[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pękata głowa pająka odwróciła się w prawo i w lewo, po czym znieruchomiała dostrzegłszy delfina.Galvin przepłynął za kępą wodorostów, a w jego głowi kłębiły się pytania.Czy Isabelle kontroluje to coś, czy t rzecz z nią ucieka? Jak mam ją sprowadzić na ląd? Jak?Przerwał, pozwalając, by prąd morski zabrał ze sobą dręczącej go kłopotliwe myśli.Wyjdę mu naprzeciw — postanowił.W jego czarnych delfinich oczach pojawiła się determinacja gdy druid wypłynął spoza kępy wodorostów i.znieruchomiał gwałtownie.Galvin nie był jedynym, który dostrzegł ogrodowego wandala.Ku kępom liściastych roślin i pająkonietoperzowi płynął pospiesznie kwartet sahuaginów, skrzelodysznych ludzi-ryb z głębin.Mieli toporne, humanoidalne sylwetki, wspaniale umięśnione, pokryte zielonkawą łuską ciała, drugie, spiczaste uszy i błony między palcami rąk i nóg.Każdy z nich dzierżył w jednym ręku trójząb, a w drugim, obciążoną sieć.Urządzenie i jego pasażer zdawali się nie dostrzegać za-grożenia i skupili się na wyrywaniu z ziemi kolejnych roślin.Pękata pajęcza głowa odwróciła się w stronę sahuagina dopiero w chwili, gdy ciśnięty mocno trójząb wbił się w piach obok nogi zakończonej rozszczepionym, metalowym kopytem.Ogarnięty paniką druid popłynął szybciej naprzód i zmusił' się do odbycia kolejnej transformacji.Jego skóra przybrała ciemniejszy szary odcień i naciągnęła się, by przyjąć rozrastające się ciało.Delfinia płetwa na jego plecach powiększyła się i stała bardziej kanciasta.Głowa poszerzyła się i spłaszczyła, płuca wypełniły wodą a usta, niegdyś o butelkowatym kształcie, rozciągnęły i pojawiły się w nich dwa rzędy ostrych, trójkątnych zębów.Rekin pomknął ku sahuaginom, którzy dotarli już do pająko-nietoperza.Ludzie-ryby okrążyli urządzenie; trzech z nich dźgało rzecz trójzębami, czwarty zaś podniósł swoją broń z piasku.Przez wodę Galvin usłyszał ich dziwny bojowy zew, śpiewny i przeciągły.Pieśń przybrała na sile i osiągnęła kulminację w głośnym, walecznym zawodzeniu, gdy jeden z sahuaginów przebił ostrzem swego oręża skrzydło pająko-nietoperza, przyszpilając urządzenie do morskiego dna.Rzecz zaczęła krążyć w kółko jak oszalała, niczym brzęcząca, zraniona mucha.Galvin dostrzegł przerażoną buzię Isabelle przez wypukłe, wielkie szklane oczy maszyny.Dopadł najbliższego sahuagina w chwili, gdy ten rąbnął trzonkiem swego trójzęba w głowę urządzenia.Krzywiąc się w duchu druid zobaczył, jak szklane oko pęka.Ta chwila zwłoki dała człowiekowi-rybie czas na działanie.Sahuagin zaatakował rekina, mierząc trójzębem w twarz Galvina.Druid poczuł, że znajdujący się naprzeciw niego sahuagin wywiera nań dziwny hipnotyzujący wpływ — istota zaczęła przesuwać wolno swój trójząb z boku na bok, mamrocząc przy tym wyraźne, acz obce Galvinowi słowa.Być może była to odmiana jakiejś pieśni wojennej.Czymkolwiek była, jej słowa wpłynęły kojąco na stargane nerwy Galvina i druid poczuł nagle, iż zaczyna go ogarniać senność.Sahuagin nucił dalej, pogrążając swego przeciwnika \v stanie bliskim sennego odrętwienia, podczas gdy prąd znosił go coraz dalej od Isabelle i urządzenia.Rekin poczuł wodę obmywającą całą jego skórę.Czuł się teraz taki spokojny, taki.Brzęk!Woda wytłumiła dźwięk trójzęba uderzającego o metalowe poszycie urządzenia.Hałas sprawił, że dryfujący rekin ocknął się w mgnieniu oka.Zmusiwszy się do otwarcia zmęczonych oczu, druid zobaczył sahuagina dźgającego z całej siły trójzębem w korpus pająko-nietoperza.Na głowę urządzenia zarzucono sieci, aby rzecz nie mogła dosięgnąć ludzi-ryb swoi] szczypcami.Brzęk! Brzęk! Brzęk!Galvin zwalczył w sobie efekt działania zaklęcia snu sahuagina.Odzyskał trzeźwość umysłu i natychmiast uświadomił sobie że ludzie-ryby byli zagrożeniem dla Isabelle.Popłynął przed siebie, zdecydowany rozgromić sahuaginów i nie dopuścić, by dokończyli swego ponurego dzieła.G tak przecinał fale, wzięły nad nim górę naturalne instynkt przejętej przez niego formy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]