[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zupełnie jakby jej myśli miały moc wywoływania zdarzeń, z toalety na piętrze dobiegł odgłos spuszczanej wody, a w chwilę potem schody zatrzeszczały pod ciężkimi stąpnięciami Sylvestra.Eva dźwignęła się z miejsca i poszła po gazetę.56.05.Kiedy piskliwe zawodzenie dziecka przedarło się przez płytki, poranny sen, Sandy McDougall wstała z łóżka i z zamkniętymi oczami poszła sprawdzić, co się dzieje.- Cholera! - zaklęła na głos, uderzywszy się w łydkę o nogę nocnego stolika.Dziecko, usłyszawszy jej głos, rozkrzyczało się jeszcze głośniej.Zamknij się! - wrzasnęła.- Już idę.Poszła wąskim korytarzykiem przyczepy do kuchni - szczupła dziewczyna, tracąca z dnia na dzień resztki i tak nigdy nie rewelacyjna urody.Wyjąwszy z lodówki butelkę Randy'ego zastanowiła się przez chwilę, czyby jej nie podgrzać, ale potem machnęła ręką.Jeśli naprawdę jesteś głodny, krzykaczu, to zjesz i zimne.Weszła do pokoiku dziecka i spojrzała na nie z niechęcią.Randy miał już dziesięć miesięcy, ale był bardzo chorowity i krzykliwy.Zaczął raczkować dopiero niecały miesiąc temu.Może przechodził polio albo coś w tym rodzaju.Teraz z kolei miał czymś wymazane rączki, a ta sama substancja znajdowała się także na ścianie nad łóżeczkiem.Sandy nachyliła się nad nim, zastanawiając się, co też tym razem mogło się wydarzyć.Liczyła sobie siedemnaście lat, a w lipcu wraz ze swoim mężem obchodziła pierwszą rocznicę ślubu.Kiedy wychodziła za Royce'a McDougalla - w szóstym miesiącu ciąży, pękata niczym ludzik z reklamy Michelina - małżeństwo wydawało się jej tym, za co uważał je ojciec Callahan, który udzielał im ślubu - błogosławionym wyjściem awaryjnym.Teraz doszła do wniosku, że nie było niczym innym, jak tylko kupą gówna.Z odrazą spostrzegła, że to właśnie była owa tajemnicza substancji rozmazana na ścianie, a także na rączkach i włosach Randy`ego.Stała wpatrując się w niego tępo i ściskając w dłoni zimną butelkę.A więc właśnie dla tego zrezygnowała ze szkoły, z przyjaciół, z nadziei na to, że zostanie modelką.Dla obskurnej przyczepy stłoczonej wraz z innymi na Zakręcie, z meblami z obłażącą okleiną; dla męża, który całymi dniami pracował w tkalni, wieczory zaś spędzał na pijaństwie lub grze w karty ze swoimi podejrzanymi kolesiami; dla dziecka, podobnego jak dwie krople wody do swego tatusia i rozmazującego kupę wszędzie, gdzie się dało.Randy wrzeszczał co sił w płucach.- Zamknij się! - ryknęła i cisnęła w niego plastikową butelką.Uderzyła go w czoło, a on upadł na wznak, płacząc i wierzgając rozpaczliwie rączkami i nóżkami.Tuż pod linią włosów pojawiło się czerwone półkole i Sandy poczuła, jak do gardła podpełza jej dławiąca fala satysfakcji, żalu i nienawiści.Chwyciła go jak szmacianą lalkę i wyrwała z łóżeczka.- Zamknij się! Zamknij się! Z a m k n i j s i ę! - Uderzyła go dwukrotnie, zanim zdołała nad sobą zapanować, ale wtedy jego rozpacz była już zbyt wielka, by mógł wyrazić ją głosem.Rzuciła go z powrotem na posłanie, a on leżał z fioletową twarzą, chwytając rozpaczliwie powietrze.- Przepraszam.- wymamrotała.- Mój Boże, przepraszam! Nic ci nie jest, Randy? Zaczekaj chwilkę, mamusia zaraz cię umyje.Kiedy wróciła z wilgotną ścierką, pod oczami i na powiekach dziecka wystąpiły już wyraźne sińce, ale kiedy dała mu butelkę i otarła główkę i ręce, obdarzył ją szerokim, bezzębnym uśmiechem.Powiem Royowi, że spadł mi ze stołu przy przewijaniu, pomyślała.powinien w to uwierzyć.O Boże, spraw, żeby uwierzył.66.45.Większość robotniczej populacji Salem znajdowała się w drodze do pracy.Mikę Ryerson należał do nielicznych, którzy pracowali w miasteczku.W corocznych sprawozdaniach finansowych figurował jako konserwator zieleni, lecz w rzeczywistości do jego obowiązków należała opieka nad trzema znajdującymi się na terenie miasta cmentarzami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]