[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Były już takie momenty, że z trudem trzymałem język za zębami w obecności tego wielkiego i chciwego lorda Torica.Przy tym nie jestem w Strażnicy jedynym, który uważa, że on zadziera nosa i jest arogancki.W bursztynowych oczach F’lara pojawiły się takie oranżowe błyski, że K’van zaczął się zastanawiać, czy pewne bojowe cechy Mnementha nie przeszły na jeźdźca.Jego coraz pełniejszy uśmiech stawał się zarazem groźny i radosny.— Myślę, że w pewnym stopniu wykorzystam bogatą przeszłość Strażnicy Benden.Ile czasu zajmie Toricowi usunięcie szkód wyrządzonych przez sztorm jego flocie i przygotowanie jej do wypłynięcia?— Ooo, F’lar, w tej chwili nie mam pojęcia, ale mogę to ustalić — oświadczył K’van.— Ile ci potrzeba czasu na przygotowanie tej twojej lekcji dla Torica?F’lar roześmiał się i wstał od stołu.— Nie więcej, niż zajęło mi to za pierwszym razem.— Wziął zwój map z pojemnika i dał znak Lessie i K’vanowi, żeby zrobili na stole miejsce, po czym wprawnym gestem rozłożył arkusze.— Czy możesz oznaczyć mi dokładne położenie każdego z tych osiedli?— Oczywiście, że tak.— K’van wyciągnął kilka notatek z wewnętrznej kieszeni.— Sprawdzałem je na naszej mapie tego obszaru.— Posługując się od czasu do czasu notatkami i piórem, F’lara kreślił małe krzyżyki na mapie.Wszystkie znalazły się na wschód od rzeki nazywanej przez Starożytnych Rzeką Wysp.Jeden znaczek znalazł się tam, gdzie rozgałęziała się ona w kierunku starego osiedla zwanego Tesalią, drugi daleko na wschód od jeziora Drake’a.Trzy postawił przy nadbrzeżnych zatokach i dalsze trzy w głębi lądu.— To właśnie cały Toric! — powiedziała z rozdrażnieniem Lessa.— Jest… jest chciwy, zachłanny, skąpy, zawistny i niezmienne drapieżny! Jest po prostu… okropny!— Czy obecnie ktoś mieszka w tych osadach?— Kilku ludzi, głównie budowlani.— Czy przygotowali pola pod uprawę?K’van potrząsnął głową.— Gdyby to zrobili, zlokalizowalibyśmy ich znacznie wcześniej, tego możesz być pewny!— Myślę, że tak rzeczywiście by się stało.A czy we własnym Włodarstwie prowadzi jakąś działalność?K’van znowu potrząsnął głową i uśmiechnął się.— Jego wszystkie załogi znajdują się tam, gdzie być nie powinny.— Postukał palcem w mapę w miejscach zaanektowanych przez Torica.Lessa napełniała ich kieliszki.W pewnym momencie spojrzała na F’lara i wybuchnęła śmiechem.— Zrozumiałaś, o co tu chodzi, kochanie? — zapytał.Wyjął bukłak z jej trzęsących się od śmiechu rąk.— Słuchaj, skarbie, nalewałaś doskonałe czerwone wino z Benden.Na pamięć naszego poczciwego Robintona — szanuj je.— Gdyby to widział Robinton, pękałby ze śmiechu, sam wiesz o tym, F’larze — powiedziała.— Naprawdę, nie powiem nikomu.Wiesz, jaki potrafię być dyskretny — prosił K’van, nie bardzo wiedząc o co chodzi.F’lar po przyjacielsku klepnął go w ramię.— Wszystkiego się dowiesz.Musisz nas tylko zawiadomić, kiedy Toric będzie chciał wypłynąć.Zrobisz to?— Tak, mogę was zawiadomić.Co prawda wysłał kilka swoich latających jaszczurek, żeby obserwowały budynek Komendy Strażnicy, ale nie wie o tym, że dwie z nich mogą się bawić w informowanie obydwu stron.— K’van niechętnie się podniósł, gdyż zrozumiał, że już nie wyciągnie dalszych wiadomości od pary Komendantów z Benden.Widząc ich niedawne rozdrażnienie z powodu wykazanej przez Torica zachłanności w anektowaniu nowych ziem, bardzo się zdziwił ich nieoczekiwanym wybuchem wyjątkowo dobrego humoru.— Poinformuj mnie, proszę, kiedy i jak Strażnica Południowa może udzielić wam pomocy.— Zawiadomimy cię we właściwym czasie — odpowiedział F’lar, kładąc rękę na ramieniu K’vana, kiedy odprowadzał młodego komendanta do wrót Strażnicy.— Obiecuję ci, że dowiesz się pierwszy — dodał i zachichotał na myśl o swoim tajemnym planie.Na trzeci dzień po dokonaniu przez T’liona i Readisa zabiegów na rannych delfiniątkach, Jayge, Temma i Alemi poszli nad brzeg niedaleko portowej redy.Alemi spuścił na wodę mały ponton, bo nie było dostatecznie dużo czasu na odbudowanie tratwy, z której korzystali ludzie w czasie spotkań z delfinami.Jayge liczył na pojawienie się syna, choćby tylko w celu sprawdzenia przebiegu rekonwalescencji młodych pacjentów.Ostatnie trzy dni odcisnęły się ciężkim brzemieniem na psychice Jaygego.Uważał, że Aramina nie powinna być aż tak wymagająca w stosunku do Readisa, i postawienie mu ultimatum było poważnym błędem.Pomimo tego, że rozumiał jej niepokój i podobnie jak ona uważał postępowanie chłopca za niewłaściwe, to jednak znał go wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, iż zmuszanie go do złożenia obietnicy sprzecznej z jego przekonaniami doprowadzi do otwartego buntu.Chłopiec właśnie doszedł do wieku, w którym nie poddawał się już narzucanym przez matkę ograniczeniom.Jayge miał gorącą nadzieję, że trzy pełne emocji dni wystarczą Readisowi do zademonstrowania swojego zdania i pozwolą mu na powrót z honorem.Tego poranka Aramina wychodziła z siebie, pełna żalu po wygnaniu z domu najstarszego dziecka.Jayge przypuszczał, że już nie ponowi swojego zakazu spotykania się z delfinami, ale także był zupełnie pewien, że nigdy nie przestanie obwiniać tych stworzeń o przysporzenie kłopotów jej samej i jej bliskim.T’gellan wysłał, za pośrednictwem latającej jaszczurki, poufną prośbę do Jaygego o potwierdzenie udzielenia przez T’liona pomocy delfinom w Rajskiej Rzece.Jayge zwięźle odpowiedział, że tak istotnie było.Widok nadlatującego smoka był czymś normalnym; dopiero, gdy w powietrzu pojawił się drugi spiżowiec, włodarz się zadziwił.Pierwszym, jak się okazało, był Gadareth z T’lionem, a drugim — Monarth wiozący T’gellana i jakiegoś pasażera.Po wylądowaniu nieznajomy został przedstawiony jako Persellan, uzdrowiciel ze Strażnicy Wschodniej.Od chwili zejścia z szyi Monartha, uzdrowiciel nawet nie spojrzał na T’liona i wszystkie swoje pytania dotyczące zdrowia delfinów kierował w przestrzeń, choć wyraźnie były one adresowane do młodego jeźdźca, który odpowiadał na nie potulnie cichym głosem.Jayge nie obwiniał Persellana o zimne traktowanie T’liona.I tak jeździec miał wiele szczęścia, że wykręcił się sianem za samowolne wypożyczenie bezcennego podręcznika bez zgody właściciela.Co gorsza, zniszczył przy okazji tę unikatową książkę.Uzupełnienie uszkodzonych stron będzie częścią pokuty Readisa.— Czy wyraźnie im polecono — Persellan mówił z wydętymi wargami, udając, że nie zniża się do rozmowy z T’lionem — żeby wróciły w to miejsce po trzech słońcach? — Patrzył w kierunku pełnego morza.— Tak, i Afo to zrozumiała.Persellan osłonił oczy i spojrzał na kołyszący się na kotwicy „Pomyślny Wiatr”.Część olinowania została już odtworzona, a dziury poniżej linii wodnej naprawione z pomocą delfinów.Kilka z nich jeszcze pływało koło statku, pracując wspólnie ze znajdującymi się w wodzie członkami załogi.— I wiedziały, że mają przypłynąć tu, na plażę?— Tak.Nagle Alemi wskazał na zachód.— Tam widać płetwy grzbietowe, opływają właśnie przylądek.Można je pochwalić za punktualność [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •