[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co prawda zapewniały mniejszą ochronę, były jednaklżejsze.W pancerzu i hełmie, z tarczą i rapierem u pasa Joan pobiegł na dziób, żeby sprawdzić,czy marynarze mieli przygotowane arkebuzy i załadowane działa.Nie wrócił do kasztelu, nim sięnie upewnił, że wszystko jest w porządku.Wpływające galery nie zatrzymywały się przy ujściu na zwiady, tylko, jakby doskonaleznały rzekę, popłynęły górnym brzegiem.Okazało się nagle, że jest ich pięć.Wpływały do portuOstii.Na zamku rozległy się owacje. To francuskie galery zameldował wachtowy. Francuskie galery? zdziwił się kapitan Perelló, patrząc na admirała zmieszany. Cowięc się stało z neapolitańską flotą?Vilamari wzruszył ramionami, przyglądając się z uwagą manewrom galer.Nad dziobempierwszej z nich pojawił się obłok dymu i zabrzmiał huk salwy armatniej.Natychmiastgrzmotnęła kolejna na zamku.Vilamari wydał rozkaz załogom swoich okrętów.Miały płynąćw górę rzeki przy przeciwnym brzegu, zachowując bezpieczną odległość. Francuskie wojska są jeszcze daleko na północy rzekł po chwili. Na tych pięciu ga-lerach są dostawy i posiłki, żeby wzmocnić Ostię.Nie chcą, by papież odzyskał twierdzę.Będziedobrym przyczółkiem w razie oblężenia Rzymu.Spójrzcie tylko, jak nisko są zanurzone.Toświadczy o dużym obciążeniu.Może nawet wiozą armaty na zamek. Nasza misja się tu kończy powiedział nawigator do Joana.Papież nie zatrudnił nas doodbicia Ostii, tylko do zapewnienia swobodnego przepływu dostaw do Rzymu.W umowie jestjasno napisane, byśmy nie mierzyli się z potężniejszymi siłami.Francuzi mają pięć galer, a mytrzy.Wrócimy do Neapolu.Nic nie wskazywało na to, że francuskie galery mogą zaatakować, i nikt już nie sądził, żedojdzie do walki.Jednakże Vilamarl chciał mieć lepsze rozpoznanie i wysłał szalupę z ośmiomamarynarzami uzbrojonymi w arkebuz i kusze na przeciwległy brzeg, aby spośród sitowia obser-wowali, co dzieje się w porcie.Wkrótce zaczęli nadawać sygnały. Po dwustu żołnierzy na każdej galerze! zawołał kapitan. Francuzi zasilają twierdzętysiącem ludzi.Galery rozładowywały się jedna po drugiej, po czym opuszczały port.Nagle załoga pierwszej galery zauważyła ukrytą pośród sitowia szalupę.Gwałtownymmanewrem odcięła jej drogę ucieczki i pojmała marynarzy.Admirał wydał rozkaz kapitanom swojej flotylli, aby ustawili galery na środku nurtu rze-ki, dziobem do jej ujścia, stawiając czoło nieprzyjacielskiej galerze.W tym czasie zmuszeniprzez francuskich kuszników marynarze z szalupy poddali się i weszli na ich statek po drabincesznurowej.Nawigator szepnął Joanowi do ucha: Jak ich nie wypuszczą, będzie bitwa. Ale oni mają pięć jednostek, a my trzy! To nieważne, że jest ich więcej odparł nawigator. Admirał nigdy nie porzuca swoichludzi. To samobójstwo zauważył Joan. Vilamarl taki już jest. W jego głosie brzmiały podziw i trwoga. Ma swoje zasadyi ich się trzyma.W tym momencie admirał krzyknął: Joanie Serra, idz na dziób i tłumacz! Admirał wiedział, że chłopak zna francuski.Młodzieniec pobiegł z bronią w ręku na mostek abordażowy i zaczął krzyczeć, aż odpo-wiedzieli mu z wrogiej galery. Powiedz im, żeby oddali nam ludzi i szalupę rozkazał Vilamarl. I że służymy pa-pieżowi i jesteśmy Hiszpanami.Joan wykrzyczał słowa admirała, na co z francuskiej galery odpowiedzieli, że ci z szalupyszpiegowali, a teraz są więzniami króla Francji. Powiedz, żeby ich oddali w imię papieża i królów Hiszpanii.Odpowiedzieli, że papież będzie negocjował ich wolność, gdy wojsko francuskie wejdziedo Rzymu.W porcie trwał jeszcze wyładunek ostatniej galery, ale trzy pozostałe przybliżyły się, abysekundować tej, która pojmała szalupę. Powiedz, żeby oddali natychmiast moich ludzi albo przystąpimy do abordażu.Odpo-wiedzią nieprzyjacielskiej galery był wybuch śmiechu.Nawigator podbiegł do sternika, przygotowano róg do zadęcia, a wszyscy w napięciuoczekiwali na rozkaz. Do wioseł! wrzasnął admirał. Abordaż!84Zadął róg.Galernicy, wszyscy jak jeden mąż, wstali, by po chwili zanurzyć wiosła w wo-dzie.Kocioł wybijał rytm najpotężniejszego ze wszystkich wiosłowania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]