[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponadto, mimo całej magii, którą dysponowały, nawet smoki znajdujące się w powietrzu mogła do­sięgnąć strzała z silnego łuku.- Musimy go powstrzymać!- Najpierw musisz uciec - zauważyła i umilkła na chwilę.- Pomogę ci - dokończyła, i Keman miał wrażenie, że te sło­wa przypieczętowały ostatecznie jakąś decyzję.- Naprawdę? - zakręciło mu się w głowie z radości.- Pójdziesz ze mną?- Na razie nie mów jeszcze o mnie nikomu! - dodała po­spiesznie.- Proszę! Muszę najpierw to wszystko przemyśleć.Muszę zastanowić się, jak powiedzieć mojemu rodowi, że są je­szcze inne smoki.Muszę.- Obiecuję - zobowiązał się, nie pozwalając jej mówić da­lej.- Nikt się o tobie nie dowie, dopóki sama nie zechcesz.Dopóki.dopóki będę cię mógł widywać co noc - dokończył nieśmiało.- Ty chciałbyś? Ty chcesz? - zająknęła się.- Oczywi­ście! Ale.Tej nocy nie było już mowy o planach ucieczki.Lorryn nie był do końca pewien, jak Shana zareaguje na jego siostrę.Podobne wątpliwości dręczyły go zresztą co do młodego półelfa, który jej towarzyszył.Prawdziwy wygląd Reny nie mógł raczej kojarzyć się nikomu z żadnym zagrożeniem, ale jednak.Cóż, i tak nie było wyjścia, a im szybciej staną twarzą w twarz, tym lepiej.Przydzielona im przez Kale część ogromnego namiotu Dirica dalece różniła się od namiociku, który otrzymali po przybyciu.Zawsze był przekonany, że namiot to namiot i trudno cokolwiek zrobić, żeby był luksusowy czy choćby wygodny.Okazało się, że nie miał racji.Gdyby nie wiedział, że są w na­miocie, a nie, powiedzmy, w pawilonie rozkoszy, nie potrafiłby zauważyć różnicy.Drewniana podłoga wozu wymoszczona była dywanami leżącymi na sobie sześcioma czy siedmioma warstwa­mi; wokół zakrzywionej ściany namiotu wznosiła się na wysokość jego kolan ozdobna plecionka wiklinowa, do której przymocowana była pięknie utkana siateczka.Jej przeznaczeniem było chronienie wnętrza przed owadami, kiedy ścianki namiotu były podniesione.Same ściany zawieszone były draperiami, które spływając od góry aż do plecionki, ukrywały surowy ich wojłok i jednocześnie dostarczały dodatkowej izolacji przed żarem czy zimnem.Z sufitu zwisały pięknie wykute lampy, w których płonęło - zgodnie z tym, co powiedziała im Kala - perfumowane masło.Cokolwiek to było, dawało jasne światło i napełniało powietrze przyjemnym, takim piżmowym zapachem.Wszędzie wokół piętrzyły się poduszki.Materace, na których mieli spać, były miękkie, wypełnione suszoną trawą oraz ziołami i nakryte pięknie tkanymi kocami i fu­trami, których nie potrafił rozpoznać.Sam namiot podzielony był na części wojłokowymi przepierzeniami, również pokrytymi draperiami.Kołysały się one łagodnie, poruszane wiaterkiem wpadającym przez siateczkę w zewnętrznych ścianach.Kala zaopatrzyła Renę w rzeczy należące przedtem do jej córki, która miała denerwującą tendencję do wyrastania z nich, zanim jeszcze zostały wykończone.Rena z wdzięcznością się w nie prze­brała, gdyż odzież przyniesiona przez nią raczej nie była odpowiednia na to upalne lato na równinach.Lorryn uważał, że wygląda w nich czarująco i całkowicie odmiennie od typowej panienki elfów.Pozostawało się przekonać, czy tamci podzielą jego zdanie.Kala wprowadziła dwójkę półelfów i wyszła, kiwnąwszy głową.Lorryn wskazał im dłonią poduszki, a jedną wziął dla siebie.- Lorrynie, to jest Mero, półkrwi kuzyn Valyna - przedsta­wiła Shana swojego towarzysza.- Myślę, że o nim słyszałeś.- Co nieco.- Lorryn przekrzywił głowę i przyglądał się bacznie szczupłemu, ciemnemu młodzieńcowi o uderzająco jas­nych, szmaragdowych oczach, tak samo zresztą, jak tamten przy­glądał się jemu.- Wśród członków Rady krąży teraz pogłoska, że sam Valyn był półelfem, że nie wystąpiłby przeciw swojej własnej rasie, gdyby naprawdę był z elfiej krwi.Mero prychnął pogardliwie.- Dyran jako ojciec to chyba wystarczające, by skłonić każ­dego, kto posiada choć odrobinę sumienia i współczucia, do buntu.- Obu tych cech raczej brakuje w Radzie - przypomniał mu Lorryn.- Ale zajmijmy się czym innym.Niewiele dotąd opowiedziałem Shanie o nas dwojgu, więc skoro teraz jesteście tu oboje, powinienem bardziej szczegółowo przedstawić całą hi­storię.I tak też zrobił, nie pomijając żadnych szczegółów ich ucie­czki, poza tym, że Rena nie jest półelfem.Przeoczenie to było celowe - nie chciał, żeby z góry jakoś się do niej nastawiali.Logicznie rzecz biorąc, skoro Mero był kuzynem pełnej krwi er-lorda, który ryzykował i stracił wszystko, by go uratować, nie powinni być do niej uprzedzeni.Z drugiej strony logika niewiele ma wspólnego z uczuciami.Kiedy skończył swą opowieść, Shana mogła wreszcie nabrać w płuca powietrza, gdyż dotąd wstrzymywała oddech.- To faktycznie była niezła ucieczka - powiedziała.- Pra­wdę mówiąc, o wiele bardziej podniecająca od mojej po licytacji.- Znacznie bardziej też od Valyna i mojej - przyznał Mero - Myśmy ani przez chwilę nie widzieli tak naprawdę naszych prześladowców, wiedzieliśmy tylko, że tam są.- Ja osobiście byłbym całkiem zadowolony, gdyby udało mim się uciec po cichu - odparł Lorryn, wzruszając ramionami.Chociaż jeśli wydostaniemy się z tego bez szwanku, to nawet będę zadowolony, że sprawy ułożyły się w ten sposób.Chciałbym tylko wiedzieć, co stało się z pokojówką mojej siostry.- Z tego, co o niej mówiłeś, nie wydaje mi się, żebyśmy ją znali - stwierdziła Shana, spojrzawszy z ukosa na Mera.- Z drugiej strony niektórzy z nas mają takie sposoby zamaskowania swej prawdziwej postaci, które nie są iluzją, a więc mogła być jedną z nas.Jeśli tak, to uwierz mi, nic jej się nie stanie.Nawet wpadnięcie do rzeki nie wyrządziłoby żadnej krzywdy komuś z nas, obdarzonemu taką mocą.Cóż, była to pewna ulga.- Uwalniasz mnie od części poczucia winy - odparł z wdzięcznością.- Teraz uwolnię się od reszty.- Podniósł nieco głos i zawołał: - Reno!Słysząc sygnał, na który czekała, Rena odsunęła zasłonę od­dzielającą jej część namiotu i weszła w zasięg światła.Robiła wra­żenie niezwykle udręczonej niepewnością i bezbronnej.Jej wygląd nie pozostawiał też żadnych wątpliwości, że należy do rasy elfów.Shana uniosła jedynie brwi, lecz Mero ze zdumienia wciągnął ze świstem powietrze.- Przez cały czas zastanawiałem się, co na jej temat ukrywasz - powiedział czarodziej z lekkim uśmiechem.- Miło jest się przekonać, że Valyn nie był jedyną przyzwoitą istotą swojej krwi.Shana wstała i bez cienia wahania wyciągnęła dłoń do Reny.- Miło cię poznać bez osłony iluzji - powiedziała, gdy Re­na delikatnie ujęła jej rękę.- Każda trzymana przez całe życie pod kloszem panienka, która potrafiła tak dzielnie jak ty towa­rzyszyć bratu podczas przedzierania się przez dzikie pustkowia, musi reprezentować sobą znacznie więcej, niż się na pozór wydaje.Chętnie dowiem się, jakie masz pomysły.- Ja również - odezwał się Mero i wskazał jej poduszkę między sobą a Lorrynem.- Przyłączysz się do nas?- Tak, dziękuję - odparła Rena uśmiechając się i najwy­raźniej odprężając się.- Mam nadzieję, że będę w stanie pomóc wam, przynajmniej troszkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •