[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozległo się warcze-nie i bestia skoczyła nań, ledwo zdążył wznieść w swej obronie Zwiastuna Bu-rzy i krzyknąć ostrzegawczo do pozostałych.Stworzenie okazało się olbrzymimpawianem, za którym podążał co najmniej tuzin innych.Elryk pchnął ostrzem,trafiając olbrzyma w podbrzusze.Wielkie pazury wysunęły się, wbijając w ra-miona i boki Melnibonanina.Jęknął, gdy poczuł szpony szarpiące mu ciało ażdo krwi.Ramiona miał unieruchomione i nie mógł wyciągnąć miecza.Jedyną jegoszansą było powiększenie istniejącej już rany.Z całej siły naparł na rękojeść, prze-kręcając ostrze w ranie.Wielka małpa wrzasnęła, błysnęły nabiegłe krwią oczy.30 %7łółte kły wyciągnęły się w stronę gardła Elryka.Zęby zacisnęły się na szyi Mel-nibonanina, cuchnący oddech omal nie pozbawił go tchu.Raz jeszcze przekręciłczubek Zwiastuna Burzy.Bestia ponownie wrzasnęła z bólu.Grozne zębiska zsunęły się po żelaznej kryzie chroniącej szyję Elryka; tyl-ko ona ratowała go od natychmiastowej śmierci.Walczył ze wszystkich sił, byuwolnić choć jedno ramię.Po raz trzeci przekręcił rękojeść, po czym szarpnąłmieczem gwałtownie w bok, powiększając ranę podbrzusza.Warczenie i jęki pa-wiana stawały się coraz donośniejsze, ale teraz Melnibonanin mógł spośród nichwyodrębnić nowy dzwięk; oto Zwiastun Burzy począł mruczeć z cicha i wibro-wać w jego ręce.Wiedział, że miecz karmi się uchodzącą z wielkiej małpy mocą,nawet gdy ta z całej siły stara się go zniszczyć.Część tej ogromnej siły zaczęławypełniać ciało Elryka.Melnibonanin, doprowadzony do ostateczności, zebrał się w sobie i naparł narękojeść, rozcinając w poprzek brzuch małpy tak, że jej krew i wnętrzności chlu-snęły obfitą falą.Olbrzymie pazury puściły go nagle, a on sam zatoczył się do tyłu,wyszarpując jednocześnie miecz z rany.Pawian zakołysał się, spojrzał ogłupiałyi przerażony na ziejącą w podbrzuszu straszliwą dziurę i padł na podłogę.Elryk odwrócił się, gotów udzielić pomocy najbliższemu z towarzyszy.Uczy-nił to w samą porę, by ujrzeć śmierć Terndrika z Hasghan.Trzymająca go w uści-sku jeszcze większa małpa odgryzła mu właśnie głowę.Krew szerokim strumie-niem bryzgała z rany.Elryk zręcznie wbił Zwiastuna Burzy w tułów zabójcy Terndrika, trafiającprosto w serce.Bestia i jej ofiara razem runęły na posadzkę.Dwóch innych towa-rzyszy broni już nie żyło, kilku doznało ciężkich obrażeń, lecz pozostali walczylidalej, choć ich miecze i zbroje były purpurowe od krwi.Elryk runął w wir boju.Rozpłatał czaszkę pawianowi zmagającemu się wręcz z Hownem ZaklinaczemWęży, któremu miecz wypadł z omdlałej ręki.Hown schylając się po utraconąbroń posłał Elrykowi pełne wdzięczności spojrzenie, po czym wspólnie rzucilisię ku największemu z napastników.Wyprostowana małpa była o wiele wyższaniż Elryk.Przypierała do muru Erekos, chociaż miecz wojownika sterczał wbityw jej ramię.Hown i Elryk zaatakowali jednocześnie z dwóch stron.Pawian zawarczał,wrzasnął i odwrócił w stronę nowych przeciwników, wyszarpując wbity w ramięmiecz ich towarzyszowi z ręki.Ruszył do walki, lecz Zaklinacz Węży i Melni-bonanin znów uderzyli, przebijając serce i płuco.Zwierzę zaryczało, rzygnęłokrwią.Padło na kolana, oczy zaszły mu mgłą.Powoli osunęło się na ziemię.W korytarzu zaległa cisza, dokoła wyczuwało się tchnienie śmierci.Nie żył Terndrik z Hasghan i dwóch wojowników z drużyny Coruma.Wszy-scy ludzie Erekos odnieśli poważne rany.Padł także jeden z podkomendnychHawkmoona, lecz pozostali trzej dziwnym trafem nie doznali żadnego uszczerb-ku.Hełm Bruta z Lashmar miał wgniecenie, a Ashnar zwany Rysiem był nieco31 zabryzgany krwią, lecz nic poza tym.Ashnar podczas walki stawił czoło dwómpawianom naraz.Teraz z rozszerzonymi oczami oparł się plecami o ścianę, dyszącciężko. Wydaje mi się, że nasze wysiłki są mało skuteczne  powiedział, uśmie-chając się półgębkiem.Zebrał się w sobie i przeszedł nad zwłokami pawiana, bydołączyć do Elryka. Im szybciej uporamy się z tym zadaniem, tym lepiej.Jakmyślisz, Elryku? Zgadzam się  Elryk odwzajemnił uśmiech. Chodzcie.I poprowadził kompanię dalej, aż dotarli do komnaty, której ściany przepusz-czały różowe światło.Nie zaszedł jednak daleko, gdy poczuł, że coś chwyta go zakostkę.Spojrzał w dół, by z przerażeniem ujrzeć długiego, cienkiego węża owija-jącego mu się wokół łydki.Było już za pózno, by użyć miecza, więc chwycił gadau nasady głowy, odczepił od swej nogi i oderwał łeb od reszty ciała.Jego towa-rzysze poczęli miażdżyć węże nogami i krzyczeć, by ostrzec się nawzajem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •