[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Łatwiej było mu myśleć o wrogu jako o pochodzącym ze starej, aroganckiej rasy białej, która zawsze kłamała, oszukiwała i spychała jego naród coraz dalej i dalej, chociaż nigdy nie udało się zepchnąć go w nicość.Nigdy!- Czejenowie to Indianie amerykańscy.- zaczął wyjaśniać Logan, ale przerwano mu.Surra zerwała się na równe nogi, jej poprzednia senność zni­kła bez śladu.Storm chwycił rozpylacz.Był to wyrób Xików, ale przypominał broń Konfederacji na tyle, że mógł się nim posługiwać.Żałował, że nie ma zapasowego magazynka, ale najeźdźcom z pew­nością też brakowało amunicji.To był Gorgol.Przyniósł złe wiadomości.Nie mógł nawet wy­ruszyć na poszukiwania.W południowym krańcu obozowali Nitra, a na północy wzdłuż krawędzi doliny widać było światła.- Konie - rzucił Storm - i woda.Wprowadzimy zwierzętai nabierzemy wody we wszystkie pojemniki.Może trzeba tu będzie trochę posiedzieć, gdy Xikowie zajmą się tubylcami.Zabrali się szybko do pracy.Zagasili ognisko i poszerzyli wejście tak, żeby zmieściły się w nim konie.Po powrocie zastali Logana na nogach.Z latarką Storma badał ciemny korytarz, którego wszyscy przedtem unikali.- Zastanawiam się - myślał głośno - czy ten tunel nie biegnie pod górą na drugą stronę.Może to nie jest prawdziwa Zamknięta Grota, tylko połączenie między dolinami? Mówiłeś, że dostaliście się tutaj przez tunel.no to może to jest wyjście?Storm spojrzał bez sympatii w czarną czeluść, w której ginęło światło latarki.Im dalej od wejścia, tym bardziej martwe było po­wietrze, i czuł, że zapuszczać się tam byłoby zwykłym kuszeniem złego.Zmusić go do tego można by chyba tylko siłą.- Dziwne powietrze - Logan pokuśtykał dalej, jedną ręką opie­rając się o ścianę.- Jak martwe.Światło też tu wyprawia jakieś sztuczki.Storm zauważył, że konie skupiły się na środku groty, Surra wy­raźnie unikała ciemnego wylotu i nawet Hing, zwykle skora do naj­bardziej lekkomyślnych wypraw, tym razem nie poszła za Loganem, lecz siedziała w grocie, kołysząc się na boki, i węszyła podejrzliwie.Ziemianin z Gorgolem wzięli się za maskowanie wejścia do groty.Pozacierali ślady kopyt aż do brzegu jeziora.Napełnili trzy manierki i bukłak Gorgola.Stojąc nad brzegiem, Storm ujrzał wzdłuż krawędzi światełka, o których mówił tubylec.Gdyby Xikowie znaleźli ciało wartownika, byliby bardziej ostrożni.Dochodziła północ, gdy skończyli pracę i wczołgali się do ja­skini.Kiedy Storm ułożył się do snu, miał wrażenie, że nieruchoma atmosfera tego miejsca nie dopuszcza żadnego świeżego powiewu, który powinien dostawać się tu przez pozostawioną szczelinę.A gdy zamknął oczy, poczuł się jak uwięziony w nie dającej się otworzyć skrzyni."Zamknięte Groty" - dotychczas sądził, że nosiły taką na­zwę, bo naprawdę zostały zamurowane, ale teraz był skłonny uwie­rzyć, że to jakaś nieodłączna cecha samych jaskiń czyniła je zamknię­tymi.Głos rozsądku mówił mu, że postąpili słusznie, że jeśli będą mogli ukrywać się tu do czasu, aż on i Gorgol nie znajdą wyjścia z doliny, to ich szanse przeżycia będą większe niż jeden do jednego.Ale ciało nie słuchało tego głosu i każdą cząstką rwało się na zewnątrz.Nadszedł ranek i wtedy docenili swoją kryjówkę - była oazą chłodu w rozpalonej słonecznym żarem dolinie.Logan podczołgał się do Storma obserwującego okolicę.- W tym roku wielka susza nadchodzi wcześniej - zauważył.- Tak się zdarza, jeśli burze w górach są wyjątkowo gwałtowne.Jeszcze jeden powód, żeby szybko się stąd wynosić.- Jadąc w tę stronę napotkaliśmy rzekę - odparł Storm.Była to, oczywiście, pora deszczowa, ale czy może ona zupełnie wy­schnąć?- Staffa nie.Ale ona płynie dość daleko na południe stąd.Nic nie wiem o tej, którą wspomniałeś.Dostać się do Staffy i jechać wzdłuż niej znaczyłoby dwukrotnie nadłożyć drogi.I wjechać na te­reny Nitra.- No to lepiej szybko się stąd zabierajmy.- Storm przerwał prawie wpół słowa, bo skrawek doliny, który mogli zobaczyć, nagle się zaludnił.Przez lornetkę mógł rozróżnić szczegóły.Nosili norbi­skie puklerze i skórzane nogawice, ale nie wysilali się na dokładniejsze przebranie.Bladozielona skóra i proste, spłowiałe włosy spadające w mysich ogonkach na ramiona, wskazywały, że dwóch spośród jeźdźców było Xikami.Pozostali trzej to byli osadnicy.Dwóch z nich trzymało łuki, ale reszta miała nowoczesną broń.Jeden z Xików wiózł przed sobą przeraźliwie białą rurę.Storm pogodził się już z tym, że najeźdźcy dysponowali tasa­kami, rozpylaczami, promieniami siły, ale widok tej rury wstrząsnął nim.Broni tej było niewiele, została ona wynaleziona pod sam ko­niec wojny i nie zdążyła wejść do powszechnego użycia.Z pewności ostatnim miejscem, gdzie spodziewałby się ją ujrzeć, było to pustko­wie na leżącej z dala od uczęszczanych traktów planecie.Dwie sztuki tej broni przejęli Konfederaci zdobywając przez za­skoczenie posterunki wroga, który nie zdążył wysadzić ich w powie­trze.Próby z nią przeprowadzono na bezludnych asteroidach i na­tychmiast wydano rozkaz, by każdy następny znaleziony egzemplarz był na miejscu zniszczony.Rury mogły być użyte, i owszem, zmiatały wrogów w ułamku sekundy, ale produkowały przy tym potworną falę energii rozcho­dzącą się we wszystkich kierunkach, choć, być może, nie miała ona tak zgubnego działania na Xików, jak na żołnierzy Konfederacji.Zbudowane na zasadzie zbliżonej do destruktera, używanego przez siły Konfederacji do usuwania materii nieożywionej, miały moc wielokrotnie większą.- Nowe kłopoty? - spytał Logan.Storm podał mu lornetkę.- Widzisz tę rurę na drugim koniu - to najgorszy kłopot, jaki znam.- Wyjaśnił chłopcu, co wie na temat tej broni.- Zdaje się, że chcą być pewni swego - zauważył sucho Qu­ade.- Nie zależy mi szczególnie na Nitra.Mieliśmy pewne różnice zdań i jeśli nie wyjmowano ci nigdy z ciała ich strzały z haczykami, to nie wiesz, ile się można przy tym napocić.Nie, nigdy za nimi nie przepadałem, ale nasze dyskusje toczyły się zawsze na mniej wię­cej równym poziomie.Użycie tego draństwa przeciw Norbisom to trochę tak, jak kazać walczyć z Surrą stepowej kurze i, żeby było sprawiedliwiej, związać jej nogi.Storm przekazał Gorgolowi treść rozmowy.Norbis skinął głową i odprowadził wzrokiem jeźdźców, aż zniknęli za rumowiskami.- Nitra tu.ostatniej nocy.Może być nie tak teraz.Nie czekają jak robaki, żeby ich rozdeptać.Ta zła rzecz.lepiej ją zabierzmy.- Nie - z żalem zaoponował Storm.- Tylko źli ludzie mogąjej użyć.my dotkniemy.my zabici! - użył najbardziej wyrazistego symbolu śmierci, jaki znał.Jeździec wiozący rurę ukazał się ponownie na zboczu ostatniego ze wzgórz.Niezgrabnie zsiadł z konia, jego ruchy nie miały nic z gracji osadników czy lekkości tubylców.Widać było, że obcy traktują wierzchowca wyłącznie jako jeden ze środków transportu, nic poza tym.Zrozumiał teraz, jak Xikowie mogli wybić do nogi przerażone zwierzęta nie zważając na okrucieństwo tego czynu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •