[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Żaden z nas nie ma większego doświadczenia niż Borzow i dlatego myślę, że powinniśmy mieć dwóch równych rangą dowódców; na przykład admirała Heil­manna i doktora Browna.Otto mógłby zająć się wojskowymi aspektami naszej wyprawy, a Brown prowadziłby badania.- A co będzie, skoro ich kompetencje częściowo się pokry­wają, a każdy z nich będzie odmiennego zdania? - spytał Wa­kefield.- W takim wypadku sprawę poddamy głosowaniu – odparł Heilmann.- To słodkie, nieprawdaż? - syknął Wilson.Przerwał pi­sanie na klawiaturze i wstał.- Browna i Heilmanna tak bardzo zmartwił ten problem, że wymyślili strukturę władzy, w której ­oczywiście zupełnie przypadkiem - przypadły im w udziale funkcje kierownicze.Czy tylko mnie wydaje się to podejrzane?- Reggie, przestań - powiedziała Francesca wyłączając kamerę.- To jest znakomita propozycja.Doktor Brown jest naukowcem o najdłuższym stażu, a admirał Heilmann przez wie­le lat przyjaźnił się z generałem Borzowem.Nikt z nas nie po­siada tak wszechstronnej wiedzy i dlatego podzielenie się obo­wiązkami jest.- Nie zgadzam się z tym- przerwał jej Wilson.- Uwa­żam, że powinniśmy mieć jednego dowódcę.Z moich obserwa­cji wynika, że wszyscy tolerowalibyśmy tylko jednego człowie­ka: generała O'Toole - powiedział dobitnie, wskazując na swo­jego rodaka.- Skoro obowiązują nas zasady demokracji, przed­stawiam jego kandydaturę na stanowisko dowódcy.Wszyscy zaczęli mówić jednocześnie, Brown usiłował uci­szyć zgromadzonych.- Proszę o ciszę! - krzyczał.- Wszystko załatwimy po kolei.Czy chcemy sami wybrać przywódcę i przekazać jego kandydaturę do zatwierdzenia przez ISA? Najpierw musi­my odpowiedzieć na to pytanie.- Nie myślałem o tym przed dzisiejszym zebraniem - rzekł Wilson.- Ale zgadzam się, że to my powinniśmy podjąć decy­zję.To my znajdujemy się w przestrzeni kosmicznej, naszym zadaniem jest zbadanie Ramy i my poniesiemy konsekwencje tej decyzji.Z wyjątkiem Wilsona wszyscy uważali, że z mianowaniem dowódcy nie należy czekać na decyzję ISA.- W porządku - powiedział po chwili Otto Heilmann.­Teraz wybierzemy nowego dowódcę lub dowódców.Być może, w naszej propozycji posunęliśmy się za daleko, sugerując kandy­daturę doktora Browna i moją.Reggie Wilson zaproponował na to stanowisko generała O' Toole' a.Czy są jakieś inne propozycje?Zapadła cisza.- Pozwólcie - odezwał się O'Toole - że podzielę się z wa­mi kilkoma uwagami.Oczy wszystkich spoczęły na generale.Wilson miał rację: pomimo swojej religijności, O'Toole cieszył się powszechnym szacunkiem.- Musimy postępować bardzo rozważnie, ponieważ od tego, co zrobimy, zależy sukces wyprawy.Wybory mogłyby doprowa­dzić do rozłamu wśród członków załogi.Poza tym wybory nie będą konieczne; bez względu na to, kto zostanie dowódcą, i tak wszyscy będziemy mu bezwzględnie posłuszni.Kosmonauci ze zrozumieniem skinęli głowami.- Muszę wyznać - ciągnął O'Toole - że nie czuję się kom­petentny w sprawach związanych z badaniem Ramy.Moje zada­nie miało polegać na kontroli stanu technicznego statków i do­radzaniu w sytuacji bezpośredniego zagrożenia.Brakuje mi od­powiednich kwalifikacji, aby kierować pracami badawczymi wewnątrz Ramy.Reggie Wilson chciał coś powiedzieć, ale O'Toole ciągnął dalej:- Proponuję, żebyśmy przystali na propozycję admira­ła Heilmanna i doktora Browna.Dzięki temu osiągnięcie nasze­go głównego celu, jakim jest zbadanie statku kosmicznego Ob­cych, będzie miało największe szanse powodzenia.Ustalono, że następnego dnia rano nowo wybrani dowódcy przedstawią plan pierwszej wyprawy.Nicole ruszyła do swojej kabiny.Po drodze zapukała do drzwi pokoju Janosa Taboriego.- Kto tam?! - krzyknął Tabori.- To ja, Nicole.- Wejdź.Janos leżał na łóżku z dziwnie zatroskaną miną.- Czy coś się stało? - spytała Nicole.- Nie, nic - odparł.- Boli mnie głowa.- Dać ci lekarstwo?- Nie trzeba, nie jest aż tak źle - powiedział ponuro.- Czytałam raport o śmierci Borzowa.- Po co'? - przerwał jej Janos.- Żeby się upewnić, czy zrobiliśmy wszystko zgodnie z pro­cedurą - odparła Nicole.Było oczywiste, że nie chciał o tym mówić.- Przepraszam, że się narzucam.Przyjdę innym razem- Nie, nie, powiedz, o co chodzi.- W swoim raporcie nie wspomniałeś o tym, że zanim upadłeś na ziemię, jeszcze raz sięgnąłeś do urządzenia sterującego robotem.Mogłabym przysiąc, że widziałam twoje palce na kla­wiszach.Nicole urwała.Twarz Taboriego nie zdradzała żadnych uczuć- Nie pamiętam.- odezwał się beznamiętnym głosem.­Może masz rację.Upadając uderzyłem się w głowę; mogę tego nie pamiętać.Dość, pomyślała Nicole.Niczego więcej się nie dowiem.19.INICJACJAGenevieve rozpłakała się.- Mamusiu, to takie straszne! Kocham cię.To takie stra­szne.Dziewczynka zniknęła z ekranu, pojawił się ojciec Nicole.Pierre przez chwilę spoglądał w prawo, aby upewnić się, że wnuczka nie usłyszy jego słów.- Te ostatnie dwadzieścia cztery godziny były straszne.Wiesz przecież, do jakiego stopnia Genevieve cię idealizuje.W niektórych gazetach pisano, że jesteś odpowiedzialna za nie­udaną operację.Jakiś Amerykanin napisał nawet, że byłaś pija­na.- Pierre urwał.- Wiemy, że te oskarżenia są bezpodstaw­ne.Bardzo cię kochamy i bez przerwy o tobie myślimy.Ekran zgasł.Nicole ucieszyła wiadomość z Ziemi i włączyła wideofon, żeby nagrać odpowiedź.Jednak gdy po dwudziestu minutach znów zobaczyła na ekranie Genevieve i ojca, zrozumia­ła, że wypadki na pokładzie Newtona nie ominęły Beauvois.Mówiąc o generale Borzowie, którego dość dobrze znała, Gene­vieve się rozpłakała.Potem uspokoiła się nieco, ale pod koniec transmisji znów była bliska łez.Więc nawet ty uważasz, że to moja osobista porażka.myśla­ła Nicole.Przetarła oczy, była już bardzo zmęczona.Rozebrała się i położyła na łóżku.Oczami wyobraźni zobaczyła Genevie­ve w szkole w Luynes.Wyobraziła sobie, jak koleżanki wypy­tują ją o operację i przyczynę śmierci Borzowa.Moja kochana córeczko, nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham.Gdybym tyl­ko mogła coś zrobić, żebyś tak nie cierpiała.Nicole chciała przy­tulić swoje dziecko.Ale nie mogła.Od dziewczynki dzieliły ją setki milionów kilometrów.Nicole leżała na wznak, nie mogła zasnąć.Nigdy w życiu nie czuła się tak samotna.Tak bardzo tęskniła za kimś, kto okazał­by jej odrobinę sympatii.Z dwóch członków załogi, których dość dobrze znała, jeden nie żył, a zachowanie drugiego było podejrzane.Przegrałam, myślała Nicole.Odniosłam życiową porażkę.Już kiedyś czuła się podobnie.Miała wtedy szesnaście lat i uczestniczyła w turnieju z okazji siedemset pięćdziesiątej rocz­nicy śmierci Joanny d'Arc.Nagrodą miała być rola Joanny w se­rialu.Nicole cały swój wolny czas poświęciła nauce historii i we wszystkich kategoriach uzyskała najlepsze oceny.Powinna była wygrać, ale nie wygrała.Tatuś wytłumaczył jej, że Francja nie dojrzała jeszcze do tego, żeby Joanna d'Arc miała ciemną skórę.Ale przecież wtedy nie poniosłam klęski, zastanawiała się Ni­cole.A poza tym miałam przy sobie ojca, który mnie pocieszył.Przypomniała sobie pogrzeb matki.Miała wtedy dziesięć lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •