[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Porozumieli się skinieniami głów, po czym zaopatrzeni we wzięte z ba-ru drinki udali się do pustej wnęki.Niektórzy starzy bywalcy obdarzyli ich ciekawski-mi spojrzeniami: twardziele zerkali czujnie, mrużąc oczy, prostytutki przyglądały się ba-121dawczo.Przez kilka minut siedzieli w milczeniu.W końcu Krakowicz rozpoczął rozmowę. Nie przypuszczam, że mówicie moim językiem rzekł z topornym, lecz niedrażniącym akcentem. Ale ja mówię po waszemu.Wprawdzie słabo.To mój przyja-ciel, Siergiej przedstawił swego towarzysza, przechylając głowę nieco w bok. Onbardzo, bardzo słabo zna angielski.Nie ma ESP.Kyle i Quint przenieśli wzrok na Gulcharowa.Zobaczyli w miarę przystojnego, mło-dego człowieka o krótko ściętych blond włosach, szarych oczach i silnych dłoniach,skrzyżowanych luzno na blacie, przy szklance z piwem.Wyglądało na to, że chłopakczuje się nieswojo w zachodnim ubraniu, niezbyt dobrze zresztą dopasowanym. To prawda Quint zmrużył oczy, odwracając się znów do Krakowicza. Tegodaru mu brakuje, ale jestem przekonany, że posiada mnóstwo innych pożytecznychcech.Rosjanin uśmiechnął się oszczędnie i kiwnął głową.Wyglądał na niezbyt zadowolo-nego.Kyle przyglądał się Krakowiczowi, zapisując w pamięci jego wygląd.Szef rosyjskiegowywiadu paranormalnego zbliżał się do czterdziestki.Miał przerzedzone czarne włosy,przenikliwe zielone oczy i pociągłą, niemal zapadłą twarz.Był średniego wzrostu, szczu-pły. Oprawiony królik określił go w myślach Kyle.Ale jego wąskie, blade wargi zna-mionowały stanowczość, a wysokie czoło mówiło o wybitnej inteligencji.Kyle wywarł na Krakowiczu podobne wrażenie: mężczyzna o kilka lat młodszy odRosjanina, inteligentny, uzdolniony.Szatyn o bujnej fryzurze.Postawny, może z odro-biną nadwagi, ale przy jego wzroście nie miało to znaczenia.Oczy piwne, zęby równei białe, osadzone w trochę szerokich ustach, nieco przekrzywionych na prawo.Grymasten mógłby świadczyć o cynizmie, ale jak twierdził Krakowicz, nie odnosiło się do Ky-le a.Quint, dla odmiany, wydawał się o wiele bardziej agresywny, choć doskonale nadsobą panował.Miał skłonność do szybkiego wyciągania wniosków, słusznych czy teżnie.Zapewne też równie szybko działał.Kierował się wówczas bardziej rozsądkiem niżemocją.To dostrzegało się w jego twarzy i sylwetce, a Krakowicz słynął z trafnego od-czytywania charakterów.Quint prężył się giętki jak kot.Nie było w nim nic masywne-go, czuło się raczej napięcie zwiniętej sprężyny.%7ładnej nerwowości, po prostu wrodzo-na umiejętność szybkiego myślenia i działania.Patrzył rozbrajająco niebieskimi oczy-ma, które nie pomijały żadnego szczegółu.Miał około trzydziestu pięciu lat, nieco prze-rzedzone włosy.Krakowicz mógł stwierdzić, że Quint, wybitnie wrażliwy na zjawiskaponadzmysłowe, jest wykrywaczem. O, Siergiej Gulcharow został wyszkolony jako moja ochrona wyjaśnił w końcuKrakowicz. Ale nie w kategoriach waszej czy naszej sztuki.Ma umysł innego typu.122Mógłby się uprzeć, że z nas czterech on jeden jest tu normalny.Co nie jest korzystne. Spojrzał nieufnie na Kyle a. Mieliśmy się spotkać na równych prawach, bez zaple-cza?Muzyka przycichła nieco.Miejsce rock and rolla zajęła włoska ballada. Krakowicz odezwał się Kyle, patrząc twardo i zniżając głos. Lepiej powiedz-my sobie wprost.Masz rację, układ był taki, że mieliśmy się spotkać we dwóch.Każdyz nas mógł sobie dobrać człowieka.Ale żadnych telepatów.To, co mamy sobie do po-wiedzenia, powiemy, ale nikt nie powinien podsłuchiwać naszych myśli.Quint nie jesttelepatą, ale wykrywaczem.Nie oszukaliśmy więc.A jeżeli chodzi o waszego człowieka,Gulcharowa, tak? Quint twierdzi, że jest on czysty, więc wy również nie oszukujecie.Nato przynajmniej wygląda, choć twój trzeci człowiek to inna sprawa! Mój trzeci człowiek? Krakowicz usiadł prosto, wyglądając na autentycznie za-skoczonego. Nie mam. Masz wtrącił Quint Z KGB.Widzieliśmy go.Prawdę mówiąc, jest w tej chwi-li tutaj, we Frankie s Franchise.To było dla Kyle a nowiną.Spojrzał na Quinta. Jesteś pewien? Nie rozglądaj się teraz, ale siedzi w tamtym kącie z genueńską kurwą potwier-dził Quint Przebrał się i wygląda, jakby dopiero co zszedł ze statku.Niezła maskara-da, ale poznałem go, ledwie tu weszliśmy.Krakowicz spojrzał kątem oka w podanym kierunku, powoli pokręcił głową. Nie znam go powiedział. To nic dziwnego, żadnego z nich nie znam.Niecierpię ich! Ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]