[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak się w mej duszy mienią Twoje oczy,że nic trwałego w nich, prócz tajemnicy.I próżno pytam, czy mnie do świątnicyten sfinks prowadzi, czy pustych roztoczy,gdzie palmy więdną na słonecznym skwarzei tak do rajów podobne  miraże.92 STRYGAWidzę w Twych oczach zdradliwe sadzawki,kożuchem zgniłych lśniące nenufarów,potworne śmigi kręcących się żarów,roślin krwiożerczych wężowate drgawki.Lub mi się zdaje, że to są wieżycepohańbionego kościoła, gdzie straszy i biją pięści w brązową grobnicęi leży ksiądz martwy w blaskach złotej czaszy.Tak się mienią Twe czary, że kindżałem wydrędwoje tych wieszczych, a złowrogich oczu i pod skronią Zbawcy oprawię w przezroczu,aby się zdało, żem zmartwychwzniósł Hydrę.I niech urzekną gwiazd mroznych ten szlakzimowy, łzawiąc bezdzwięcznie: tik-tak-tik-tak.93 STRACHW mroku się idzie tam  kiedy wyje wiatr.Zwiotszała kuznia wśród rozstajnych dróg.Za dnia nie ujrzysz jej hej  hej wyje wiatr.Noc mrozna  wiatr wyrywa pnie,sosny do ziemi gnie.Za cmentarzem bije młot głuchy grzmot.Kuj żelazo,kuj żelazo okute serce nie pęka.Skradam się  pod chaszczą zwalonych drzew przez rozerwane nawałnicą skiby do samej ściany, gdzie połyska żar.Dziura jest w dylach: widzę niski człowieczek [chwilami wyrasta nad chmury]z oczyma jak dwa lochy bez dna w wyschłych piszczelach rąkdzwiga młot i podnosi z wolna jak nakręcona figura woskowa zaś opuszcza nagle z potęgą w straszne zębate kowadło,na którym się wzdrygarozkrwawiona hostia.Ona oddycha, jak serce ona się przyczaja w sobie  i kurczy w blasku rozbryzganych płomienitwarz bledsza od lilijwschodniego księcia.Oczy gasną cicho, jak księżyc na morzu,tuląc się w wiekuisty bezmiar czarnych szafirów.Ziemia się rozwarłai jęło zapadać oberwisko meteoróww ziejącą wśród głazów szczelinę.A straszny ślepiec odepchnął kupę żużli nogąi przez bór pędzi i znowu powraca sosny szumiące ugina jak rżysko.Moje oczy stały się podobne do dwojgazamarzłych okien.On nie widzi nie ogląda się 94 lecz czegoś szuka niewidomy i wygrzebuje coś skrytego w ziemi wtem wicher uderzył żelaznym skrzydłemi runął  zawalił się dach.                      Idę śpiąc nogi mam, jak ciężkie czarne trumny.Słyszę dzwięk trąbkii skowyt ogarów siadłem w rowie głowa mi opadła:idę już tak od wieków przeklęty  bez winy.I obudził mnie mróz:szumi las gdzie iść?droga tu droga tam Wlecze się za mną brzydka ropucha.Szatany z piskiem, jak szczury,osuwają się po drzewach zmyliłem szlak wróciłem w miejsce, gdzie kuznia.Popiół zimny kładnę się na kupie żużli,sen okrąża mnie, jak ryś nie wchodzącdo wnętrza zmartwiałej, nieruchomej ciszy.Kochanemu bratu S.Maszewskiemu.95 ***Stanąć tak nad morzemz chmur kłębami na dniei w głąb niemą rzucaćjarzące klejnoty.I pod jej pałacemoprzeć skroń na murachi wyrzec się  wyrzecduszy swej na wieki.I żagiel rozwinąć,kiedy burza wyjei mknąć ponad góryi spadać  i płynąć.96 SERENADAIndyjskie zwiewne kwiaty,kwitnące raz w sto lat o piękna, wyjdz z komnaty,jak księżyc spoza krat.Na harfie gram Ci słowa,które się lśnią jak żar czemuż Cię otchłań chowai Ty nie wstajesz z mar?Ach, głupcy nie szaleją powiedział biedny Wil w nim bogi płaczą, lwy się śmiejąz przelotnych szczęścia chwil.A smutek go pożerałdo Imogeny lici kwiaty z drzew odzierał,rzucając w nicość  nic.Wyjdz do mnie, o królewno,choć mam żebraczy strój a rzeką gwiazd ulewnąfirmament olśnię Twój.Lecz biedne drzewko zsycha,umarły siejąc kwiat i piosnka we mnie ścicha,jak więzień spoza krat.97 AMAMoja tygrysica błękitnooka,na hebanowym łożu wyciągnięta,jedwab kaszmirski otula ją  śni.Szemrzą strumyki wśród araukaryj.Kazałem do marmurowej saliwpuścić lwa olbrzymiego z gór Atlasu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •