[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Torpedy będą płynąć w trybie wyciszenia, czyli z niewielką prędkością trzydziestu węzłów.— Panie kapitanie, czas od odpalenia pierwszej torpedy do zsynchronizowanych detonacji jedna godzina siedemnaście minut — oznajmił komputer.— Grupa ogniowa, uwaga.Wprowadzić podane przez Cyclopsa procedury odpalenia torped przeciwko celom jeden do dziesięć dla ataku o jednakowym czasie trafień.— Okręt gotowy, sir — zameldował Dietz.— Uzbrojenie gotowe — Van Dyne.— Programy gotowe — Judison.— Komputer gotowy — Cyclops.— Do strzału w zaprogramowane cele.— rozkazał McKee.— Gotów — rzucił Judison.— Gotów — zameldował Cyclops.— Ognia! — zawołał McKee.To był ostami moment na decyzję: wstrzymać atak czy kontynuować go.— Ognia! — powtórzył Van Dyne, potwierdzając, że system komputerowy Cyclops uruchamia wyrzutnie.— Cyclops trzyma przedział torpedowy — zameldował jeszcze Judison.— Strzelam z wyrzutni trzeciej, trzy, dwa, jeden, teraz — oznajmił komputer.Przy słowie „teraz” rozległ się z dołu ryk odpalanej torpedy.System wystrzeliwał torpedy przez piętnaście minut.W wirtualnej rzeczywistości, którą obserwował McKee, sunęły one niczym delfiny, pozostawiając za sobą pomarańczowe kreski.Kontradmirał patrzył na to z góry.Pierwsza z torped, po odpłynięciu dwie mile od „Hammerheada”, zaczęła powoli krążyć po kole o promieniu tysiąca metrów.Kolejne zachowywały się podobnie.Kręgi, jakie wykonywały, były oddalone od siebie o pół mili.Trwało to do momentu, gdy w wodzie znalazło się wszystkie dziesięć torped.Ostatnia nie zrobiła żadnego okrążenia, lecz popłynęła prosto w stronę nieprzyjacielskich okrętów.Wtedy pozostałe dziewięć przestało zataczać koła i także ruszyło do celu.— Czterdzieści minut do detonacji plazmowych, panie kapitanie — zameldował komputer.— Bardzo dobrze.— McKee zamknął oczy i zdjął hełm.Położył go na pulpicie.Powrócił do rzeczywistości.Znowu znajdował się w przedziale sterowania swojego okrętu.Teraz dopiero poczuł zawroty głowy.Nie od symulowanego ruchu w nieistniejącej przestrzeni, ale od jego nagłego zatrzymania.Pomieszczenie zawirowało i kontradmirałowi zrobiło się niedobrze.Zacisnął powieki i złapał się z całych sił poręczy.Mdłości nie ustępowały.Zastanawiał się, czy nie założyć hełmu z powrotem, ale nie chciał sterczeć przez najbliższe czterdzieści minut w śmiesznym pudełku na głowie.— Pod pulpitem ma pan butelkę wody, panie kapitanie — powiedział Judison, nie patrząc na Kelly’ego.— I tabletki przeciw zawrotom głowy.McKee sięgnął po wodę, ale tabletek nie ruszył.W końcu zmusił się do otwarcia oczu.— Jak było, sir? — usłyszał.— Jak w parku rozrywki — odpowiedział.Popatrzył na ekrany na suficie.Na prawym lewym widać było schemat ataku.Cele miały postać licznych rombów; przesuwały się ku nim elipsy torped.Na środkowym przednim ekranie widać było aktualny widok z kamery Predatora, krążącego wysoko na południe od flotylli.— Cyclops, ile czasu do trafień? — spytał w którymś momencie kontradmirał.— Osiem minut, panie kapitanie.— W porządku; wachta, wzmóc czujność.Niedługo eksplodują torpedy.Ich obecność w każdej chwili może zostać wykryta.Być może pojawi się także nasz podwodny przyjaciel.Do pracy, panowie.Gdzie ten Siewierodwińsk, do cholery? — pomyślał McKee, już nieco sfrustrowany.35— Szach — powiedział Nowskoj, przesuwając czarną wieżę na skraj szachownicy do rzędu, na którym stał król Graczowa.Kapitan patrzył na pole gry.— Prosto w zasadzkę — zauważył, osłaniając króla skoczkiem.— Co pan powiedział? — spytał Aleksiej.— Nic.Nowskoj przyjrzał się szachownicy, po czym przesunął po skosie królową, ponownie zagrażając skoczkowi.Graczow zasłonił się królową.— Co pan robi? Przegra pan — zdziwił się Aleksiej.— Doprawdy? To byłoby trudne, zważywszy, że jest szach-mat — odpowiedział Paweł, po czym wstał i poszedł do przedziału sterowania.Uśmiechnął się przy tym nieznacznie.Nowskoj, który pozostał w kapitańskiej kajucie, rozegrał w myśli pięć następnych ruchów i przegrał.Spróbował więc innego rozwiązania i znów przegrał po pięciu ruchach.Trzecia próba zakończyła się matem po czterech posunięciach.Przewrócił więc swojego króla i niezadowolony odszedł od stołu.Tymczasem Graczow wspiął się po drabince, pogładził palcami zimny metal wodoszczelnej przegrody i wszedł do przedziału dowodzenia.Usłyszał basowy odgłos przewodów wentylacyjnych, wycie żyroskopu z szafki nawigacji bezwładnościowej oraz szum chłodzenia Drugiego Kapitana.Stanął za pulpitem dowodzenia, wsadził ręce w kieszenie i kiwnął głową w stronę oficera pokładowego.Zaczął szukać na ekranie potrzebnych informacji.Pojawił się obraz nawigacji.„Wiepr” znajdował się sześćdziesiąt sześć kilometrów na północ od równika, dokładnie na dwudziestym piątym stopniu długości geograficznej zachodniej.Wcześniej okręt przepłynął wielkie półkole wokół wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych; następnie Paweł pokierował nim bardziej na wschód, tak aby do punktu spotkania dopłynąć dokładnie od północy.Prawdopodobnie dowódcom okrętów nawodnych zapowiedziano, że jeśli wykryją jednostkę podwodną zbliżającą się właśnie od tej strony, będzie to ich eskorta, a nie wróg.Przyniesiono dzbanek z kawą oraz kubek Graczowa, ozdobiony godłem okrętu, głową dzika.Zaprojektował je osobiście Swiatosłow.Dzik — pomyślał Paweł.Tylko Michajło mógł nazwać taktyczny okręt podwodny „Dzikiem”.Uśmiechnął się.Każda przepłynięta mila zwiększała jego zdaniem prawdopodobieństwo, że wrócą cało na Ukrainę.To był dobry dzień — uznał Graczow, parząc usta gorącą kawą.Rozejrzał się z zadowoleniem po przedziale dowodzenia.Wszedł Swiatosłow i także się rozejrzał.— Co słychać, panie Pierwszy? — spytał Paweł.— Nic takiego.Przyszedłem tylko popatrzeć na mapę.Wolę to zrobić tu niż na ekranie telewizora w mojej kajucie.— Tak jest lepiej — zgodził się Graczow.— Jak za dawnych, dobrych lasów.Zupełnie nieoczekiwanie rozległ się donośny alarm Drugiego Kapitana.— Co się stało?! — zwrócił się do komputera zdziwiony Paweł, patrząc pilnie na ekran zero.— Wyłącz ten alarm.Dzwonienie elektronicznego dzwonka urwało się.— Panie kapitanie, system wykrył prawdopodobną torpedę w wodzie.Przybliżony kierunek jeden zero jeden, duża odległość — zameldował Drugi Kapitan swoim pozbawionym akcentu i emocji głosem.Na głównym ekranie pojawiło się niewiele więcej informacji.Pochylony nad nim Graczow myślał intensywnie.Tymczasem rozległy się kroki nadbiegających członków załogi.— Oficer pokładowy, obsadzić stanowiska bojowe! — rozkazał Paweł.Postukał w ekran, domagając się schematu otoczenia okrętu, uzyskiwanego z sonarów.Pomocniczy ekran pierwszy informował o aktualnym stanie „Wiepria” i jego uzbrojenia, drugi — pokazywał nieprzetworzony obraz z sonarów, trzeci — przetworzone już informacje.Pozostałe mniejsze ekrany Graczow pozostawił do dyspozycji Drugiemu Kapitanowi, żeby pokazywał mu na nich to, co uzna za konieczne.— Uwaga! — rzucił Paweł, kontrolując brzmienie własnego głosu.— Słuchamy, panie kapitanie! — odparł Swiatosłow.— Uwaga, przedział dowodzenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]