[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To wyjaśnienie byłoby znacznie bardziej sensowne niż jego fantastyczna i nieprawdopodobna skarga, że został schwytany i uwięziony.Gdzieś zapiał kogut, przeraźliwie zaryczała krowa, jakby jej kto włożył do gardła metalowy gwizdek.Lecz w jamie z piaskiem nie istnieje odległość ani kierunek.A życie jest tu niepodobne do życia na zewnątrz, gdzie dzieci bawią się kopiąc kamienie przy drodze, a koguty ogłaszają koniec nocy.Tymczasem z barwami świtu zaczął się mieszać zapach gotowanego ryżu.Kobieta gorliwie wycierała jego ciało.Najpierw brutalnie zmywała mokrym ręcznikiem, potem wykręcała ręcznik, aż robił się sztywny niby kawałek drzewa, i tym wyżętym ręcznikiem szorowała go znowu tak, jakby wycierała szybę okienną.Te rytmiczne impulsy w połączeniu z odgłosami poranka usypiały go powoli.- Słuchaj.- próbował powstrzymać ziewanie, rozdzierające mu usta niby kleszcze.- To już tak długo trwa.chciałbym poczytać.Jak myślisz, czy mógłbym dostać gazetę?- Nie wiem.spróbuję zapytać później.Zrozumiał, że kobieta starała się być szczera.Ale w nieśmiałym, wstydliwym tonie jej głosu wyraźnie wyczuwał troskę: nie chciała go urazić.I to drażniło go jeszcze bardziej.Powiedziała, że się spyta.Czy ja nie mam prawa czytać gazet bez pozwolenia? Głośno złorzecząc odepchnął rękę kobiety.Miał wielką ochotę wywrócić miednicę z całą jej zawartością.Lecz złość mogła teraz popsuć wszystko.Ciężko chory nie powinien się tak denerwować z powodu zwykłej gazety.Oczywiście, chce przejrzeć gazetę.Gdy nie ma krajobrazu, na który można by popatrzeć, człowiek pragnie przynajmniej zobaczyć namalowany pejzaż.To zupełnie ludzkie uczucie.W jakiejś książce czytał, że sztuka malowania pejzaży rozwinęła się tam, gdzie krajobraz jest ubogi, gazeta zaś pojawiła się najpierw w strefach uprzemysłowionych, gdzie ludzi nie łączą zbyt mocne więzy.Ponadto może się tak szczęśliwie złożyć, że natknie się w gazecie na ogłoszenie o zaginionych osobach.Nie jest też wykluczone, że w kąciku poświęconym sprawom społecznym znajdzie cały artykuł o swoim zniknięciu.Oczywiście, nie należy się spodziewać, że ci ze wsi przekażą mu gazetę z takim artykułem.W każdym razie cierpliwość jest teraz sprawą najważniejszą.Niełatwo symulować chorobę.Było to zupełnie tak, jakby trzymał ściśniętą sprężynę, która wymykała mu się z rąk.Nie wytrzyma tego długo.Niebezpiecznie jest poddać się biegowi rzeczy.Musi zrobić wszystko, by uświadomili sobie, jakim jest dla nich ciężarem.Tak czy inaczej, dzisiaj nie pozwoli kobiecie nawet zmrużyć oka! (Nie śpij.nie wolno spać.)Poruszył się i jęknął z przesadą.12Pod parasolem, który trzymała nad nim kobieta, pil parzącą w język zupę z traw morskich.Na dnie filiżanki pozostał osad z piasku.Pamięć jego zatrzymała się na tym momencie.Dalej wszystko splątało się w długim, dławiącym śnie.W tym śnie unosił się nad jakąś nieznaną ulicą na wysłużonych pałeczkach do jedzenia.Czuł się zupełnie dobrze, tak jakby jechał na skuterze, lecz gdy tylko przestawał uważać, od razu tracił zdolność unoszenia się w powietrzu.Ulica pod nim miała kolor cegły, w oddali zaś stawała się zielonkawa.W tym połączeniu kolorów było coś niepokojącego.Wreszcie dotarł do długiego budynku, który wyglądał jak barak wojskowy.Unosił się tu zapach taniego mydła.Podtrzymując spodnie, które - jak mu się zdawało opadały, wszedł po schodach do pustego pokoju, w którym znajdował się jeden długi stół.Przy stole tym siedziało z dziesięć osób, mężczyzn i kobiet, pochłoniętych jakąś grą.Siedzący w środku gracz właśnie rozdawał karty.Ostatnią kartę rzucił jemu i coś krzyknął.Mężczyzna chwycił machinalnie i popatrzył - nie była to karta, lecz list.List dziwnie miękki w dotyku.tedy ścisnął go mocniej palcami, ze środka trysnęła krew.Krzyknął i przebudził się.Widoczność przesłaniało mu coś podobnego do brudnej mgły.Gdy się poruszył, coś zaszeleściło jak wyschły papier.Twarz miał zakrytą rozpostartą gazetą.Psiakrew! I znowu zasnął.Gdy odrzucał gazetę, posypał się z niej piasek.Z ilości piasku można było wnioskować.że od chwili gdy zasnął, upłynęło już sporo czasu.Również kąt padania sączących się przez ściany promieni słonecznych wskazywał, że zbliża się południe.Lecz cóż to za zapach? Woń farby drukarskiej? Niemożliwe - pomyślał i spojrzał na kolumnę z datą.Szesnastego, środa.to dzisiejsza gazeta! Nie do wiary, a jednak.Więc kobieta przekazała jego prośbę.Uniósł się do połowy opierając łokieć o materac, który był mokry i lepki od potu.Gdy starał się na próżno śledzić wzrokiem znaki drukarskie w tak długo oczekiwanej gazecie, myśli zaczęły mu naraz wirować w głowie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]