[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Lepiej będzie, jeśli będę miał już to za sobą  stwierdził.Zauważywszy dziwnei zaniepokojone spojrzenie, jakim obdarzył go Zed, dodał:  Nie martw się, zamierzamwygrać.Prawdę mówiąc, mam zamiar wypić z tobą butelkę wina za zwycięstwo!Uśmiechnął się do Zeda i zstąpił za krawędz.W obozie panowały niewiarygodny brud i nędza.Sam smród wystarczył, żeby Valynazemdliło.A los niewolników Dyrana nieomal skłonił go do zawrócenia i ucieczki.Tu, pośród wojowników, którzy mieli zarabiać na jego zwycięstwo, obłąkańcze i za-wzięte pragnienie Dyrana, by zetrzeć w proch wroga, rzucało się w oczy bardziej niżgdziekolwiek indziej.382 Obóz sprawiał wrażenie, jakby już nastąpiła katastrofa i nie zostało nikogo, ktomógłby naprawić szkody.Nikt nie podnosił namiotów zwalonych burzą.Nikt nie czy-ścił zalanych dołów szamba, których zawartość wylała się na obóz.Ranni wojownicydoczołgali się do obozu, lecz nikt się nimi nie zajmował.%7łołnierze zbyt chorzy, by wal-czyć, lub uprzednio ranieni, leżeli w takich schronieniach, jakie udało się im, czy ichprzyjaciołom zmajstrować, zanim Dyran znów nie nakazał iść do ataku.Wielu rannychi chorych konało, a niektórzy już umarli.Nikt nie zabierał ciał.Valyn przytknął chusteczkę do nosa i udawał wyniosłą obojętność na nieszczęściedookoła.Wędrował przez zrujnowany obóz, z wielką uwagą ignorując wszystko, co nieznajdowało się na jego drodze.%7ładen elfi pan nie przejąłby się tym, że ludzie leżeli i ko-nali we własnych odchodach.Rozumowali następująco: skoro umierali tutaj, najwyraz-niej nie umierali tam, na linii frontu, gdzie powinni.Valyn przez chwilę zastanawiał się nad tym, gdzie są posiłki dla tych wojowników,a potem doszedł do wniosku, że biorąc pod uwagę śmiertelność na murach, drużynypomocnicze ubrano w zbroje i rzucono na pole walki razem z pozostałymi.Namiot Dyrana nietrudno było zauważyć.Był to jeden z nielicznych wciąż stoją-cych, cały i nie tknięty przez burzę.Rozbito go na szczycie zbocza, naprzeciw fortecyczarodziejów, na równym poziomie z kamienną budowlą.Złotoszkarłatny pawilon sta-nowił nieodparty cel.Nie miało to zresztą żadnego znaczenia, nic bowiem, co czaro-dzieje czy smoki cisnęli w jego kierunku, nie dotknęło go nawet.Valyn nie mógł uwie-rzyć w swoje szczęście, gdy zdołał wejść po kamienistym zboczu i nie zatrzymał go nikt,kto go znał.Przyszło mu w tym momencie do głowy, że być może półelfowie pominęlidoskonałą okazję, by zabić Dyrana  wystarczyłoby tylko przybrać złudzenie wyglądupełnej krwi elfa.Nie, to nie poskutkowałoby; na obrzeżu obozu najprawdopodobniej była barierarozpraszająca złudzenia.Ojciec może jest obłąkany, ale nie jest głupi.Przy wejściu do namiotu stało dwóch strażników.Valyn obu poznał i wziął sięw garść.Jeden z nich rozpoznał go. Panicz Valyn?  powiedział.Był spokojny.Nie zaskoczył go widok syna swego pana.Tak, jakby strażnik nic niewiedział.Hmm.Widocznie nie jest powszechnie wiadome, iż dziedzic  znikł. Zaczekam na swego ojca wewnątrz, jeśli mogę  odpowiedział równie spokojnie,jakby codziennie spacerował na polu bitwy, żeby spotkać się ze swym ojcem. Oczywiście, paniczu Valynie  odparł natychmiast człowiek i przytrzymał mupodniesioną klapę namiotu.Valyn schylił się i wszedł do środka.Kiedy jego oczy przystosowały się do półmroku,dostrzegł bez większego zdziwienia, że namiot był w równym stopniu skromnie urzą-dzony, co dwór luksusowo.383 Nie było tu niczego, co mogłoby odwrócić uwagę Dyrana od jego obsesji.Tutaj byłwojownikiem, obrońcą klanów.Zasłona przedzielała namiot na dwie części, mieszkalną i publiczną.W części pu-blicznej stało przenośne biurko i krzesło, stół z mapami, stojaki na zbroję i oręż, orazskrzynie na dokumenty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •