[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co się tyczy strony psychicznej, może się pan zwrócić do psychoanalityka, u którego leczył się pański klient.Musi pan przywykać.Podobnych wypadków mamy coraz więcej.Przy większej ilości dawców nieraz trzeba wiek pacjenta określać podług średniej arytmetycznej wieku wszystkich.SIOSTRA III Panie doktorze, dzwoni siódemka, pacjent gotów.DOKTOR Już tam idę.Przepraszam pana.Czas na mnie… (odchodzi)(Adwokat, bardzo głęboko zamyślony, rusza za pielęgniarzem, który toczy przed sobą wózek okryty bielą.Wchodzi za pielęgniarzem i wózkiem przez szklane matowe drzwi.Po sekundzie wylatuje stamtąd z powrotem jakby goniony przez diabła)(Gabinet adwokata.Wchodzi wdowa)ADWOKAT Witam.Pani Jones, czy tak?WDOWA Tak.A pan jest jego adwokatem? Przyszłam tylko, żeby panu powiedzieć, że on się tak łatwo nie wykręci.ADWOKAT Kto taki? Ryszard?WDOWA To jeszcze kwestia, czy to Ryszard.ADWOKAT Pani ma wątpliwości?WDOWA A co mi tam wątpliwości! Mnie wszystko jedno.Ale jeśli to Ryszard, niech odda forsę z ubezpieczenia, za to, co ma po moim mężu, a jeżeli Tomasz, to niech nie siedzi w hotelu i niech nie wyrzuca pieniędzy na adwokatów, tylko niech wraca do żony i dzieci.ADWOKAT Zaraz! Chwileczkę! Albo się pani uważa za wdowę, albo za zamężną.Jeżeli…WDOWA Wiem.Wiem! Chce mnie pan skołować.Żadnych dyskusji nie będzie.Mam swojego adwokata.Czekam do soboty, a potem będziemy już rozmawiali, ale w sądzie! (wychodzi)JONES (wchodzi ostrożnie) Widziałem ją.Mecenasie, była u pana, co?ADWOKAT Pańska szwagierka? Owszem.Zna pan jej żądania?JONES Aż za dobrze.Chce albo samej forsy, albo jeszcze i mnie na dodatek.Jak się inaczej nie da, to się chyba do niej przyznam.Zawsze będę jako mąż bliżej tych pieniędzy, nie? A co pan mi radzi?ADWOKAT Drogi panie Jones, muszę pana zmartwić.To nie jest takie proste.Byłem w szpitalu i rozmawiałem też z rzeczoznawcami.Niestety, nie udało się stwierdzić, czy pan żyje, czy też pan zmarł.JONES Że jak?ADWOKAT Niech się pan tylko nie denerwuje! Nie mówię o stanie subiektywnym, drogi panie, tylko o stanie prawnym! Małżeństwo zawiera się zarówno w sensie duchowym, jak i w sensie cielesnym.Pod względem duchowym jest pan zapewne Ryszardem Jonesem.Ale pod względem cielesnym… (rozkłada ręce)JONES Co pan tu mi opowiada? To kim ja jestem właściwie?ADWOKAT Na rozprawie musi powstać problem ojcostwa dzieci, drogi panie Jones.Otóż pod względem duchowym nie jest pan ich ojcem, ponieważ nie zamierzał pan mieć dzieci ze swoją szwagierka ani też nie planował pan myślą kroków, których skutkiem jest ojcostwo.Nieprawdaż?JONES Pewno, że nie chciałem.W życiu nic z nią nie miałem! Co za idiotyzm, przecież to bratowa!ADWOKAT Ależ tak! Lecz proszę uważać: ze stanowiska pańskiego życia duchowego nie jest pan ojcem tych dzieci także w sensie prawnym.To nie pan przecież odpowiadał „tak” na pytanie pastora: „Czy chcesz pojąć ową kobietę za żonę?” Lecz, niestety, uległ pan wypadkowi i doszło do całego szeregu transplantacji.Zachodzi obawa, a nawet pewność, że pan jest pod względem cielesnym ojcem.Albowiem znajduje się pan obecnie w posiadaniu takich regionów tamtego ciała, które, z tytułu ich przeznaczenia i funkcji, zawiadują ojcostwem.JONES Nic nie rozumiem, ale to nieprawda.Żadnym ojcem nie jestem.W życiu nie tknąłem bratowej.Owszem, jak się nie da inaczej — mogę zaadoptować, ale nic więcej.ADWOKAT Panie Jones! Pan nie ogarnia jeszcze zawiłości tej sprawy! Ojciec nie może zaadoptować własnych dzieci, a ponieważ, będąc cieleśnie ojcem, pan nim nie jest duchowo, z tytułu matrymonialnego, albowiem to nie pan poślubił matkę tych dzieci, tylko pana brat, wynika z tego, że pan jest częściowo szwagrem, częściowo zaś mężem, i to samo też dotyczy ojcostwa! Lecz ani częściowe małżeństwo, ani częściowa adopcja, ani też rozwód na trzydzieści procent nie są możliwe prawnie!! Toteż nie może się pan ani rozwieść ze szwagierką, ani pobrać, chyba żeby zeznał pan przed sądem, że dzieci te nigdy w ogóle nie były dziećmi pańskiego brata, ale że pan, cudzołożąc, spłodził je przed wypadkiem ze szwagierką!JONES To wtedy byłbym ich ojcem? Dziękuję!ADWOKAT Nic podobnego! Wtedy właśnie byłby pan tylko ich wujem! A to, ponieważ obecnie pana zmarły brat znajduje się w posiadaniu… Chociaż nie! Przecież partycypowały w tym osoby trzecie! Być może, ojciec tych dzieci jest zupełnie gdzieś indziej i nawet nic o tym nie wie.Co za wypadek! Co za niesłychany casus prawny! Historyczny precedens!JONES Daj mi pan spokój! Co się pan tak entuzjazmuje? Więc co ja mam robić, do jasnej cholery?ADWOKAT Proszę tylko nie tracić nerwów.Głowa do góry!JONES Jasne, że nie mogę sobie pozwolić na żadne zdenerwowanie.W piątek mam rajd.Mecenasie, przyjdę do pana w sobotę.Wtedy się to załatwi.Będę miał wolniejszą głowę.ADWOKAT Dobrze, drogi panie, ale pozostaje jeszcze jedna kwestia.Koszta rosną, wie pan.Wskazana jest zaliczka.JONES Po rajdzie.Zapłacę, jak wygram.50 000 wystarczy chyba na wszystko, nie? Zadłużyłem się, aż mi wierzyciele żyć nie dają.Wciąż łażą za mną.Ja tu — oni tu.Ja tam — oni tam.Co za cholerny pech z tym wszystkim!(Na ulicy otacza Jonesa, wychodzącego z bramy, kilkanaście osób w różnym wieku)JONES Odczepcie się! Dajcie mi spokój.No, jazda! Nie ma żadnej forsy.W sobotę pogadamy.Tak, w sobotę! Do soboty nic! (wsiada do auta i odjeżdża; wierzyciele z rozczarowanymi minami patrzą w ślad za nim)(Gabinet adwokata.Wchodzi Jones.Kuleje nieznacznie.W raku damska torebka, odkłada ją raczej ukradkiem gdzieś na bok)ADWOKAT Ciecze się, że pana widzę, drogi panie.Długośmy się nie widzieli!JONES (siadając ostrożnie) A, tak.Prawie trzy miesiące.Co za cholerny pech!ADWOKAT Gorąco panu współczuję.Pragnę też jednocześnie wyrazić panu moje najserdeczniejsze kondolencje.Słyszałem, że wskutek tragicznego wypadku stracił pan szwagierkę.To jest żonę.Zresztą, teraz to już nie jest istotne.Stracił pan w każdym razie osobę bliską i gorąco współczuję panu! Czy przyszedł pan w sprawie sporu z ubezpieczeniem? Rzecz jeszcze nie ruszyła z miejsca, wie pan, ale…JONES Nie, panie.Mam nowe kłopoty.Siedzę w takim imadle, że już nie wiem, co robić.ADWOKAT O? Czytałem o pana katastrofie…JONES W gazetach nie było wszystkiego.Tajemnica lekarska.No, gdyby nie doktor Burton, już bym nie żył.Ale kiedy wyjął mi przedwczoraj szwy, przyniesiono mi pocztą pozwy sądowe.Sześć sztuk! Z tym właśnie przychodzę do pana.Musi mnie pan ratować!ADWOKAT Zrobię, co będę mógł.O co idzie?JONES (wyjmuje z kieszeni kartką) Nie spamiętałbym wszystkiego, to sobie zapisałem.To jest tak.Skarżą mnie o przywłaszczenie kosztowności, o profanację, czyli zbezczeszczenie… dalej nie mogę przeczytać.Ma pan może lupę?(Adwokat podaje lupę)JONES No, tak.O zaniedbanie obowiązków matki.ADWOKAT Chyba ojca?JONES Nie, matki.ADWOKAT Pan jest kobietą?JONES Skąd.ADWOKAT Zmienił pan płeć?JONES Niczego nie zmieniałem.To znaczy… (masuje sobie kolana) właściwie nie, to nie ja zmieniłem, to ona.Chociaż też nie, bo ona nie żyje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]