hayaniemu w opatrywaniu ran pacjenta.Oznajmił, że przybywa z niezwykle pilną sprawą, toteż Patrick przeprosił wszystkich i po chwili zostali w izolatce sami.Wspólnie przejrzeli uważnie wszelkie dokumenty, wnioski formalne i polecenia sędziego, większość zapisów odczytując na głos.Wreszcie Lanigan podpisał papiery.McDermott zwrócił uwagę, że obok prowizorycznego sta­nowiska pracy przyjaciela stoi na podłodze duże kartonowe pudło, w którym na wierzchu spoczywają książki, jakie on sam pożyczył Patrickowi.A zatem jego klient zaczął się już pakować.Nie miał czasu na lunch, zatem w hotelowym barze kupił sobie kilka kanapek, przy czym jadł je na stojąco, zerkając ponad ramieniem sekretarki przepisującej na kom­puterze szereg dokumentów.Obaj aplikanci oraz druga sekretarka z jego kancelarii wrócili już wcześniej do Nowego Orleanu.Kiedy zadzwonił telefon, Sandy błyskawicznie chwycił słuchawkę.Rozmówca przedstawił się jako Jack Stephano, waszyngtoński prywatny detektyw.Zapytał, czy adwokat o nim słyszał.Tak, oczywiście, że słyszał.Stephano dzwonił z recep­cji hotelu i prosił o krótką rozmowę.Sandy wyraził zgodę.Miał trochę czasu, Trussel zarządził przerwę do czternastej.Usiedli w salonie i przez chwilę mierzyli się wzrokiem nad zawalonym papierzyskami stolikiem do kawy.- Poprosiłem o tę rozmowę z czystej ciekawości - zaczął Stephano.McDermott mu jednak nie wierzył.- Czy nie powinien pan zacząć od przeprosin? - zapytał.- Ma pan rację.Moi ludzie zdecydowanie przekroczyli swoje uprawnienia.Nie musieli się aż tak znęcać nad pańskim klientem.- Tak, według pana, powinny wyglądać przeprosiny?- Bardzo przepraszam.Postąpiliśmy źle.Powiedział to jednak nieszczerze, bez przekonania.- Przekażę te słowa mojemu klientowi.Jestem pewien, że będą miały dla niego olbrzymią wagę.- Rozumiem.No więc.przyszedłem tu, rzecz jasna, nie mając już żadnych powiązań z tą sprawą.Postanowiliśmy z żoną wybrać się na krótki odpoczynek na Florydę, ja zaś zdecydowałem się zboczyć nieco z trasy.Nie zajmę panu więcej niż kilka minut.- Czy schwytano Aricię? - zapytał Sandy.- Tak.Został ujęty przed kilkoma godzinami w Londynie.- Świetnie.- Nie pracuję już na jego zlecenie.W ogóle nie miałem nic wspólnego z tą aferą spółki Platt & Rockland.Zostałem wynajęty z powodu zaginionych pieniędzy, miałem je odnaleźć.Wykonywałem zadanie, za które mi zapłacono, ale teraz sprawa jest zamknięta.- Więc po co pan przyjechał?- Nie daje mi spokoju pewien problem.Otóż odnaleźliśmy Lanigana w Brazylii jedynie dzięki poufnym informacjom, ujawnionym przez kogoś, kto musiał go dobrze znać.Dwa lata temu skontaktowała się z nami prywatna firma do­chodzeniowa z Atlanty, nosząca nazwę Pluto Group.Ich klient z Europy chciał odsprzedać informacje dotyczące Lanigana.Wtedy mieliśmy jeszcze spore fundusze, przy­staliśmy więc na tę propozycję.Tenże klient zaproponował kilka wstępnych wskazówek po przystępnej cenie.Kupowali­śmy je kolejno, a po sprawdzeniu wychodziło na jaw, że jego informacje są zdumiewająco dokładne.Owa tajemnicza osoba musiała wiedzieć bardzo dużo na temat Lanigana, znała dokładnie jego kolejne adresy, tryb życia, przybrane nazwiska.Wyglądało to na ukartowany, przemyślny spisek.Szybko nabraliśmy przeświadczenia, czym to się musi skoń­czyć.Z zainteresowaniem czekaliśmy na ostateczną propozy­cję.I ta w końcu została złożona.Za milion dolarów tajemniczy informator podał nam aktualny adres, dołączając do tego kilka świeżo wykonanych fotografii, przedstawiają­cych zbiega myjącego swój samochód, czerwonego volkswagena „garbusa”.Pieniądze zostały wypłacone i schwytaliś­my Lanigana.- Kto był owym tajemniczym klientem tamtej firmy? - zainteresował się McDermott.- To mnie właśnie dręczy.Wszystko wskazuje na tę brazylijską prawniczkę.Sandy w pierwszej chwili chciał wybuchnąć głośnym śmie­chem, zdołał się jednak opanować, z jego gardła wydobył się tylko stłumiony pomruk.Natychmiast przypomniał sobie, jak Leah opowiadała mu o nawiązaniu kontaktu z agentami Pluto Group, którzy otrzymali zadanie śledzenia poczynań Stephano kierującego poszukiwaniami Patricka.- Gdzie ona teraz jest? - zapytał detektyw.- Nie wiem - odparł Sandy.Znał na pamięć numer telefonu londyńskiego hotelu, nie zamierzał go jednak nikomu ujawniać.- W sumie zapłaciliśmy temu informatorowi milion sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów.Nie daje mi jednak spokoju podejrzenie, iż pertraktowaliśmy z judaszem.- Mimo wszystko sprawa została zamknięta.Czego pan po mnie oczekuje?- Jak już mówiłem, kierowała mną czysta ciekawość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •